Godzina Święta – teksty wspólne

Psalm 42

Głośno wołam do Pana,*

głośno Pana błagam.

   Żal mój przed Nim wylewam*

   wyjawiam przed Nim swą udrękę.

Gdy duch mój we mnie omdlewa,*

Ty znasz moja drogę.

   Na ścieżce, po której kroczę,*

   ukryli na mnie sidło.

Oglądam się w prawo i patrzę,*

Lecz nikt się nie troszczy o mnie.

   Nie ma dla mnie ucieczki,*

   nie ma nikogo, kto by dbał o moje życie.

Do Ciebie wołam, Panie,†

Mówię: “Tyś moją ucieczką,*

działem moim w krainie żyjących.

   Usłysz moje wołanie,*

   bo jestem bardzo słaby.

Wybaw mnie od prześladowców,*

gdyż są ode mnie mocniejsi.

   Wyprowadź mnie z więzienia,*

   bym dziękował Twojemu imieniu.

Otoczą mnie sprawiedliwi,*

gdy dobroć mi okażesz.

 

  1. Ogrodzie Oliwny, widok w tobie dziwny! * Widzę Pana mego na twarz upadłego. * Tęskność, smutek, strach Go ściska, * Krwawy pot z Niego wyciska. * Ach Jezu mdlejący, prawieś konający!

 

  1. Kielich gorzkiej męki z Ojca Twego ręki, * Ochotnie przyjmujesz, za nas ofiarujesz. * Anioł Ci się z nieba zjawia, *  O męce z Tobą rozmawia, * Ach Jezu strwożony, przed męką zmęczony!

 

  1. Uczniowie posneli, Ciebie zapomnieli, * Judasz zbrojne roty stawia przede wroty. * I wnet do Ogrojca wpada, *  Z wodzem swym zbirów gromada, * Ach Jezu kochany, przez ucznia sprzedany!

 

Mój udręczony Jezu,* czuję, że jestem przyciągany do tego Ogrodu. * Pojmuję, że Ty,*  potężny magnes mojego zranionego serca, * wzywasz mnie, * a ja biegnę, myśląc sobie: *cóż to za urok miłości, * który w sobie czuję? *  Może mój prześladowany Jezus * jest w takim stanie rozgoryczenia, * że odczuwa potrzebę mojego towarzystwa… *  I pędzę. *  Czuję się przerażony, * wchodząc do tego Ogrodu…

Ks. Ciemności nocy, dokuczliwe zimno, powolne poruszanie się liści, które jak smętne głosy zapowiadają ból, smutek i śmierć cierpiącego Jezusa, delikatne migotanie gwiazd, które jak płaczące oczy wytężają wzrok i powtarzają echem płacz Jezusa oraz wyrzucają nam naszą niewdzięczność.

Drżę więc, * szukam Go po omacku * i wołam do Niego: * Jezu, gdzie jesteś? * Wołasz mnie i się nie pokazujesz? * Wołasz mnie i się ukrywasz? * Wszystko budzi przerażenie i strach, * wszystko jest w głębokiej ciszy. * Ale nadstawiam uszu * i słyszę ciężki oddech,* i to właśnie Jezusa znajduję…

Ks.  Ale co za bolesna zmiana! To już nie słodki Jezus z Wieczerzy Eucharystycznej, którego twarz jaśniała olśniewającym i zachwycającym pięknem. Jest On smutny, i to śmiertelnym smutkiem, zniekształcającym Jego naturalne piękno. Jest już w agonii.

Ja zaś odczuwam niepokój na myśl, * że może już więcej * nie usłyszę Jego głosu, * ponieważ wydaje się, że umiera. *

Ks. A On, poruszony tym głosem, spogląda i mówi: Jesteś tutaj? Czekałem na ciebie. To był smutek, który dokuczał Mi najbardziej – całkowite opuszczenie przez wszystkich. Czekałem na ciebie, aby cię uczynić świadkiem moich boleści Wezwałem więc ciebie, abyś  dzielił ze Mną moje boleści, i zapewnił Mnie, że nie pozostawisz Mnie samego w tak ogromnym opuszczeniuPowiedz mi, * dlaczego jesteś taki smutny, * cierpiący i samotny * w tym Ogrodzie tej nocy. * Nie odpowiadasz mi? * Przemów do mnie! * Ale wydaje się, że brak Ci słów, * tak wielki jest smutek, * który Cię dręczy. * Ale, o mój Jezu,*  to Twoje spojrzenie, pełne światła, * ale cierpiące i badawcze, * które wydaje się * jakby szukało pomocy, * Twoje blade oblicze, * Twoje wargi spierzchnięte z miłości, * Twoja Boska Osoba, * która drży cała od stóp do głów, * Twoje Serce, które mocno bije – *  wszystko to mówi mi, * że jesteś sam * i dlatego pragniesz mojego towarzystwa.* Oto jestem, o Jezu, * cały dla Ciebie i razem z Tobą. *  A co więcej, nie mam serca, * żeby patrzeć na Ciebie * porzuconego na ziemi. *  Biorę Cię w swoje ramiona *  i przytulam do  swojego serca. *  Chcę policzyć, *  jedno po drugim, * Twoje zmartwienia, *  jedna po drugiej, zniewagi, * ukazujące się przed Tobą, * aby przynieść Ci ulgę we wszystkim, * zadośćuczynienie za wszystko.

****

Dzięki Tobie, Panie Jezu, * za tę miłość niepojętą, * z jaką, dla grzechów moich, * tak ciężki smutek na siebie dopuściłeś. * Gdyby nie ten smutek Twój,*  ja cierpiałbym w wieczności * smutek bez końca,*  odrzucony na wieki * od szczęśliwości oglądania Ciebie *  i miłości Twojej. * Użycz mi tej łaski, * żebym , ilekroć przystąpię do Sakramentu Pokuty , * pamiętał ten śmiertelny smutek Twój * i do prawdziwej a serdecznej skruchy * za grzechy moje się pobudzał. *  A gdy świat, czart, albo pożądliwość * do grzechu kusić mię będą, * obym stanowczo odpowiedział: * Zbawiciel  mój, za grzechy moje, * smucił się aż do śmierci, * a ja bym miał na nowo go zasmucać? * Nigdy! * Odstąp ode mnie szatanie.*  Odstąp, bezbożna pokuso. * Prawdziwie twardsze nad skałę * miałbym serce, * gdybym Ciebie, Pan Jezu, * nie miłował. * Wszak i zwykłe­mu człowiekowi * należałaby się ode mnie wdzięczność, * gdyby karę, choćby tylko małą, * wspaniałomyślnie za mnie poniósł *  lub zapłacił. * Lecz Ty, Słowo Wcielone,  miłością swoją * wszelką miłość ludzką przewyższasz. * O dziwna nad wszelki wyraz tajemnico! * Syn Boży * dla mnie smuci się smutkiem najgłębszym * i za mnie idzie na śmierć najsroższą. *

 

  1. Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił * W czymem zasmucił, albo w czym zawinił. * Jam cię wyzwolił z mocy faraona,  * a tyś przyrządził krzyż na me ramiona.
  2. Ludu mój ludu… * Jam cię wprowadzi w kraj miodem płynący,
    tyś mi zgotował śmierci znak hańbiący.
  3. Ludu mój ludu… * Jam ciebie szczepił winnico wybrana,
    a tyś mnie poił octem swego Pana.
  4. Ludu mój ludu… * Jam dla cię spuszczał na Egipt karania,
    a tyś mnie wydał na ubiczowania.

    1. Ludu mój ludu… * Jam faraona dał w obłęd bałwanów,
      a tyś mnie wydał książętom kapłanów.
    2. Ludu mój ludu… * Morzem otworzył, byś szedł suchą nogą.
      a tyś mi włócznią bok otworzył srogą.
    3. Ludu mój ludu… * Jam był ci wodzem, w kolumnie obłoku,
      tyś mnie wiódł słuchać Piłata wyroku.
    4. Ludu mój ludu… * Jam ciebie karmił manny rozkoszami,
      tyś mi odpłacił policzkowaniami.
    5. Ludu mój ludu… * Jam ci ze skały dobył wodę zdrową,
      a tyś mnie poił goryczą żółciowa.
    6. Ludu mój ludu… * Jam dał, że zbici Chaanan królowie,
      a ty zaś trzciną biłeś mnie po głowie.
    7. Ludu mój ludu… * Jam dał ci berło Judzie powierzone,
      a tyś mi wtłoczył cierniowa koronę.
    8. Ludu mój ludu… * Jam cię wywyższył między narodami,
      tyś mnie na krzyżu podwyższył z łotrami.

    ***

    Chrystus cierpiał za was i wzór wam zostawił,*

    abyście szli za Nim Jego śladami.

       On grzechu nie popełnił,*

       a w Jego ustach nie było podstępu.

    On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył,†

    Kiedy cierpiał, nie groził,*

    lecz oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie.

       On sam, w swoim ciele,*

       poniósł nasze winy na drzewo,

    abyśmy przestali być uczestnikami grzechów,*

    a żyli dla sprawiedliwości.

       Krwią ran Jego*

       zostaliście uzdrowieni.

     

    1. Wisi na krzyżu Pan, Stwórca nieba – Płakać za grzechy, człowiecze potrzeba. – Ach, ach, na krzyżu umiera, – Jezus oczy Swe zawiera!2. Najświętsze członki i wszystko ciało – Okrutnie zbite na krzyżu wisiało. – Ach, ach, d1a ciebie, człowiecze, – Z boku Krew Jezusa ciecze!

    1. Ostrą koroną skronie zranione, – Język zapiekły i usta spragnione. – Ach, ach, dla mojej swawoli – Jezus umiera i boli!
    2. Woła i kona, łzy z oczu leje, – Pod krzyżem Matka Bolesna truchleje. – Ach, ach, sprośne złości moje – Sprawiły te niepokoje!
    3. Więc się poprawię, Ty łaski dodaj, – Życia świętego dobry sposób podaj. – Ach, ach, tu kres złości moich – Przy nogach przybitych Twoich.
    4. Tu z Magdaleną chcę pokutować – I za swe grzechy serdecznie żałować. – Ach, ach, zmiłuj się nade mną, – Uczyń miłosierdzie ze mną!
    5. Rozbrat ci, świecie, dziś wypowiadam – Z grzechów się szczerze wyspowiadam. – Ach, ach serdecznie żałuję, – Bo Cię, Boże mój, miłuję!

    ****

    O ukrzyżowany mój Zbawicielu! * Kiedy widzę nadmiar cierpień twoich, * duch mój się trwoży, * a serce napełnia się najgorętszą miłością * i najżywszą litością dla Ciebie, * ale i najgłębszą nienawiścią do grzechu. * Tyle Cię więc kosztowało * zgładzenie grzechów moich! * Ojciec twój niebieski, * Tobie, własnemu Sy­nowi swojemu, * nie przepuścił; * żądał tej Męki i tej  śmierci, * abyś obrażonej świętości *  i sprawiedliwości jego *  złożył ofiarę zadośćuczynienia * na zgładzenie grzechów. *  A zatem, większym złem jest grzech o Jezu,*  w oczach Przedwiecznego Ojca twego, *, niżeli śmierć twoja. * Z najgłębszą przeto boleścią serca mego * żałuję za wszystkie grzechy życia mego, * dlatego że były przyczyną tak srogiej Męki * i tak okrutnej śmierci twojej. * Żałuję za nie dlatego, * że za miłość twoją * taką Ci niewdzięcz­nością odpłaciłem, * żem Ciebie, dobro najwyższe * i naj­wyższej miłości godne,*  tak ciężko obraził. * Przez nieskończone zasługi twoje * użycz mi tej łaski, * bym Ciebie miłował * i wiernym Ci pozostał aż do śmierci. * O Maryjo, wyjednaj mi tę łaskę.

    1.Boże w dobroci nigdy nieprzebrany, * żadnym językiem niewypowiedziany * Ty jesteś godzien, Ty jesteś godzien * wszelakiej miłości, * poszanowania, poszanowania, * chwały, uczciwości.

    2. Ciebie czczę, pragnę i ważę samego; * nad wszystkie dobra Tyś u serca mego. * Najwyższe dobro, najwyższe dobro,  * Tyś w najwyższej cenie, *
    sam jeden u mnie, sam jeden u mnie,  * nad wszystko stworzenie.                                                                                                                                                                                     4. Choćbyś za grzechy nie karał mnie, Panie, * przecież skruszony żałowałbym za nie, * a żałowałbym, a żałowałbym *
    dla tego samego  * żem Cię obraził, żem Cię obraził,  * Pana tak dobrego.                                                                                                                                                                     5. Więc, o mój Boże i teraz żałuję * dlatego, że Cię nad wszystko miłuję, * i to u siebie, i to u siebie * statecznie stanowię, * że grzechów swoich, że grzechów swoich * nigdy nie ponowię.                                                                                                                                                                                                                                                                                6. O Boże dobry, Boże litościwy, * mej duszy nędznej racz być miłościwy * jakeś ją stworzył, jakeś ją stworzył, * pomóż do zbawienia, * użycz swej łaski, użycz swej łaski, * broń od potępienia.