Święci tygodnia

W tym Tygodniu będziemy wspominać:

 

 

21 czerwca (niedziela)

 

Alojzy Gonzaga.

Święty. Włoch. Kleryk. Zakonnik. Ascetyk. Człowiek modlitwy.

Urodzony w znamienitej rodzinie jako najstarszy syn. Przyjście na świat świętego nie malowało się w jasnych barwach. Chłopiec był wątły, a matce groziła śmierć. Po uczynionym ślubie odbycia pielgrzymki do Loreto, oboje zostali uzdrowieni. Ojciec miał wielkie nadzieje względem pierworodnego. Chciał go wychować na rycerza, by walczył tak jak on. Natomiast matka wychowywała syna w duchu wiary i pobożności. Mały Alojzy przeżył nawrócenie i dotyk Boga już w wieku 7 lat. Od tej chwili nie interesowały go rzeczy tego świata, nie robiły na nim wrażenia. Wolał za to spędzać długie godziny na modlitwie i kontemplacji. Odmawiał oprócz zwykłych pacierzy siedem psalmów pokutnych i oficjum do Matki Bożej. Ojciec był z tego niezadowolony. Po swoim powrocie z wyprawy wziął syna do Florencji na dwór wielkiego księcia Franciszka Medici, by tam nabrał manier dworskich. Alojzy jednak najlepiej czuł się w słynnym sanktuarium, obsługiwanym we Florencji przez serwitów, w kościele Annuntiata. Tu też przed ołtarzem Bożej Matki złożył ślub dozgonnej czystości. Jak głoszą jego żywoty, w nagrodę miał otrzymać przywilej, że nie odczuwał pokus przeciw anielskiej cnocie czystości. Wkrótce ojciec Alojzego został mianowany gubernatorem w Piemoncie. Zabrał więc ze sobą syna. W następnym roku święty otrzymał Pierwszą Komunię z rąk samego Karola Boromeusza, który wizytował diecezję. W tym czasie rodzice przenieśli się z synem do Madrytu, gdzie na dworze królewskim spędzili dwa lata. A Alojzy dalej pogłębiał swoje życie duchowe. Rozczytywał się w dziełach św. Piotra Kanizego i w “Ćwiczeniach duchowych” św. Ignacego z Loyoli. Modlitwę swoją przedłużał do pięciu godzin dziennie. Równocześnie kontynuował studia. Wreszcie zdecydował się na wstąpienie do zakonu jezuitów. Kiedy wyjawił swoje postanowienie ojcu, ten wpadł w gniew, ale Alojzy nie ustąpił. Na korzyść swego brata, Rudolfa, zrzekł się prawa do dziedzictwa i udał się do Rzymu. W drodze zatrzymał się kilka dni w Loreto. W zakonie zastał dużo lżejsze praktyki pokutne niż własne. Jednak dzięki temu mógł ćwiczyć się w wielu innych cnotach. Podczas pewnej dysputy filozoficznej w Kolegium Rzymskim olśnił zebranych siłą argumentacji i subtelnością wypowiedzi. Gdy był na trzecim roku studiów do Rzymu przybył św. Robert Bellarmin; wezwał on Alojzego, by powrócił do Castiglione i pojednał swojego brata Rudolfa z ojcem, który chciał wydziedziczyć syna tylko za to, że ten odważył się wejść w związek małżeński z osobą niższego stanu. Po załagodzeniu sporu Alojzy wrócił do Rzymu na czwarty rok studiów teologicznych, który miał zakończyć święceniami kapłańskimi. Wyroki Boże były jednak inne.

Rzym bowiem nawiedziła dżuma. Alojzy prosił przełożonych, by zezwolili mu posługiwać zarażonym. Wraz z innymi klerykami udał się na ochotnika do szpitala św. Sykstusa oraz do szpitala Matki Bożej Pocieszenia. Wyczerpany studiami i umartwieniami organizm kleryka uległ zarazie. Alojzy zmarł jako kleryk, bez święceń kapłańskich w 1591r. Miał 23 lata.

W poczet świętych został wpisany wraz ze św. Stanisławem Kostką.

Jego relikwie spoczywają w kościele św. Ignacego w Rzymie.

Jest patronem młodzieży, przede wszystkim studiującej.

Szczególnym nabożeństwem do świętych Stanisława Kostki i Alojzego Gonzagi wyróżniał się św. Robert Bellarmin. A także św. Jan Bosko, który obchodził ku jego czci obchodził nabożeństwo 6 niedziel, przygotowujących do dnia św. Alojzego. A swoje drugie z kolei oratorium, w Turynie, nazwał jego imieniem.

W Polsce, na Górnym Śląsku, popularnością cieszyły się młodzieżowe towarzystwa pod jego patronatem, zwane Alojzjanami.

+

Święty Alojzy, wspieraj młodych ciałem i młodych duchem. Ucz, jak należy kochać Pana Boga już od lat dzieciństwa i kontynuować z Nim przygodę najlepszego życia. Bo droga zbyt krótka, a wieczność zbyt długa, by lekko podchodzić do zadania bycia świętym.

Drogi Alojzy, miej w opiece naszego Księdza Proboszcza, wypraszaj dla niego wiele łask, gdyż w twoim dniu otrzymał święcenia kapłańskie. Dlatego niejako jesteś zobowiązany do szczególnego czuwania i wspomagania Księdza Zbigniewa.

 

 

 

22 czerwca (poniedziałek)

 

 Paulin z Noli.

Święty. Rzymianin. Mąż i ojciec. Kapłan i biskup. Filozof. Poeta.

Urodził się w rodzinie z możnego senatorskiego rodu, jego pełna nazwa brzmiała: Pontius Meropius Anicius Paulinus. Zaliczany jest do grona mędrców, którzy tworzyli zręby wczesnochrześcijańskiego piśmiennictwa. Jego pierwszym nauczycielem, a potem protektorem i przyjacielem, był wybitny retor i poeta Auzoniusz, który zarządzał prowincją i cieszył się względami cesarzy rzymskich. Stąd Paulin szybko rozpoczął karierę urzędniczą, został konsulem i gubernatorem Kampanii. Za czasów następnego cesarza zrzekł się funkcji, gdyż władca zwalczał ludzi swojego poprzednika. Apulin powrócił do Akwitanii.  Wkrótce potem poślubił Tharasię, chrześcijankę z Hiszpanii, i przyjął chrzest z rąk św. Delfina, biskupa Bordeaux. Prawdy wiary poznał od samego św. Ambrożego. Miał syna Celsusa, który jednak szybko zmarł. Było to wielkie przeżycie dla obojga. Wówczas małżonkowie złożyli ślub czystości i postanowili poświęcić się wyłącznie Bogu. Młodzi powrócili do Francji, nawiedzając grób św. Marcina w Tours. Tu święty doznał niezwykłej łaski uzdrowienia z choroby oczu. Następnie Paulin i Tharasia odwiedzili dobra rodzinne pod Barceloną, gdzie z woli miejscowej ludności i za zgodą żony – Paulin przyjął święcenia kapłańskie. Sprzedał majątek i założył wspólnotę w Italii: pieniądze przeznaczył na wsparcie ubogich i wdów, których nazywał “patronami”, też na wykup niewolników, a także na budowę kościoła i ozdobienie grobu św. Feliksa z Noli, którego był wielkim czcicielem. Wyróżniał się szczególnym nabożeństwem do niego i ułożył ku jego chwale kilka hymnów. Wiódł żywot mnicha, wedle surowych zasad. Zwyczajem ówczesnym miejscowy kler i ludność wybrali go na biskupa Noli. Zasłynął konsekwentną walką z heretykami oraz działalnością charytatywną. Stąd nawet cerkiew dała mu tytuł: Miłościwy. Szczególne oddanie potrzebującym wykazał podczas barbarzyńskiego najazdu Wizygotów na Italię. Jako biskup Paulin nawiązał szerokie stosunki z wieloma znakomitymi osobistościami Kościoła, przyjaźnił się ze świętymi: Augustynem i Hieronimem. Zmarł w 431r. w wieku 78 lat. Od samego początku jego grób, położony obok sanktuarium św. Feliksa z Noli, był celem czci i pielgrzymek. W wieku XI jego ciało przeniesiono do Rzymu. Obecnie spoczywają w sarkofagu-trumnie w kościółku na Sycylii obok relikwii św. Onufrego Wielkiego.

Św. Paulin zostawił po sobie sporo listów i poezji. Z jego hymnów dochowało się do naszych czasów 31. Należy więc do czołowych poetów pierwszych wieków chrześcijaństwa na Zachodzie.

Paulin jest patronem Noli (region Kampania we Włoszech).
+

Święty Paulinie, wstawiaj się za nami, poszukującymi własnej drogi. Za młodymi małżeństwami, za rodzicami utraconego dziecka, wreszcie za mnichów i kapłanów. Wypraszaj nam wszystkim łaskę pięknego życia, byśmy kreślili niczym poezję, swe święte posłannictwo.  

 

 

 

23 czerwca (wtorek)

 

 Józef Cafasso.

Święty. Włoch. Kapłan. Rektor. Kapelan szafotu. Perła kleru.

Wychowywał się w duchu żywej wiary. Wkrótce po ukończeniu szkół wstąpił do niższego seminarium, a potem na studia teologiczne w Turynie, zostając kapłanem w wieku 22 lat! Nie piastował żadnych urzędów. Był cichy, a jednak słyszany. Bowiem miał wpływ na cały kler piemoncki. Był wątłego zdrowia, szczególnie cierpiał na chorobę kręgosłupa. A jednak mimo to bił od niego żar apostolski. Józef wstąpił także do Instytutu Teologii Moralnej, gdzie młodzi kapłani prowadzili wspólne życie z profesorami. Był tercjarzem franciszkańskim. Równocześnie założyciel Instytutu, ks. Alojzy Guala, zaprawiał młodych kapłanów do działalności duszpasterskiej. Uczyli oni opuszczoną młodzież prawd wiary, chodzili do więzień dla nieletnich i dla dorosłych, nawiedzali szpitale, a także towarzyszyli skazanym na śmierć w ostatnich chwilach ich życia. Po śmierci założyciela Instytutu, Józef objął stanowisko rektora. W swojej pracy spotkał ludzi, w przyszłości wyniesionych na ołtarze. Był przewodnikiem duchowym św. ks. Jana Bosko i wspierał w powołaniu swojego siostrzeńca, bł. Józefa Allamano, założyciela Misjonarzy Consolata. W czasach zawirowań politycznych nie dał się ponieść emocjom i nastrojom rewolucyjnym, do czego też przynaglał swoich kolegów. Z własnej woli nawiedzał więzienia, które w tamtych czasach były miejscami strasznymi. Opowiadał więźniom o Bożej miłości i miłosierdziu. Przez ponad 20 lat towarzyszył skazańcom w drodze na szafot (egzekucje wykonywano publicznie), nazywając ich czule “szubienicznymi świętymi”, ponieważ byli wieszani bezpośrednio po spowiedzi. Mieszkańcy Turynu nadali mu przydomek “kapelana szafotu”. Po krótkiej chorobie święty zmarł w 1860r. w wieku 49 lat.

Najlepiej scharakteryzował go Jan Bosko w jednym z przemówień po jego śmierci: “Był modelem życia kapłańskiego, nauczycielem kapłanów, ojcem ubogich, pocieszycielem chorych, doradcą wątpiącym, pociechą konającym, dźwignią dla więźniów, zbawieniem dla skazanych, przyjacielem wszystkich, wielkim dobroczyńcą ludzkości”.

Z okazji beatyfikacji Józef został nazwany przez papieża “perłą kleru Italii”.

Jest patronem więźniów i więzień oraz współpatronem Zgromadzenia Misjonarzy Matki Bożej Bolesnej Pocieszenia (Consolata).

+

Święty Józefie, módl się za wszystkim kolegami, kapłanami. Ucz ich pokornej pracy i ożywczej ewangelizacji. A nadto wychodzenia poza własne granice możliwości i nawiedzania zaniedbanych przestrzeni ludzkości. By jak ty, każdy z nich, stał się perłą kleru.

 

 

 

24 czerwca (środa)

 

 Jan Chrzciciel. Baptysta.

Święty. Żyd. Męczennik. Pustelnik. Prorok Nowego Testamentu.

Jan, czyli “Bóg jest łaskawy”. Syn kapłana Zachariasza i Elżbiety. Cud nad cudami. Narodzony z bezpłodnej, w podeszłym wieku kobiecie. Kuzyn Jezusa, starszy o pół roku. Przy obrzezaniu i nadaniu imienia, zgodnego z poleceniem anioła, Zachariasz wyśpiewał kantyk, w którym sławi wypełnienie się obietnic mesjańskich i wita Jana jako proroka, który przed obliczem Pana będzie szedł i gotował mu drogę w sercach ludzkich. Kantyk ten stał się stałym elementem Jutrzni.Dziecię rosło i umacniało się w duchu i przebywało na miejscach pustynnych aż do czasu ukazania się swego w Izraelu”. Bodajże po śmierci rodziców młodzieniec przebywał na pustyni, w miejscach odludnych, spędzając czas na modlitwie i ascezie. Kiedy miał już lat 30, wolno mu było według prawa występować publicznie i nauczać. Podjął to dzieło nad Jordanem. Czasem przenosił się do innych miejsc.

Jako herold Mesjasza Jan podkreślał z naciskiem, że nie wystarczy przynależność do potomstwa Abrahama, ale trzeba czynić owoce pokuty, trzeba wewnętrznego przeobrażenia. Na znak skruchy i gotowości zmiany życia udzielał chrztu pokuty. Garnęła się do niego “Jerozolima i cała Judea, i wszelka kraina wokół Jordanu”. Zaczęto nawet go pytać, czy przypadkiem on sam nie jest zapowiadanym Mesjaszem.

Jan stanowczo rozwiewał wątpliwości twierdząc, że “Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie: ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów”. Na prośbę Chrystusa, który przybył nad Jordan, Jan udzielił Mu chrztu. Potem niejeden raz widział Chrystusa nad Jordanem i świadczył o Nim wobec tłumu: “Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Na skutek tego wyznania, przy Chrystusie Panu zjawili się dwaj pierwsi uczniowie – Jan i Andrzej, którzy dotąd byli uczniami św. Jana.

Na działalność Jana szybko zwrócili uwagę starsi ludu. Bali się jednak jawnie przeciwko niemu występować, woleli raczej zająć stanowisko wyczekujące. Osobą Jana zainteresował się także władca Galilei, Herod II Antypas, syn Heroda I Wielkiego, który nakazał wymordować dzieci w Betlejem.

Można się domyślać, że Herod wezwał Jana do swojego zamku. Gorzko jednak pożałował swojej ciekawości. Jan bowiem skorzystał z tej okazji, aby rzucić mu prosto w oczy: “Nie wolno ci mieć żony twego brata”. Rozgniewany król, z poduszczenia żony brata Filipa, którą ku ogólnemu oburzeniu Herod wziął za własną, oddalając swoją żonę prawowitą, nakazał Jana aresztować.

W dniu swoich urodzin wydał ucztę, w czasie której, pijany, pod przysięgą zobowiązał się dać córce Herodiady, Salome, wszystko, czegokolwiek zażąda. Ta po naradzeniu się z matką zażądała głowy Jana. Herod nakazał katowi wykonać wyrok śmierci na Janie i jego głowę przynieść na misie dla Salome.

Jan miał wtedy trzydzieści kilka lat.

Jezus wystawił Janowi świadectwo, jakiego żaden człowiek z Jego ust nie otrzymał: “Coście wyszli oglądać na pustyni? (…) Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela”.

Jan Chrzciciel jako jedyny wśród świętych Pańskich cieszy się takim przywilejem, iż obchodzi się jako uroczystość dzień jego narodzin!

U wszystkich innych świętych obchodzimy jako święto dzień ich śmierci – czyli dzień ich narodzin dla nieba. Ponadto w kalendarzu liturgicznym znajduje się także wspomnienie męczeńskiej śmierci św. Jana Chrzciciela, obchodzone 29 sierpnia.

Według tradycji chrześcijańskiej i muzułmańskiej grób Jana Chrzciciela znajduje się w Wielkim Meczecie Umajjadów w Damaszku, dawnej bazylice zbudowanej ku jego czci przez cesarza Teodozjusza I Wielkiego. W jego zachodniej części umiejscowiony jest marmurowy grobowiec, a w nim jest najważniejsza relikwia – głowa Jana Chrzciciela.

Poczerniałe relikwie prawej ręki, tzw. Prawica-która-ochrzciła-Pana, która była przez wieki główną relikwią zakonu joannitów znajduje się w soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie. Skrzynka ozdobiona krzyżami maltańskimi do Rosji trafiła po zajęciu Malty przez Napoleona Bonaparte.

Relikwie palców Jana Chrzciciela przechowywane są w Sienie i Stambule.

W 2010 fragmenty szczątków świętego znaleziono w ruinach prawosławnego klasztoru na wysepce Świętego Iwana niedaleko Sozopola na południowym wybrzeżu Morza Czarnego w Bułgarii. Relikwie wraz z alabastrowym relikwiarzem były zamurowane w ołtarzu nieczynnego od stuleci klasztoru.

Relikwie świętego znajdują się także w Polsce w kościele św. Jana Chrzciciela w Gnieźnie.

W Janie Chrzcicielu uderza jego świętość, życie pełne ascezy i pokuty, siła charakteru, bezkompromisowość. Był pierwszym świętym czczonym w całym Kościele. Jemu dedykowana jest bazylika rzymska św. Jana na Lateranie, będąca katedrą papieża.

Jest patronem Austrii, Francji, Holandii, Malty, Niemiec, Prowansji, Węgier; Akwitanii, Aragonii; archidiecezji warszawskiej i wrocławskiej; Amiens, Awinionu, Bonn, Florencji, Frankfurtu nad Menem, Kolonii, Lipska, Lyonu, Neapolu, Norymbergi, Nysy, Wiednia, Wrocławia; jest patronem wielu zakonów, m. in. joannitów (Kawalerów Maltańskich), mnichów, dziewic, pasterzy i stad, kowali, krawców, kuśnierzy, rymarzy; abstynentów, niezamężnych matek, skazanych na śmierć. Jest orędownikiem podczas gradobicia i w epilepsji.

+

Święty Jan Chrzcicielu, głosie wołający na pustyni, wzywaj nieustannie do nawrócenia. Wstawiaj się za zatwardziałymi sercami, wspieraj ludzi przemiany serc. Aby tak jak twoje i nasze życie wskazywało jedynie na Boga, Jezusa. Baranka, który gładzi grzechy świata.

 

 

25 czerwca (czwartek)

 

 Wilhelm z Vercelli.

Święty. Włoch. Zakonnik. Pustelnik. Asceta.

Urodzony w znakomitej rodzinie, wieku zaledwie 15 lat przywdział habit. Rodzice zmarli wcześnie. Jako pątnik Wilhelm wyruszył w celu nawiedzenia najgłośniejszych za jego czasów miejsc świętych. Udał się więc do Hiszpanii na grób św. Jakuba Apostoła w Compostella. Po odwiedzeniu tamtejszych sanktuariów przemierzył z kolei Włochy. Postanowił udać się także do Ziemi Świętej. W oczekiwaniu na statek spotkał się ze św. Janem z Matera, który zachęcił go do życia w pokucie. Pielgrzym porzucił więc wędrówkę i udał się do południowych Włoch, na “Górę Maryi” (Montevergine), gdzie na wysokości 1270 m zbudował sobie celę pustelniczą. Cały rok tam spędził samotnie wśród dzikiej zwierzyny. Stąd jego symbolem jest wilk, który trzyma przy nim straż. Sława jego życia zaczęła ściągać do niego uczniów. Wystawili oni sobie obok jego celi domki oraz kościółek. Wilhelm ułożył dla nich regułę. W ten sposób powstała kongregacja zakonna, która z czasem weszła do rodziny benedyktyńskiej. Synowie św. Wilhelma (wilhelmianie) noszą białe szaty, podobnie jak kameduli, zachowują wieczne milczenie i wiodą życie pustelnicze. Kiedy na górze Montevergine powstało niebawem po śmierci Wilhelma słynne na całe południowe Włochy sanktuarium maryjne, wilhelmini zajęli się obsługą duchową sanktuarium i opieką nad pielgrzymami. Tak jest do dnia dzisiejszego. Wilhelm marzył jednak nadal o samotności. Dlatego opuścił swoich synów duchowych i udał się w pobliże Laceno, gdzie założył pustelnię. Tu nawiedził go św. Jan z Matera. Obaj święci wspierali się wzajemnie modlitwą i pobożną rozmową. Kiedy jednak ich sława znowu zaczęła ściągać uczniów, Jan opuścił pustelnię, a Wilhelm założył drugi klasztor pustelniczy. Po założeniu trzeciego eremu w Lombardii założył także klasztor-erem dla niewiast. Łącznie założył 7 eremów. Na rękach swoich uczniów pożegnał ziemię dla nieba w 1142r. mając 57 lat.

W roku 1878 umieszczono statuę św. Wilhelma wśród zakonodawców w bazylice św. Piotra w Rzymie.

Ponieważ 24 czerwca przypada uroczystość św. Jana Chrzciciela, Kościół przesunął wspomnienie św. Wilhelma na 25 czerwca.

+

Święty Wilhelmie, naucz nas cichości serca i pokory życia. Wspieraj w wyrzeczeniach, trudach życia dnia codziennego. Umacniaj w zwalczaniu nałogów i złych przyzwyczajeń. Módl się za nas, o umiejętność kontemplacji Boga i pełnego zawierzenia Najwyższemu.

 

 

Dorota z Mątowów.

Błogosławiona. Polka. Żona i matka. Rekluza. Stygmatyczka.

Urodzona koło Malborka. Ochrzczona 6 lutego, w dzień św. Doroty. Jej rodzicami byli osadnicy holenderscy, którzy cieszyli się powszechnym szacunkiem. Byli bowiem prawi, pracowici i bardzo religijni. Dorota od najmłodszych lat podejmowała intensywną pokutę. W szóstym roku życia otrzymała dar ukrytych stygmatów. Pokazywał się jej Chrystus na krzyżu, co było dla niej powodem zaostrzenia już i tak surowego trybu życia. Jej pragnieniem było życie zakonne. Jednak, mając zaledwie 16 lat, została wydana za mąż za Adalberta, 20 lat starszego płatnerza gdańskiego. Małżeństwo okazało się niedobrane. Mąż był typowym zamożnym mieszczaninem owych czasów. Jako rzemieślnik i kupiec lubił wystawne życie towarzyskie. Bywało, że przychodził pijany. Dbał o swe znaczenie. Miał też temperament władczy i bardzo gwałtowny. Kiedy więc Dorota zaczęła codziennie uczęszczać do kościoła mariackiego na Mszę świętą oraz do dominikanów, których sobie upodobała w sposób szczególny, kiedy nadal oddawała się modlitwie i uczynkom pokutnym, a korzystając ze znacznego majątku męża – również uczynkom miłosierdzia, mąż często tracił równowagę. Doprowadzał wówczas do awantur, bił do krwi i zamykał żonę, by nie mogła uczęszczać do kościoła. Dopiero kiedy pewnego dnia tak ją pobił, że była bliska śmierci, okazał Dorocie nadzwyczajną troskliwość w trosce o swoje “dobre” imię.

 
Heroiczna cierpliwość i łagodność żony zwyciężyła. Adalbert stawał się coraz spokojniejszy i łagodniejszy, zaczął i on częściej przystępować do sakramentów. Być może do nawrócenia przyczyniły się również domowe nieszczęścia. W czasie epidemii zmarło mu naraz troje dzieci. W czasie kolejnej epidemii zaraza zabrała mu dalszych pięcioro dzieci. Na dziewięcioro dzieci przeżyła rodziców tylko jedna córka – Gertruda, która wstąpiła do klasztoru mniszek benedyktynek w Chełmnie.
Razem z mężem Dorota nawiedziła Akwizgran, by uczcić relikwie męki Pańskiej. Następnie wspólnie odwiedzili słynne sanktuarium Matki Bożej w Einsiedeln (Szwajcaria). Pobyt tam wywarł na nich tak silne wrażenie, że sprzedali warsztat i dom, i udali się z nową pielgrzymką do sanktuariów europejskich. Trwała ona dwa lata i przebiegała wśród wielkich niewygód i niebezpieczeństw ze strony rozbójników. Małżonkowie dotarli prawdopodobnie do Santiago de Compostella i do Marsylii. W niektórych klasztorach żeńskich Dorota zetknęła się z nową formą ascezy przez zamurowanie się w klasztorze. Wreszcie Dorota udała się sama z pielgrzymką do Rzymu na rok jubileuszowy, ogłoszony właśnie przez papieża Urbana VI.
 
W tym czasie zmarł jej mąż. Teraz wolna, mogła oddać się na wyłączną służbę Bożą. 

Po powrocie zamieszkała w Kwidzynie w ciasnej komórce u pobożnej niewiasty, by korzystać z kierownictwa duchowego Jana z Kwidzyna, który uwierzył jej dziełu mistycznemu. On też poparł u biskupa prośbę Doroty o pozwolenie na całkowite odcięcie się od świata przez zamurowanie w celi przy tamtejszym kościele katedralnym. Po półrocznej próbie Dorota otrzymała zezwolenie.

W końcu uroczyście wprowadzono ją do celi wymurowanej w kościele od strony prezbiterium katedry. Przez zakratowane okienko od strony kościoła przynoszono jej Komunię świętą i dawano pokarm. Do okienka jej celki od strony cmentarza przychodzić zaczęli mieszczanie w różnych swoich sprawach z prośbą o modlitwę i o poradę. Przez trzecie okno widziała niebo. W celi tej przebywała 14 miesięcy. W tym czasie otworzyły się jej stygmaty, do tej pory tylko bolesne, ale niewidoczne.

Wyczerpana niezwykłą pokutą, zmarła w 1394 r. mając 47 lat.

Tej niezwykłej niewieście zaczęto natychmiast po śmierci oddawać cześć jako osobie świętej. 

Pochowano ją w podziemiach katedry przy udziale biskupa, kapituły, wielkiej liczby kapłanów i jeszcze większej liczby wiernych.

Jak podkreśla Jan z Kwidzyna w swoim dziele Żywot Doroty z Mątów: nabożeństwa zaś żałobne za nią ciągnęły się do trzydziestu dni. W pierwszych dwu dniach (…) były one tak bogate i uroczyste: co do stroju, co do wielości świateł, co do wspierania ubogich, co do liczby i godności osób odprawiających i co do rozdawnictwa darów, że podobnych i równych przed tym dniem żadnej niewieście w kościele pomezańskim nie wyprawiono.

Sława jej objęła całe terytorium krzyżackie i przeszła do Polski, Niemiec, w której uznawana jest za świętą, i do Czech. Ponieważ liczba pielgrzymek zwiększała się z każdym dniem, biskup nakazał wybudować dla błogosławionej osobną kryptę, gdzie umieszczono jej ciało i gdzie wystawiono jej ołtarz. 

Działy się także przy jej grobie liczne uzdrowienia i nawrócenia. Z polecenia biskupa Kwidzyna i wielkiego mistrza krzyżackiego, spowiednik i kierownik duchowy Doroty, Jan z Kwidzyna (wybitny teolog, dziekan kapituły), napisał jej żywot w języku łacińskim i niemieckim. Do dnia dzisiejszego zachowało się w odpisach kilka jego egzemplarzy. Tekst niemiecki ukazał się drukiem w Malborku w roku 1492 jako pierwszy druk pomorski. Tenże Jan z Kwidzyna spisał również objawienia, jakie miała jego penitentka i jej wyznania pod tytułem “Septylium”, czyli siedem łask szczególnych, jakie od Boga otrzymała. 

 
Przy grobie Doroty modlił się król Władysław Jagiełło po zwycięstwie pod Grunwaldem. Jan Długosz opisał w swojej kronice, że król został zaprowadzony do celi Doroty, “niewiasty pobożnej i świętobliwej, która wiodąc w tym miejscu życie ostre i pustelnicze, słynęła wielu cudami, lecz nie była jeszcze kanonizowana”. Podobno rekluza przed śmiercią przepowiedziała klęskę Krzyżaków.
 
Dorota z Mątowów to jedyna w polskiej hagiografii osoba, która wybrała formę życia rekluzy. 

Bardzo wcześnie zaczęła przeżywać stany mistyki w jej najwyższych formach: widzeń, poufałej rozmowy z Chrystusem, otrzymywanych nadprzyrodzonych nakazów, stanów ekstazy itp. Wyróżniała się nabożeństwem do męki Pańskiej. 

Jest również jedyną w polskiej hagiografii stygmatyczką, chociaż odbicia ran Chrystusa były u niej ukryte. Doznawała na miejscach tych ran niezmiernych cierpień. 

Jest rzeczą znamienną i nader rzadko spotykaną nawet wśród świętych, że wizje bł. Doroty pokrywały się ze świętami liturgicznymi i były z nimi silnie powiązane. 

Dorota wyróżniała się także niezwykłym nabożeństwem do Eucharystii. Spowiadała się codziennie, by mogła przyjmować codziennie Komunię świętą. Był to w owych czasach także wyjątek. Komunikowano bowiem nawet w zakonach najwyżej w święta i w niedzielę – i to za pozwoleniem spowiednika. 

Jej biografowie stwierdzają, że bł. Dorota miała szczególne nabożeństwo do dusz czyśćcowych i że była z nimi w żywym kontakcie. 

Za najprostszą drogę do doskonałości uznawała wstręt do grzechu, nawet najmniejszego, oraz całkowite oddanie się Bogu, tak aby nic nie zostawiać dla siebie. Myśl tę rozwinie potem teologicznie i uzasadni św. Jan od Krzyża. To oddanie zaś ma polegać na zupełnym powierzeniu się Duchowi Świętemu, który przez swoje siedmiorakie dary i nawiedziny wlewa w wybrane i oddane sobie dusze miłość, która poza Bogiem nic nie widzi i niczego nie pragnie.

 
Bł. Dorota jest patronką Pomorza; kobiet, matek, odlewników, latarni, różańca.

 
Do czcicieli Doroty z Mątowów należy Benedykt XVI. W 1999 roku jako ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, odbył podróż do Kwidzyna. Tam w katedrze kwidzyńskiej w kaplicy błogosławionej Doroty z Mątowów modlił się przed jej wizerunkiem. Wziął wtedy kamień z grobu i jako relikwię umieścił w katedrze w Monachium. Wcześniej, w 1987 r. kardynał Joseph Ratzinger wygłosił w tej katedrze obszerną homilię poświęconą błogosławionej z Kwidzyna, która jest czczona także w Bawarii.

 
Postać tej rekluzy odnaleźć można w literaturze. Adam Mickiewicz wzorował na niej Aldonę z “Konrada Wallenroda”, zamurowaną na zamku w Malborku. Życie Doroty z Mątowów opisał Günter Grass w powieści Turbot (Der Butt) z 1977 r.

 
+

Błogosławiona Doroto, kobieto ogromnego ducha, o niesamowitym życiu wewnętrznym i niebywałych decyzjach. Kobieto silna wiarą i nieustępliwa w miłości do Boga i bliźniego. Módl się za nami. Prosimy Boga o rychłą kanonizację, by świat na nowo się dowiedział o Dorocie z Mątowa.

 

 

 

 

 

26 czerwca (piątek)

 

 Josemaría Escrivá de Balaguer.

Święty. Hiszpan. Kapłan. Założyciel OPUS DEI.

Urodzony w pobożnej rodzinie. Był radosnym, żywym i szczerym dzieckiem oraz bystrym i inteligentnym uczniem. Bóg bardzo szybko zaczął hartować duszę Josemaríi w kuźni bólu: umierają trzy jego młodsze siostry, a wkrótce cała rodzina zostaje zrujnowana finansowo. Zimą, na przełomie 1917-1918 roku, zdarzyło się coś, co wpłynęło decydująco na przyszłe losy Josemaríi Escrivy: w czasie Bożego Narodzenia w miasteczku spadł śnieg. Niedługo potem Josemaría spostrzegł na nim ślady bosych stóp. Dostrzegłszy wielkie poświęcenie karmelity bosego, do którego należały te ślady, Josemaría postanowił zostać kapłanem, aby stać się bardziej dyspozycyjnym dla Boga.

Skoro inni tak bardzo poświęcają się dla Boga i bliźniego, czy ja nie byłbym w stanie czegoś poświęcić?

Nagle umiera jego ojciec. Niedługo potem Josemaria zostaje kapłanem. Przenosi się do Madrytu, aby tam doktoryzować się w prawie cywilnym.

Skoro inni tak bardzo poświęcają się dla Boga i bliźniego, czy ja nie byłbym w stanie czegoś poświęcić?

Tutaj, 2 października 1928 roku, podczas rekolekcji przeżywa wizję dzieła, do którego Bóg go powołuje. Ten dzień przyjmuje się za datę założenia Opus Dei (Dzieła Bożego), w którym świeccy mężczyźni i kobiety uczą się dążyć do świętości na drodze zwykłej codzienności i zajęć. Według jego słów, praca jest świadectwem godności człowieka i stwarza mu szansę na rozwinięcie własnej osobowości. Od tej chwili zaczyna pracować nad tym dziełem, a jednocześnie kontynuuje posługę kapłańską, zwłaszcza wśród ubogich i chorych. Ponadto studiuje w Madrycie i udziela lekcji, by utrzymać matkę i rodzeństwo. W międzyczasie wybucha wojna domowa, podczas której szykanowani są katolicy, a w szczególności duchowieństwo. Josemaria ukrywał się w różnych miejscach, nie mógł odprawiać Mszy świętej. Postanawia przedostać się z części republikańskiej do strefy kontrolowanej przez Frankistów, w której nie prześladowano tak wierzących. Opis przejścia przez góry pirenejskie ukazane jest w filmie “Gdy budzą się demony”. Pod koniec konfliktu powraca do Madrytu, gdzie broni doktoratu z teologii. Prowadzi rekolekcje dla duchowieństwa, kapłanów i seminarzystów. Jego kazań słuchało tysiące. Sam święty zakłada Stowarzyszenie Kapłańskie Świętego Krzyża. Kapłan odwiedza siostrę Łucję, która gorąca zapraszała go do Portugalii. W 1946r. przybywa na stałe do Rzymu, tam też zostaje mianowany konsultorem kongregacji watykańskich, honorowym członkiem Papieskiej Akademii Teologicznej i prałatem honorowym Ojca Świętego. Z Rzymu podróżuje do różnych krajów Europy, a w 1970 roku do Meksyku, by tam umacniać Opus Dei. Zakłada Rzymskie Kolegium Świętego Krzyża.

Zainicjował wiele dzieł apostolskich Opus Dei na całym świecie, m.in. Uniwersytet Nawarry w Pampelunie (Hiszpania), Uniwersytet Piura (Peru), Uniwersytet Strathmore w Nairobi (Kenia), Centrum ELIS w Rzymie, a także międzynarodowe spotkania studenckie UNIV w Rzymie.

Josemaria pielgrzymował do wielu sanktuariów maryjnych.

Jego wielką prośbą do Boga było prawne uznanie Opus Dei, gdyż przyszłość jego nie była pewna. Miało bowiem wielu zwolenników, ale też tych, którzy poddawali w wątpliwość sens istnienia tego dzieła. Niestety sam założyciel nie doczekał się momentu aprobaty Jana Pawła II.

Umiera w Rzymie na zawał serca w 1975 r. Mając 73 lata. 

Napisany przez niego zbiór medytacji zatytułowany ‘’Droga’’ zalicza się do klasyki duchowości. 

W chwili jego śmierci Opus Dei jest już obecne na pięciu kontynentach, liczy ponad 60 tysięcy wiernych z osiemdziesięciu narodowości. Obecnie liczy ponad 80 tys. członków: duchownych i świeckich na całym świecie. Ma wielkie zasługi dla ożywienia Kościoła i jego obecności w różnych środowiskach zawodowych na wszystkich kontynentach.

 
 W 1992 r. w Rzymie, w obecności 300 tysięcy wiernych przybyłych z całego świata, św. Jan Paweł II wyniósł Josemaríę Escrivę na ołtarze. Kanonizacja odbyła się w 2002 r.

+

Święty Josemario, Ty wiesz jak wielkie są dzieła Boże. Jednym z nich, twoje, Opus Dei. Szansa na świętość dla milionów ludzi, świeckich i duchownych. Czynisz z codziennych chwil niezwykłe momenty, uczysz przeżywania mocnego i prawdziwego, radosnego świadczenia o miłości Pana. Naucz nas tego twojego zakochania w Jezusie, by nasze życie wreszcie nabrało koloru i smaku, i sensu. Byśmy się stali “Przyjaciółmi Boga”.

 

 

 

Zygmunt Gorazdowski.

Święty. Polak. Kapłan. Człowiek czynu i miłosierdzia.

Szlachcic. Pierwsze miesiące życia spędził w majątku swojej babki, cudem unikając śmierci w czasie rzezi galicyjskiej. Przebywając w ukryciu, zachorował na gruźlicę, która towarzyszyła mu przez całe późniejsze życie. Szkoły ukończył w Przemyślu, dokąd przeniosła się jego rodzina. W 1863 r. uciekł z gimnazjum, by wziąć udział w powstaniu styczniowym. Po jego klęsce wrócił do rodzinnego domu, by kontynuować naukę. Po ukończeniu gimnazjum podjął studia prawnicze na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie. Wkrótce po tym postanowił zostać kapłanem. Przerwał studia na drugim roku i wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego we Lwowie. Po jego ukończeniu przez dwa lata leczył nawrót gruźlicy. Następnie pracował jako wikariusz w kilku miejscowościach. W tym czasie dał się poznać jako autor pism i opracowań religijno-katechetycznych, adresowanych głównie do dzieci i młodzieży. Były one wysoko cenione przez przełożonych, a jego “Katechizm dla szkół ludowych” był zalecany w diecezji przemyskiej jako “najodpowiedniejszy podręcznik przy nauce religii”. Młody kapłan ujmował wszystkich otwartością i wrażliwością na potrzeby człowieka. Następnie ks. Gorazdowski został przeniesiony do Lwowa, gdzie pracował w kilku parafiach i prowadził działalność charytatywną. Zakładał liczne towarzystwa miłosierdzia. Sprowadził z Tarnopola Siostrzyczki Ubogich, które podjęły się prowadzenia “taniej kuchni ludowej”. Dały one początek założonemu w 1884 r. Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia św. Józefa, zwanemu popularnie józefitkami, prowadzącemu kolejne dzieła dobroczynne. W jadłodajni wydawano dziennie około 600 obiadów (korzystał z niej także św. brat Albert Chmielowski, ilekroć przebywał we Lwowie),

Oprócz Domu Pracy i Zakładu dla Nieuleczalnie Chorych i Rekonwalescentów ks. Gorazdowski założył także internat dla studentów Seminarium Nauczycielskiego, “Internat Św. Jozafata” i Zakład Dzieciątka Jezus, w którym, jako pierwszym w kraju, opiekę znajdowały porzucone niemowlęta (do końca życia założyciela znalazło tam opiekę około 3 tysięcy dzieci).

Stworzył również Towarzystwo Opieki nad Niemowlętami, które objęło opieką ubogie matki wychodzące z lwowskiego zakładu położniczego i ich dzieci. W Zakładzie Dzieciątka Jezus bezpłatny dach nad głową, wyżywienie oraz opiekę duchową, a czasem i pomoc w resocjalizacji znajdowały także kobiety z małymi dziećmi. Niemowlęta porzucone, po ukończeniu pierwszego roku życia były odsyłane na koszt zakładu do rodzin zastępczych mieszkających na wsi. Przebywały tam do szóstego roku życia, a jeśli było to możliwe, mogły pozostać w takiej rodzinie na stałe. W przeciwnym razie o ich dalszy los troszczyły się siostry, umieszczając je w zakładach wychowawczych. System ten mógł funkcjonować wyłącznie dzięki ks. Gorazdowskiemu, który nie ustawał w zjednywaniu dobroczyńców i zdobywaniu niezbędnych środków.
Z jego inicjatywy powstał we Lwowie Związek Katolickich Towarzystw Dobroczynnych, którego został wiceprezesem. W miarę rozwoju zgromadzenia zakonnego ks. Zygmunt uruchamiał kolejne jego placówki w różnych miastach Galicji.

Jako proboszcz parafii św. Mikołaja we Lwowie prowadził też działalność charytatywną na własną rękę. Jego plebania zawsze była otwarta dla lwowskiej biedoty. Żebracy ściągali tu z całego miasta, bo wiedzieli, że “ksiądz dziadów”, jak go powszechnie nazywano, nie przegoni ich, mimo że sam żył ubogo. Jadał niezwykle skromnie. Chodził w starej, zniszczonej bieliźnie, sutannie i płaszczu. Józefitki starały się dbać o swojego założyciela, ale otrzymane od nich odzienie rozdawał ubogim.
Jego konfesjonał był zawsze oblężony. Penitenci mogli się do niego zgłaszać o każdej porze, a i on odwiedzał w domach najbardziej zatwardziałych grzeszników, zachęcając ich do skorzystania z sakramentu pojednania. Ks. Gorazdowski założył także katolicką szkołę polsko-niemiecką i sprowadził do pracy w niej Braci Szkół Chrześcijańskich.

Odpowiadając na wezwanie Ojca Świętego, by wydawać tanie dzienniki i pisma dla ludu, założył “Gazetę Codzienną”. Za obie te inicjatywy wiele wycierpiał od tych, którzy sprzeciwiali się takiej aktywności duchownych. Na szczęście miał wsparcie ze strony arcybiskupa lwowskiego, Józefa Bilczewskiego (który w przyszłości zostanie jednocześnie z ks. Zygmuntem beatyfikowany i kanonizowany).

Pod koniec życia ks. Gorazdowski cierpiał na niebezpieczną chorobę oczu, grożącą całkowitą utratą wzroku. Urodził się 1 listopada, w Dzień Wszystkich Świętych, a zmarł 1 stycznia, w Dzień Pokoju, 1920r. Miał 75 lat. Pochowany na Cmentarzy Łyczakowskim. 

26 czerwca 2001 r. św. Jan Paweł II dokonał we Lwowie jego beatyfikacji. Dlatego w Polsce jego wspomnienie obchodzi się właśnie 26 czerwca (w innych krajach 1 stycznia, w rocznicę śmierci). 23 października 2005 r. świętym ogłosił go papież Benedykt XVI. Kanonizacja ta odbyła się na zakończenie XI Zwyczajnego Zgromadzenia Biskupów, obradującego w Watykanie z woli św. Jana Pawła II w dniach 2-23 października 2005 r., jako zwieńczenie Roku Eucharystii.
+

Księże Zygmuncie, niestrudzony człowieku miłosierdzia. Wielki dobroczyńco ludzkości, szczególnie tej pogardzanej i odrzucanej. Naucz nas nie zapominać o drugim człowieku, a wręcz przeciwnie zauważać go z miłością i poświęcać mu czas. Dzięki wyproszonej łasce Boga. Módl się o świętość dla kapłanów, by widzieli w tobie przewodnika, a nie zgorszenie.

 

 

27 czerwca (sobota)

 

 Cyryl Aleksandryjski.

Święty. Biskup. Kapłan. Pisarz. Wielki apologeta. Ojciec i Doktor Kościoła.

Jego wujem był Teofil, słynny pisarz kościelny. To po nim odziedziczył i od niego się nauczył ognistego, pełnego żaru i zaangażowania stylu polemiki w walce z heretykami. Ówczesnym zwyczajem swoją młodość spędził jako mnich. Pustelnik. Następnie, już jako kapłan, towarzyszył Teofilowi na synodzie “Pod Dębem”, który wyrządził Kościołowi tak wiele zła; heretycy, korzystając ze swojej liczebnej przewagi i z poparcia cesarza, deponowali wówczas m.in. ze stolicy patriarchy Konstantynopola św. Jana Chryzostoma. Po śmierci wuja zajął jego miejsce, stając się biskupem Aleksandrii. Jest jednym z najwybitniejszych przedstawicieli Szkoły aleksandryjskiej. Jego pierwszym sukcesem było nakłonienie namiestnika cesarza, aby z miasta zostali wydaleni nowacjanie i Żydzi, którzy bardzo przeszkadzali mu w pracy duszpasterskiej i życiu katolików. Wielki biskup wypowiedział też nieubłaganą walkę Nestoriuszowi, ówczesnemu patriarsze Konstantynopola, który w Chrystusie Panu widział dwie odrębne osoby i Matce Najświętszej odmawiał przywileju Boskiego Macierzyństwa. Święty napisał do niego dwa pisma. Wymógł także na papieżu, św. Celestynie I, zwołanie synodu do Rzymu, na którym potępiono naukę Nestoriusza i herezjarchę wykluczono uroczyście z Kościoła. Cyryl skłonił także cesarza Teodozjusza II, by w porozumieniu z papieżem zwołał sobór do Efezu.  Był to więc w dziejach Kościoła trzeci sobór powszechny po soborze w Nicei i w Konstantynopolu. Na soborze tym wybuchł spór o słowo “Theotokos” – a więc o to, czy można nazywać Maryję Matką Bożą. Około 200 biskupów podpisało deklarację, że nie tylko wolno, ale że ten tytuł Maryi się należy. Na skutek tego cesarz pozbawił Nestoriusza stolicy biskupiej w Konstantynopolu i skazał go na banicję.
Wrogowie nie mogli darować Cyrylowi tak wspaniałego zwycięstwa. Zdołali przekonać cesarza, że to on jest heretykiem, a nie Nestoriusz. Zwołali nawet synod w Antiochii, na którym 40 biskupów nestoriańskich potępiło Cyryla (tzw. synod diabelski). Cesarz skazał na wygnanie Cyryla. Na szczęście po pewnym czasie biskup mógł powrócić na swoją stolicę.

Pełen zasług Cyryl zasnął w Panu w 444r. mając 64 lat.

Relikwie świętego miały być w VIII wieku przeniesione do Rzymu do kościoła Matki Bożej na Polu Marsowym.

Pozostawił po sobie szereg dzieł. Zachowały się nadto 22 jego kazania i 88 listów. 

Z okazji 1500. rocznicy soboru efeskiego Pius XI wygłosił mowę ku czci św. Cyryla z Aleksandrii jako największego obrońcy przywileju Boskiego Macierzyństwa Maryi.

+

Święty Cyrylu, módl się o naszą odwagę w głoszeniu Prawdy i Słowa. Wstawiaj się za nami, byśmy umieli walczyć o wiarę i za wiarę, czcić Boskie Macierzyństwo Maryi i nie poddawać się w przeciwnościach. Bowiem, jeśli Bóg z nami, któż przeciw nam?

 

 

+

M.P.