Słowo Boże – Uroczystość Trójcy Przenajświętszej

PIERWSZE CZYTANIE (Prz 8,22-31)

Mądrość zrodzona przed stworzeniem świata

Czytanie z Księgi Przysłów.

To mówi Mądrość Boża:
”Pan mnie stworzył, swe arcydzieło, przed swymi czynami, od dawna.
Od wieków jestem stworzona, od początku, zanim ziemia powstała.
Jestem zrodzona, gdy jeszcze bezmiar wód nie istniał ani źródła, co wodą tryskają, i zanim góry stanęły. Poczęta jestem przed pagórkami, nim ziemię i pola uczynił, początek pyłu na ziemi.
Gdy niebo umacniał, z Nim byłam, gdy kreślił sklepienie nad bezmiarem wód, gdy w górze utwierdzał obłoki, gdy źródła wielkiej otchłani umacniał, gdy morzu stawiał granice, by wody z brzegów nie wyszły, gdy kreślił fundamenty pod ziemię. Ja byłam przy Nim mistrzynią, rozkoszą Jego dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim, igrając na okręgu ziemi, znajdując radość przy synach ludzkich”.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 8,4-5.6-7.8-9)

Gdy patrzę na Twoje niebo, dzieło palców Twoich, *
na księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:
czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, *
czym syn człowieczy, że troszczysz się o niego?

Uczyniłeś go niewiele mniejszym od aniołów, *
uwieńczyłeś go czcią i chwałą.
Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich, *
wszystko złożyłeś pod jego stopy:

Owce i bydło wszelakie, *
i dzikie zwierzęta,
ptaki niebieskie i ryby morskie, *
wszystko, co szlaki mórz przemierza.

DRUGIE CZYTANIE (Rz 5,1-5)

Pokój z Bogiem przez Chrystusa w Duchu Świętym

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Rzymian.

Bracia:
Dostąpiwszy usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się nadzieją chwały Bożej.
Ale nie tylko to, lecz chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.

EWANGELIA (J 16,12-15)

Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Duch z mojego weźmie i wam oznajmi

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Jezus powiedział swoim uczniom:
”Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek słyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam oznajmi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego bierze i wam objawi”.

 

ROZWAŻANIE

Gloria Patri, et Filio, et Spiritui Sancto

Jak jest przedziwne imię Twoje, Panie

Jak wielce przedziwne jest Twoje święte Imię!

Wielki jesteś! Nieprzenikniony!

Nie jesteśmy w stanie pojąć jego głębi i znaczenia. Jego mocy!

Nie jesteśmy zdolni, by zrozumieć i w ten sposób porzucić wiarę i nadzieję, gdyż na razie przed nami zasłona Jego Ciała i oczekiwanie na wypełnienie tego, co obiecane. Choć i teraz wyjaśniane nam jest wiele, dzięki miłości i światłu Ducha.

Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek słyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe.

Duch Prawdy nie jest zwykłym prorokiem, nie jest też wróżbitą. Objaśnia to, co należy, na ten właściwy czas. Objaśnia etapami, bo całość będzie niezrozumiała i zbyt ciężka do udźwignięcia. Nie jest też nowym wytworem, kimś konkurującym z Bogiem. On wyjaśnia wszystko to, co pochodzi od Niego.

 

Zaprowadź mnie

tam skąd powrotu nie ma.

Gdzie ustaje wiara,

spełnia się nadzieja.

Gdzie światłością pachnie każdy skrawek nieba,

bo ją na swój obraz Miłość wylewa.

 

Tak więc trwają: wiara, nadzieja i miłość…

Tak jak Ojciec, Syn i Duch. Znakomita doskonała Trójca Święta. Każda Osoba w trzech się wypełnia, pełne jedności stanowią każda o sobie. Bo Ten, Święty, nie hołduje niewoli samotności. Nie jest sam, oddalony, niedostępny. Miłuje, a więc potrzebuje relacji z drugą Osobą i trzecią. Kocha, a więc stwarza też czwartą i kolejne osoby, tym razem ludzkie. Pragnie relacji z nowym rodzajem. Czyż to nie piękny obraz doskonałej Miłości. Boskiej.

Nasz Bóg, mój i Twój, jest Miłością. Nie stworzył nas, byśmy mu służyli. By zmęczony, mógł odpocząć, wysługując się nami. Troszczy się o nas. I jest wierny! Nawet wtedy, gdy Jego ukochany człowiek, Jego arcydzieło, tak bardzo Go zawiódł, zdradził. Musiał pozwolić mu opuścić przygotowany dla niego raj, by sam przekonał się czym jest dobro, a co nim nie jest. Choć chciał nam tego zaoszczędzić, natura ludzka nie zaufała swemu Stwórcy w pełni. Anioł piekielny wykorzystał tę dozę niepewności i zadziałał swoim kłamstwem i podstępem. I choć wierność człowiecza została zniszczona, to Boża trwała i dała nadzieję. A nadzieja nie zawiodła, spełniła się w tym, co wisi na Krzyżu. I gdy On nas opuścił, choć z martwych powstał, nie żyjąc już dla życia ziemskiego, a niebieskiego, dał nam także nadzieję. A nadzieja wypełniła się zesłaniem Ducha. I stąd psalmy ukazują Boga, który prowadzi swój lud w prawdzie drogą wierności.

Święty Paweł wskazuje w Drugim Czytaniu:

Dostąpiwszy usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa (…)

A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.

I po przejściu wszelkich etapów Misterium Paschalnego, etapów sprzed nowotestamentalnej Paschy i po niej, dziś obchodzimy Uroczystość Trójcy Świętej. Wypełnienie Bożej Chwały! Której, miejmy nadzieję, dostąpimy po przekroczeniu Bram Nowego Życia.

Wielbimy odrębność Osób, jedność w istocie i równość w majestacie.

 

Święty Paweł uczy nas w dzisiejszą Niedzielę, ukazując pewną kaskadę zdarzeń. Ucisk, wytrwałość, cnota, nadzieja.

Już starożytni filozofowie podkreślali, że znoszenie trudów dowodziło cnoty mędrca, którego wytrwałość wynikała z jego wiedzy. Człowiek naprawdę mądry powinien zachowywać spokój ducha w przeciwnościach.

Musimy dostąpić zaszczytu wyśmiania, zwalczania, upokorzenia, wyobcowania, odrzucenia, pokus i przeciwności, by mieć szansę wytrwania. Pozostania wiernym Bogu, w którego wierzymy i Jezusowi, którego znamy z kart Ewangelii i naszego życia, i Duchowi, który uzdalnia nas do bycia wytrwałym. Nie przez jakiś czas, ale do końca. Możemy się potykać, zastanawiać, czasem upaść, ale reasumując nasz kierunek nie może się zmienić. Im więcej wierności, tym więcej nieba. A tu na ziemi, niestety, więcej cierpienia. Raz wybierając, CIĄGLE wybierać muszę. Ale cierpienia ofiarowane Bogu nie są bezsensowne, nigdy nie zostają zapomniane i bezowocne. Dają cnotę, wieniec chwały. Tworzy nas bardziej doświadczonymi i mocnymi. Bo cóż może nauczyć nas wygoda i pasmo sukcesów? Pamiętajmy, pycha kroczy przed upadkiem. A im większa, tym głośniejsze spotkanie z ziemią. A więc ucisk, wytrwałość, cnota dają NADZIEJĘ, która nie zawodzi. Nadzieja dana przez Boga nie jest matką głupich. Bo tylko ludzka rozczarowuje. Nadzieja to nasza przyjaciółka, która przez swoją obecność ciągle nam przypomina, że tam, o tam, na brzegu Życia Ktoś na nas czeka. A my płynąc po ocenach zdarzeń i sytuacji oraz relacji, dzięki dobrym wyborom, dostąpimy zaszczytu nazwania przez Oczekującego: godnymi zaufania, godnymi Jego Miłości. I wtedy dostąpimy zaszczytu niebiańskiej Chwały. 

Często nam się myli, chcemy chwały na ziemi, a ucisku może tam, kiedyś.

Pamiętajmy, że prawidłowo jest: ucisk na ziemi, czytaj: w czasie. A czas ma to do siebie, że przemija. A chwała tam, w wieczności, która nie ma końca! Stąd Abp Sheen często mówił, że cierpienie potrafi nas wypełnić do końca, że krzyczymy: już nie mogę. A radość, szczęście nigdy nas nie przerasta. Nigdy nie jest dość. Jakby cały czas pozostaje przestrzeń do ogarnięcia. To właśnie ona czeka na Niebo, w którym szczęście zatryumfuje, a ucisku brak.

 Pamiętajmy też, że wytrwałość bierze się z wiedzy. Bądźmy ludźmi wierzącymi, używającymi także ratio. Nie kierujmy się legendami ludowymi, pogańskimi zwyczajami. Mamy możliwość zdobycia wiedzy o Bogu. O jego Nowym Przymierzu.

Często może zastanawiamy się, dlaczego upadłem, poddałem się, przestraszyłem się innego myślenia. Dlaczego nie miałem odwagi. Bo nie byłem pewien. W sumie to mało wiem na ten temat, by się wypowiadać. A cóż więcej, by bronić. No właśnie, ile wiemy o naszym dobrym Bogu? Może przez naszą niewiedzę tak często nie dotrzymujemy słowa i dezerterujemy?

 

Powiedzą, co niektórzy: łatwo napisać. To tylko słowa. A życie jest dużo bardziej skomplikowane.

Macie rację. To słowa, a raczej pisemna refleksja. Jednak oparta na Słowie Odwiecznym, a nie na wymysłach mojego jestestwa. Słowa Boga spisane w Biblii, którą tak rzadko czytamy, czekają na to, aż ktoś je weźmie i przyswoi. I uwierzy. I będzie wiedział, że to wszystko realna perspektywa. Prawda.

A życie, tak, jest najlepszą weryfikacją naszych planów i zamierzeń, ale także naszego charakteru, postanowień, przyrzeczeń. Naszej wierności.

Bóg nie chce nas słabych, nie ma nas za takich. Dlatego polem sprawdzenia nie jest łąka usłana kwiatami, ale ziemia, która wymaga pracy. Bo w ten sposób możemy zostać wyegzaminowani. Zdać sprawdzian z miłości.

Święty Jan Paweł II pisał:

Poznać Boga i Jego Syna znaczy przyjąć tajemnicę komunii miłości Ojca, Syna i Ducha Świętego we własnym życiu, które już teraz otwiera się na życie wieczne przez uczestnictwo w życiu Bożym. Życie wieczne jest zatem życiem samego Boga i zarazem życiem synów Bożych. Wobec tej nieoczekiwanej i nieogarnionej prawdy, która przychodzi do nas od Boga w Chrystusie, reakcją wierzącego musi być niesłabnące zdumienie i bezgraniczna wdzięczność» (Evangelium vitae, 37-38).

 

Gdy jest nam naprawdę ciężko i wydaje się, że to już koniec. Że jesteśmy bez szans. Opuszczeni, zostawieni całkowicie sami sobie. I trwamy w tej naszej ciasnej beznadziei, destrukcyjnej i bezsensownej. Spójrzmy nocą w niebo.

Gdy pytasz się: gdzie jest Bóg? Spójrz w niebo. Zobacz. Makrokosmos miga i świeci dla ciebie. Gwiazdy i księżyc nie są zarezerwowane dla tych lepszych. Są tak samo dla wszystkich. Nieprzeniknione, czasem trudniej je zobaczyć, ale one są cały czas. Trwają na firmamencie. Są jak małe lampioniki, mienią się jak brokat. Letnie noce pięknie pokazują ten zamysł i stworzenie przez Boga. Ubogacają nas, dają poczucie piękna, zachwytu. Specjalnie dla nas. Czasem myślimy, że piękno trwa niewzruszone. Nie cierpi razem z nami. Tylko dalej migocze, igra z naszym smutkiem. Droczy się.

Może po to, by nam uzmysławiać na nowo, że jest coś stałego, i jest Ktoś stały. I cokolwiek by się nie działo, ono, On trwać będzie.

Czy my też tak chcemy? Chcemy trwać, a nie przemijać?

Jasne. Pragnienie nieśmiertelności jest w każdym! z nas potężne. Od wieków. Ale to przemijanie ma sens. Bo dzięki niemu będziemy w stanie odróżnić wieczność. I nie powtórzy się historia z Edenu, bośmy nie wiedzieli i daliśmy się skusić.

I gdy jeszcze się spytasz: gdzie jest Bóg? Spójrz w siebie, w swoje serce. Ta ciemna gwiazda, Twój mikrokosmos, niech Ci mówi donośnym głosem o Twoich najgłębszych pragnieniach, marzeniach, dobroci, jej niedocenieniu. Każdy z nas ma taką ukrytą wiedzę i chęć, by wybaczyć, przeprosić, by postąpić inaczej, by naprawić czy wyprostować, by zmienić czyny, które uderzają w mojego brata/siostrę, by nie żyć ich kosztem. Ale potem dochodzi bardziej pewny głos i mówi, że nie teraz, może kiedyś…

Tak więc, gdzie jest Bóg? Dlaczego świat wygląda tak jak wygląda?

Bo ukryliśmy głęboko Boga w sercu, tak bardzo, że dajemy Mu odetchnąć tylko na święta, a i to zbyt długo dla niektórych. Ukryty, stłamszony. Nie ma nic do powiedzenia. Nasze ja jest pewniejsze.

Dlatego Herbert nam mówi:

(…)

strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany – czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów

Bądź wierny Idź

 

Dzisiejszy psalm doskonale oddaje nasze zamysły:

 

Gdy patrzę na Twoje niebo, dzieło palców Twoich,
na księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:
czym jest człowiek, że o nim pamiętasz,
czym syn człowieczy, że troszczysz się o niego?

 

Uczyniłeś go niewiele mniejszym od aniołów,
uwieńczyłeś go czcią i chwałą.
Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich,
wszystko złożyłeś pod jego stopy:

 

No czym jesteśmy, Panie, wobec Ciebie. Wszechmogącego, Wszechwiedzącego?!

Twoja pamięć pozwala nam uwznioślić się patrząc na Twój firmament i nie być przytłoczonym. Choć tak malutcy jesteśmy. A pod nasze stopy złożyłeś całą ziemię. Jednak pamiętajmy i my, że prawdziwa wielkość człowieka wynika z Syna Człowieczego, z Jezusa Chrystusa! Bo Jemu dałeś cześć i chwałę, i władzę. A przez Niego i dzięki Niemu również nam!

 

Bracia i Siostry,

Uduchowieni i uwzniośleni pięknem, które dla nas stworzył nasz dobry Bóg, bądźmy mądrymi w myśleniu i postępowaniu.

Co ma nam do powiedzenia Pierwsze Czytanie?

Między innymi:

To mówi Mądrość Boża: Pan mnie stworzył, swe arcydzieło, przed swymi czynami, od dawna. Od wieków jestem stworzona, od początku, zanim ziemia powstała

 

Czymże jesteś, Mądrości? A raczej kim? Przyjęłaś jakieś ciało?

Fakt. Twoja wyższość wynika z pierwszeństwa. Jesteś pierworodnym dziełem Stwórcy. Wyprzedziłaś inne zamysły. Byłaś przed nami. Przed tą ziemią, przed wszystkim. Byłaś mistrzowskim rzemieślnikiem, duchem stwórczym?

Mówisz do nas dalej:

Ja byłam przy Nim mistrzynią, rozkoszą Jego dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim, igrając na okręgu ziemi, znajdując radość przy synach ludzkich

Czy może małą dziewczynką, która bawi się u stóp Boga?

Jednak pełna radości chcesz się bawić także z nami, ludźmi?

Kim jesteś Mądrości? Jak Cię posiąść?

 

Tajemnicę Twoją rozwiał Jan Ewangelista, gdy napisał:

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo.

Słyszeliśmy też:

A głos z nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie.

 

Czy sformułowania te nie są podobne?

Kogo nam przywołują w pamięci?

Tego, Który jako Słowo stał się Ciałem. I Tego, Który był wypełnieniem wszystkich proroctw. Tego, który trwa w doskonałej jedności Trójcy, i w naszym niedoskonałym, lecz świętym Kościele.

 

W tym tygodniu będziemy wspominać kolejnych ludzi, którzy szczęśliwymi się okazali, mimo że świat nie nazwałby by ich w ten sposób.

Pierwszy, święty brat Albert Chmielowski. Z naszego punktu widzenia uzdolniony artysta, który zaprzepaścił swój talent i zajął się nędzarzami, stając się także biedakiem. Poza tym, przez walkę w powstaniu, stracił nogę. Ogólnie jako już 15-latek był sierotą. Musiał uciekać za granicę, bo pochodzący ze szlacheckiej rodziny, nie miał przyszłości w Polsce, która nie istniała na mapach. I tak patrząc na niego czujemy współczucie, może jakiś wyrzut sumienia, ale nie taki wielki, żeby samemu zrobić coś w tym temacie więcej. Ale z Bożej perspektywy jest wielki patriotyzm i poświęcenie dla ziemskiej Ojczyzny, jest wielki ból po stracie rodziców, wielki ucisk w codzienności pod zaborami, zdobywanie wiedzy, nauka. Szansa na emigracji, wsparcie. Szkoła malarska, znajomość z wielkimi artystami. Jest też powrót i Ecco Homo, który porusza jego ciemną gwiazdę i staje się jaśniejącą gwiazdą dla tych, których już nikt nie widzi. I tak dla wielu noc stała się dniem. Miłość dała światło. Za mało?

Brat naszego Boga.

Drugi, święty Romuald, opat. Założyciel kamedułów. Syn księcia, który dzięki ojcu, choć nie na jego uciechę, stał się eremitą. I tak umarł dla świata, by rozpocząć życie dla wieczności. Dla wielu zachowanie niepojęte. Wybrać umartwianie zamiast pałaców. A jednak można. I to bez przymusu. Z miłości.

Trzeci, święty Alojzy Gonzaga. Także bogato urodzony, w książęcej rodzinie. Jako pierworodny miał być dziedzicem, a jednak wstąpił do Jezuitów. Nie na przekór ojcu, ale z miłości do Boga i Jego Matki, Maryi. Miał być wyświęcony, ale umarł zarażając się dżumą od tych, którymi się opiekował, mimo uwag współbraci. Jednak święty. Jeden z najmłodszych. 23-latek powołany do Nieba. Cieszył się tym faktem. Razem ze Stasiem Kostką oręduje za studentami, ministrantami. I zapewne za naszym drogim Księdzem Proboszczem, który obchodzi w tym dniu 22. Rocznicę Święceń Kapłańskich! Samych obfitości łask Bożych, nieustającej opieki NMP i tego Ducha, który rozrywa kajdany niewoli grzechu, który ożywia do świętości i daje niesłabnący zapał do czynienia samego dobra. Dziękujemy za dar posługiwania w naszej parafii i modlitwy, które pozwalają nam stawiać Boga na pierwszym miejscu, a dzięki temu mamy wszystko na właściwym miejscu. Niech święty Alojzy prowadzi Cię i wspiera swoją odwagą i miłością oraz Twoich wspaniałych Ministrantów, którymi ten młodziutki święty się zacnie opiekuje. Szczęść Boże!

I czwarty, święty Paulin z Noli. Także pochodzący z bogatej rodziny. Wszechstronnie wykształcony. Przyjaciel świętych: Augustyna i Hieronima. Po utracie maleńkiego syna, razem z żoną, postanowił częściowo wysprzedawać swój majątek. W końcu oboje przyjęli mnisi styl życia, a on stał się księdzem i wreszcie biskupem. W międzyczasie pozostał mu tylko majątek w Noli, w którym to założył wspólnotę monastyczną. Wielką część klasztoru przeznaczył dla swoich patronów, jak mówił, czyli dla ubogich.  Cały swój majątek “roztrwonił” na dzieła Boże, z miłości do Niego. Zacni jego znajomi mówili także, że roztrwonił swój talent poety. A on na to: Wyrzeczenie się lub sprzedaż dóbr doczesnych, posiadanych na tym świecie, nie jest końcem, ale jedynie początkiem biegu w zawodach; nie jest, by tak powiedzieć, metą, lecz tylko startem. Bowiem atleta nie wygrywa, gdy się odziewa, lecz zdejmuje swe szaty, ażeby stanąć do walki; a zasługuje na koronę zwycięzcy dopiero wtedy, gdy walczył, jak się godzi.

I dalej: Dla mnie jedyną sztuką jest wiara, a poezją Chrystus.

 

 Jak widzimy przykład życiowych decyzji świętych z tego tygodnia jest niezwykle mocny i wymowny. Bóg nie powołuje nie tylko biedaków, maluczkich. Bóg powołuje każdego i na Jego głos nie ma silnego. Jedynym pytaniem i jedyną odpowiedzią jest: MIŁOŚĆ.

 

Zbliżając się ku wieczorowi i do naszych pięknych migoczących iskierek.

 

Wiemy w ostatnim czasie, co znaczy słowo: upał. Rozumiemy i czujemy.

I wiemy też jak wielkim darem jest lekki wiaterek, smagający nas po głowie, ożywiający spieczone ciała.

Tak samo jest z Duchem Świętym, który jak ten delikatny powiew daje wytchnienie, orzeźwienie, pełnię życia.

Bądźmy wrażliwi. Wyostrzajmy zmysły. By nie zawiał gdzieś obok nas. Niezauważony.

I Jego Imię, którego nie rozumiemy jeszcze, ale przyjdzie czas, że posiądziemy i tę wiedzę. Na razie wychwalajmy Jego Imię. Wszyscy.

 

Bracia i Siostry,

Dobrego Tygodnia, pełnego chwały. Chwały, która w czwartek przejdzie naszymi ulicami.

A dla Solenizantów i Solenizantek większego podmuchu Ducha.

Z Bogiem w sercu i na ustach.

 

 M.P.