Pogrzeb

24 marca zmarł Józef Dycha – Batorz I.

 

Drodzy Bracia i Siostry pogrążeni żałobie!

   Zapewne spodziewamy się śmierci innych. Sam ostatnio byłem u osób, które zdradzają objawy ostatnich chwil. Wiele wskazuje, że życie w nich już gaśnie. A jednak! To nie wiek jest wyznacznikiem ani nawet choroby. Ale co?

Chyba daremne szukanie odpowiedzi bo ona się nie potwierdzi może i w naszym przypadku.

Jezus daje nam dziś dobrą radę: „ Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.

Chodzi o to, aby nasze życie było piękne. A co je takim czyni? Wiara i miłość. To są dwa skrzydła dzięki którym człowiek wyrywa się śmierci. Nie można uśmiercić miłości. Jej właściwością jest życie. Nie można umrzeć jeżeli się wierzy w Boga. On jest życiem

Po śmierci papieża Jana Pawła II składano na Placu Św. Piotra różne karteczki. Na jednej były takie słowa: Pragnieniem serc naszych, Ojcze Święty, jest podziękować Ci za miłość i wiarę … Ta myśl często się powtarzała.

Kto myśli tylko o sobie, umiera. Kto nie żyje wiarą, umiera.

Nie mamy czasu. Wciąż czymś zajęci. Ileż razy odesłaliśmy kogoś, odmówiliśmy, bo … nie mam czasu. Było i tak: bo nie chcę! A ten czas po co nam jest dany?

Ileż razy odrzuciliśmy zaproszenie Boga do modlitwy, skorzystania z sakramentów, do mszy św. Niedzielę przeznaczaliśmy na zupełnie inne sprawy. I co nam zostaje na godzinę śmierci?

Ależ wielka nędza. Gdzie się podziać? Wydawało się, że tak wiele mamy.

Prawdziwe bogactwo to wiara i miłość!

Jak słusznie to zauważył i wyraził siedmioletni chłopiec: „ Ciało mojego taty jest w ziemi, ale jego serce wciąż mnie kocha”.

A szesnastoletnia dziewczyna mówi: „Kiedy umieramy wracamy do Serca Jezusa”.

Ludzie boją się śmierci. To niech ten lęk przezwyciężają miłością. Miłość usuwa lęk – mówi św. Paweł. Miłość potężniejsza jest niż śmierć – przekonuje nas Objawienie Boże. Chcesz żyć, kochaj!

Niektórzy się martwią tym, co będą w niebie robić? W niebie nie będę mógł już robić nic innego jak tylko kochać, kochać, kochać.

Dlatego kto chce zachować swoje życie – mówi Chrystus – straci je.  Chowa je tylko dla siebie. Boi się coś dać z siebie, dać innym swego życia: czy to w rodzinie, czy w innej społeczności. Wciąż chowa je dla siebie. On już stracił je, bo nie żyje tu a i śmierć je zwycięży.

Ale kto straci swe życie – mówi Chrystus – zachowa je. On sam oddał je dla nas. On żyje. Oddał życie św. Maksymilian, on żyje. Oddała je Matka Teresa z Kalkuty. Ona żyje.

Czyż można oczekiwać inaczej na przyjście Chrystusa jak właśnie oddając swe życie dla innych. Tacy są zawsze przygotowani. Oni są na posterunku życia.

Dzisiaj – można powiedzieć  – w pustym kościele żegnamy naszego brata N..  Nie ma może ludzi, tych co chcieli przyjść. Ale to co najważniejsze to tutaj jest. On był dla innych.  Życie dla innych. Ileż dni, ileż godzin było dla innych. Kto tak traci swe życie, zachowa je. Jeżeli się daje dla innych trzeba dać się do końca. Potrzebne jest wtedy cierpienie. Wtedy ono przychodzi. Tak było w życiu św. Jana Pawła II, tak i w życiu wczoraj pochowanego ks. Pawlukiewicza. Tak było w tylu innych przypadkach. Jest w tym tajemnica. Tą drogę przeszedł nasz brat N… Miłość wyraża się w pełni w cierpieniu.

Niektórzy mówią: trudno uwierzyć, że już go nie ma. Odszedł. Pamiętają smak jego wyrobów. Spotkania, wspólne działania.

Niech to będzie dla ans kolejna lekcja: bądźcie gotowi! Ale i mobilizacja do większego zaangażowania w życie. Nie dla siebie, bo wtedy umrzesz. Dla innych a będziesz żył.

Nasz brat N… był też zaangażowany w życie parafii. Kiedy przyszedłem był w Radzie Parafialnej. Razem podejmowaliśmy pierwsze kroki w trudnej sytuacji. Podjął się tego zadania. Za to dzisiaj mu dziękuję i dziękujemy. Niech to będzie wyrazem tego drugiego skrzydła, które unosi nas ku życiu wyrywając śmierci: naszej wiary.

Bez wiary – mówi Pismo św. – nie można podobać się Bogu.

Ta wiara dzisiaj wzywa nas do modlitwy. To także wyraz miłości. Modlitwy o wieczny pokój dla N.. Bo nikt kto chodzi po  drogach tego świata nie wejdzie do nieba wpierw nim oczyści się z kurzu i brudu.

Kard. Ratzinger pisał kiedyś: „ Gdyby nie było czyśćca, trzeba by było go wymyślić. Któż ośmieliłby się sądzić sam z siebie, że może wprost stanąć przed Bogiem. Nie chcielibyśmy uchodzić za chybione dzieło  garncarza nadające się tylko do wyrzucenia. Pragniemy nadawać się do naprawy. Czyściec oznacza w istocie, że Bóg zbiera kawałki i składa je w całość, że może oczyścić nas w taki sposób, byśmy mogli ostatecznie być przy Nim w pełni życia”.

N… potrzebuje naszej modlitwy. Niech będzie ona także wyrazem troski o życie. Bo miłość rodzi życie.