24 GODZINY MĘKI NASZEGO PANA JEZUSA CHRYSTUSA – godzina szesnasta

Piatek po IV Niedzieli Wielkiego Postu

Szesnasta Godzina II

8 do 9 rano

Biczowanie Jezusa.

Moj najczystszy Jezu, jesteś już przy kolumnie. Rozjuszeni żołnierze luzują Twoje więzy, żeby przywiązać Cię do kolumny. Ale to nie wszystko, oni zdzierają z Ciebie szaty, aby zmasakrować twoje Najświętsze Ciało. Moja Miłości, Moje Życie, czuję, że omdlewam z bólu widząc Cię obnażonym. Dygoczesz od stóp do Głowy i Twoje Najświętsze Oblicze pokrywa się dziewiczą purpurą wstydu. Jesteś tak zmieszany i wyczerpany, że nie możesz ustać na własnych nogach i nieomalże upadasz u stóp kolumny. Ale żołnierze podtrzymują Cię, nie żeby Ci pomóc, ale aby móc Cię przywiązać i zapobiec Twemu upadkowi.

Sięgają teraz po sznury i krępują Twoje ramiona, a robią to tak mocno, że te natychmiast nabrzmiewają, a z koniuszków Twoich palców spływa Krew. Następnie przeciągają sznury i łańcuchy przez żelazny pierścień kolumny i opasując je wokół Twojej Najświętszej Osoby aż do samych stóp, przymocowują Cię do kolumny tak ściśle, że nie możesz uczynić nawet najmniejszego ruchu, co pozwala im na swobodne znęcanie się nad Tobą.

Mój obnażony Jezu, pozwól, że wyrzucę z siebie swoje uczucia, w przeciwnym razie nie będę w stanie przyglądać się Twoim cierpieniom. Jak to być może? Ty, który przyoblekasz wszystko co żyje, słońce w światło, niebo w gwiazdy, rośliny w liście, ptaki w pióra…Ty obnażony? Cóż to za zuchwałość! Ale Mój kochający Jezus z oczami rozjaśnionymi wewnętrznym światłem zwraca się do mnie: “Ucichnij, O dziecko – koniecznym było, abym został obnażony dla dania zadośćuczynienia za tak wielu, którzy pozbawiają się wszelkiej skromności, czystości i niewinności; którzy pozbawiają się każdego dobra, cnoty i Mojej Łaski a przyoblekają się w każdy rodzaj brutalności, prowadząc życie podobne do bestii. Moim dziewiczym rumieńcem chcę uczynić zadośćuczynienie za nieprzeliczone sprośności, luksusy i bestialskie przyjemności. Dlatego też, zwracaj baczną uwagę na to wszystko, co robię, czyń ze Mną zadośćuczynienia i postaraj się uspokoić.”

Biczowany Jezu, Twoja Miłość przelewa się z jednego nadmiaru w drugi. Widzę, że kaci biorą bicze i biją Cię tak niemiłosiernie, że całe Twoje Przenajświętsze Ciało staje się sine. Zacietrzewienie i furia, z jaką Cię biją, są tak wielkie, że natychmiast czują się zmęczeni i dwóch dalszych zajmuje ich miejsce. Chwytają witki zakończone kolcami i biją nimi tak mocno, że Krew natychmiast zaczyna spływać strugami z Twojego Najświętszego Ciała. Uderzenia docierają wszędzie, tworząc otwarte bruzdy. Ale to jest jeszcze stale za mało. Dwóch następnych zajmuje miejsce i łańcuchami z nabitymi hakami kontynuują okrutną masakrę. Już przy pierwszych uderzeniach, to ciało zbite i poranione, rozszarpywane jest jeszcze bardziej i kawałki spadają na ziemię, odsłaniając nagie kości. A Krew spływa w takiej ilości, że tworzy jezioro wokół kolumny.

Mój Jezu, Moja obnażona Miłości, podczas gdy Ty stoisz pod tym gradem ciosów, ja obejmuję Twoje stopy, mogąc w ten sposób dzielić z Tobą ból i przykryć się całkowicie Twoją Najcenniejszą Krwią. Każdy cios, jaki otrzymujesz staje się raną w moim sercu, głównie dlatego, że nadstawiwszy uszu, słyszę Twój jęk, niedosłyszalny dla innych, ponieważ grad uderzeń zagłusza przestrzeń wokół Ciebie. A Ty mówisz, jęcząc: “Wszyscy, którzy mnie kochacie przyjdźcie uczyć się heroizmu prawdziwej Miłości! Przyjdźcie, aby ugasić w Mojej Krwi pragnienie waszych pasji, pragnienie tak wielu ambicji, tak wielkiej próżności i zbytku oraz tak wielkiej zmysłowości! W tej Mojej Krwi znajdziecie lekarstwo na całe wasze zło.”

Jęcząc, kontynuujesz: “Spójrz na Mnie, O Ojcze, jestem cały poraniony od gradu uderzeń. Ale to jeszcze nie wszystko. Chcę utworzyć tak wiele ran w Moim Ciele, aby uczynić wystarczającą ilość schronień dla wszystkich dusz w Niebie Mojego Człowieczeństwa i w ten sposób ukształtować ich zbawienie we Mnie, a następnie spowodować ich przejście do Nieba Mojej Boskości. Mój Ojcze, pozwól każdemu uderzeniu tego biczowania uczynić Ci zadośćuczynienie, jeden za jeden, za każdy rodzaj grzechu i w miarę jak uderzenia spadają, odpuść grzechy tym, którzy je popełniają. Niechaj te ciosy rozświetlą serca ludzi i powiedzą im o Mojej Miłości, skłaniając do poddania się Mnie.”

I gdy to mówisz, Twoja Miłość jest tak wielka, nie zależnie jak wielki jest ból, że nieomalże skłaniasz torturujących Cię do zadawania Ci jeszcze silniejszych uderzeń. Mój ogołocony z Ciała Jezu, ogrom Twojej Miłości przytłacza mnie, czuję, że tracę zmysły. I nawet jeśli Twoja Miłość jest niezmordowana, to kaci nie mają już siły do kontynuowania Twojej bolesnej masakry.

Przecinają teraz sznury a Ty nieomalże martwy upadasz w Swoją własną Krew. I widząc kawałki Swojego ciała, czujesz, że umierasz z bólu, znajdujesz bowiem dusze potępione w tych strzępach ciała wyrwanych z Ciebie. A ból ten jest tak wielki, że z trudem chwytasz powietrze w Swojej własnej Krwi.

Mój Jezu, pozwól mi wziąć Cię w Moje ramiona i odnowić Cię choć trochę moją miłością. Całuję Cię i moim pocałunkiem zamykam w Tobie wszystkie dusze, tym sposobem nikt nie będzie już zgubiony, a Ciebie proszę – pobłogosław mnie.