Św. Józef Oblubieniec Najświętszej Maryi Panny – refleksja

REDEMPTORIS CUSTOS

 

Kochani,

Przed chwilą skończył się Marzec.

Miesiąc Józefowy.

Bo to w nim obchodziliśmy Uroczystość Św. Józefa, Oblubieńca NMP.

 

Dlatego nie sposób przejść obojętnie i nie poddać się refleksji na temat tego tajemniczego świętego.

Pozwólcie, że podzielę się z Wami kilkoma myślami o człowieku, któremu Bóg powierzył straż nad swymi najcenniejszymi skarbami.

Oprzemy się na tytułowej Adhortacji JPII z 1989r.

 

OPIEKUN ZBAWICIELA.

 

Tak z ludzkiego punktu widzenia ten Józef to taki mało ciekawy człowiek. W Piśmie nie słyszymy ani jednego jego słowa. Ani jednego!

Powiedzieć o nim małomówny to chyba nic nie powiedzieć.

Być może lubił ciszę i takim też był.

A może nie powiedział nic tak wielkiego, żeby Ewangeliści zapisali to na kartach.

Józef to święty bez fajerwerków, bez płomiennych kazań, spektakularnej śmierci męczeńskiej, bez wielkiej pozycji w świecie.

Ot skromny cieśla, prowadzący warsztat.

Pokochał i ożenił się z młodszą od siebie kobietą, Maryją, która również go bardzo kochała.

Ich małżeństwo było zgodne i szczęśliwe.

Mieli jednego syna, Jezusa, który wychowywał się w zaciszu domowym, a potem pomagał ojcu w pracy. Uczył się zawodu.

Byli bardzo pobożną rodziną żydowską, przestrzegali prawa i obchodzili święta.

Mieszkali w Nazarecie, niezbyt sławnej miejscowości.

Nie odznaczali się jakimiś nadzwyczajnymi darami.

Później Józef zmarł.

Maryja została sama z synem.

Następnie syn opuścił ją i rozpoczął swoją działalność.

Stawał się coraz bardziej kontrowersyjny, ale też sławny.

Czynił cuda, mówił dziwne rzeczy, znał świetnie Pisma, prawo. Pouczał Żydów. Nauczał o Dobrej Nowinie, miał swoich uczniów, mówił prawdę.

Przez to cały czas się narażał. Faryzeuszom.

Często był niezrozumiany. Ludzie zbyt dosłownie traktowali jego słowa.

Uważał się za Syna Boga.

Ten Jezus, syn cieśli, z Nazaretu?

To było nie do pomyślenia.

Bluźnierca nie może chodzić po tej ziemi.

I skazali go na śmierć. Przez haniebne ukrzyżowanie.

Maryja przeżyła odejście dwóch najważniejszych mężczyzn, męża i syna.

Potem zaopiekowała się uczniami syna, stała się im matką, a oni dziećmi.

Patrząc okiem sąsiada, biedna ta Maryja. Wdowa, syn skazany i uśmiercony, bo coś sobie ubzdurał i brnął do końca.

Jako matka mogła go odwieść od tej działalności.

A ona tylko płakała pod krzyżem.

I cierpiała.

A potem?

Zapewne spotkała się z synem, który powstał z grobu.

I sam wziął ją do siebie. Całą piękną.

Ot tak kończy się ta historia.

 

Czy rzeczywiście opis ten obrazuje całość historii Rodziny Nazareńskiej?

Sami znamy odpowiedź.

To tylko punkt widzenia mało wtajemniczonego.

Można powiedzieć niewierzącego.

 

A więc jaka jest prawda?

Czy było coś więcej, może inaczej?

 

Można by rzecz, że to co dla oczu, widoczne, cielesne, wytłumaczalne, zrozumiałe, stanowi tę rzeczywistość.

Ale istnieje świat niewidzialny, świat wiary, tajemnicy, która stanie się oczywista w wieczności.

Duch i kontemplacja.

Jakie miał myśli, o czym marzył, co chciał osiągnąć?

Jak wyobrażał sobie życie z Maryją, ile chciał mieć dzieci, jak je wychować?

Nad czym rozmyślał, jak często się modlił?

Czy rzeczywiście był mocnej wiary i wielkiej ufności Bogu?

Czy wierzył w sny prorocze?

Czy był z natury lękliwy, słaby, chorowity?

Czy przejmował się opinią ludzi?

Czy był wierny i odpowiedzialny?

Czy umiał kochać, czy nie wstydził się miłości?

Przecież był mężczyzną.

Jak tratował swoją żonę, niewiastę?

Jak partnerkę czy służebnicę?

Jak traktował wreszcie Jezusa?

Czy był szczęśliwy?

Żył cicho i odszedł po cichu.

Może byś się tak raz odezwał?

Ludzie mają cię za mięczaka.

Na wszystko się zgadzasz, jakbyś nie miał własnego zdania.

Nie odnalazłbyś się w dzisiejszych czasach.

 

Ty dalej stoisz taki pokorny, z lilią w ręku. Trzymając Jezusa w uścisku.

I tak patrzysz sobie na nas. I słyszysz nasze modlitwy i jęki, i prośby, i zażalenia.

I tak sobie myślisz. Jacy oni niegramotni. Niby umieją słuchać, umieją czytać. Uczą się myśleć logicznie, rozwiązują łamigłówki. Uczą się czytania ze zrozumieniem.

A dalej są ignorantami.

Biorą mnie za tego kim nie jestem.

Trudno im zrozumieć jedną moją historię, bo sami dobudowują własne na mój temat.

Nie umieją pobyć w ciszy, z ciszą. Popatrzeć na mnie. Pomyśleć, rozważyć akurat nie moje słowa, ale zachowanie, czyny, wybory.

Przecież byłem człowiekiem czynów, decyzji.

Można wiele się ode mnie nauczyć.

A oni tak dalej, jakoś z pobłażaniem na mnie patrzą.

Może mi współczują, że Jezus nie był moim synem. Biologicznym.

Że nie miałem wielkich uciech i namiętności z Maryją.

Takie życie w rodzinie, ale w celibacie.

Jak mogłem być szczęśliwym?

Czy żałowałem decyzji wcześniej podjętych?

 

Masz rację Józefie.

Biedni jesteśmy.

Świat nas mami i ogłusza. Sami wolimy nie słyszeć prawd.

Nie potrafimy się zmierzyć z ciszą.

Boimy się, że może usłyszymy głos z własnego sanktuarium.

 

Ale po co się bać?

Skoro i Ty usłyszałeś, nie bój się Józefie!

Nie bój się.

Dobrze, to zacznijmy od początku.

Miałeś fach w ręku. Byłeś pracowity, zaradny życiowo.

Odpowiedzialność to Twoje drugie imię.

W końcu ożeniłeś się z piękną niewiastą, Maryją.

Mówi się, że rzeczywiście małżeństwo zmienia życie.

To już nie tylko Ty, ale Ty i Ona, jako jedno.

I nagle bum.

Twoja żona zachodzi w ciążę.

I to nie z Tobą.

Nie spodziewałeś się tego po niej.

Wręcz trudno w to uwierzyć.

A jednak stało się.

Mimo wielu emocji i pytań, i na pewno jakichś żalów, nie ulegasz gwałtownemu gniewowi.

Kochasz swoją żonę dalej. Mimo wszystko.

I obmyślasz plan jak ją uchronić przed pohańbieniem przez ludzi.

Grozi jej śmierć!

Muszę ją ochronić i jej dziecko także.

Obieram plan.

 

Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.

 Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł:

Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów.

 

Ale jak to?

Anioł pański?

Z Ducha Świętego?

I co ja mam być ojcem?

Jezus?

Cóż począć na to niezwykłe poczęcie?

Czy mam uwierzyć, zaufać?

Będę wychowywał Mesjasza, na którego wszyscy czekamy?

Dlaczego ja?

A Maryja, droga Maria?

Będzie matką Syna Boga?

Jak to możliwe?

Wiedziałem, że jest niezwykle pobożna i oddana Bogu.

Ale bez przesady.

Czy dam radę?

Muszę pomyśleć.

 

Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański.

 

Dobrze. Skoro tak to sobie Boże zaplanowałeś to niech Ci będzie.

Ty wiesz lepiej. Widzisz więcej.

Jeżeli uważasz, że dam radę, to też tak będzie.

Odtąd moje życie się zmieni i to bardzo.

Ale nie mogę zburzyć misternego planu Boga, który rozpoczął się już dawno temu.

Boże, niech mi się stanie!

Ja będę się nimi opiekował, a Ty nami.

Wiem. Nie jesteśmy sami.

Ale wiedz, że nie mam zamiaru tego opowiadać wszystkim.

Wolę żyć w spokoju, na ile się da.

A nie robić z siebie wielkiego człowieka.

 

I tak rozpoczyna się historia Józefa.

POWOŁANY NA OPIEKUNA ZBAWICIELA „Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie

 

JPII pisze:

+

W tych okolicznościach „Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić ją potajemnie” (Mt 1, 19). Józef nie wiedział, jak ma się zachować wobec „cudownego” macierzyństwa Maryi. Szukał zapewne odpowiedzi na to dręczące go pytanie, ale nade wszystko szukał wyjścia z tej trudnej dla siebie sytuacji. Gdy więc „powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów»

 

U początku tego pielgrzymowania wiara Maryi spotyka się z wiarą Józefa.

 

Józef wprawdzie nie odpowiedział na słowa zwiastowania słowami, tak jak Maryja, natomiast „uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie” (Mt 1, 24). To, co uczynił, było najczystszym „posłuszeństwem wiary”.

 

Józef — wraz z Maryją — jest pierwszym powiernikiem tej tajemnicy Boga żywego. Wraz z Maryją — a także ze względu na Maryję — uczestniczy on w tym szczytowym etapie samoobjawiania się Boga w Chrystusie, uczestniczy od samego początku.

+

 

I tak Maryja została wzięta przez Józefa. Zaczęli tworzyć rodzinę. I spodziewali się dziecka. Czy Maryja z Józefem rozmawiała o Zwiastowaniu, czy wyjaśnili sobie tę sytuację, czy razem trwali w tej tajemnicy? Zapewne zaakceptowali ten stan i rzeczywiście stanowili jedność. Bez tego nic by się nie udało. Widzimy jak bardzo jest ważna człowiecza współpraca z Bogiem.

Swoiste tak na Jego plan.

I tak miłość Maryi i Józefa nabrała nowego znaczenia i koloru. Obok oblubieńczej stanęła ta dziewicza, czysta.

Co nie przekreśliło, jak widać, tworzenia rodziny.

 

JPII pisze:

+

Ale podczas gdy małżeństwo Adama i Ewy stało się źródłem zła, które ogarnęło cały świat, małżeństwo Józefa i Maryi stanowi szczyt, z którego świętość rozlewa się na całą ziemię. Zbawiciel rozpoczął dzieło zbawienia od tej dziewiczej i świętej unii, w której objawia się Jego wszechmocna wola oczyszczenia i uświęcenia rodziny, tego sanktuarium miłości i kolebki życia.

 

„Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie”. To, co się w Niej poczęło, „jest z Ducha Świętego” — czyż nie na podstawie tych słów wypada przyjąć, że także i owa męska miłość Józefa do Maryi poczęła się wówczas na nowo z Ducha Świętego? Czyż nie trzeba myśleć o tej miłości Bożej, która rozlana w sercu ludzkim przez Ducha, który nam jest dany (por. Rz 5, 5), kształtuje najwspanialej wszelką ludzką miłość? Kształtuje również — i owszem, w sposób szczególny — miłość oblubieńczą małżonków, pogłębiając w niej wszystko to, co po ludzku godne i piękne, co nosi znamiona tego wyłącznego zawierzenia i przymierza osób, autentycznej „komunii” na podobieństwo Tajemnicy trynitarnej.

+

 

I tak trwają. Do czasu, gdy muszą udać się na wielki spis ludności, do Betlejem, skąd pochodził Józef.

Akurat wtedy, gdy wszystkie gospody i miejsca wypoczynku były zajęte, Maryja zaczęła rodzić.

Na pewno obydwoje byli przerażeni całą tą sytuację. Ale cóż było robić? Kobieta rodząca nie myśli o logistyce i szukaniu odpowiedniego miejsca. Józef musiał zachować zimną krew i szybko znaleźć jakieś lokum. Może nie najpiękniejsze, ale nie było czasu na wygody.

I tak Maryja urodziła syna w szopie, wśród zwierząt, i położyła Mesjasza w żłobie. Na sianie. Trudne to były warunki. Nigdy by nie przewidział Józef takiej sytuacji. Ale cóż go mogło zadziwić już w życiu, po Zwiastowaniu Maryi? Czyż sobie myślał, że Syn Boga urodził się w takiej nędzy? Może winił się za to albo przyjął to z pokorą? Duch Boży niewątpliwie czuwał nad nimi. I nad nim. Słowo Ciałem się stało. I Józef miał w tym swój udział. Dał radę. Był oparciem dla młodej Matki, która czuła się dzięki niemu bezpieczna. I szczęśliwa.

Potem znowu kolejne perturbacje.

Muszą uciekać przed Herodem.

Do Egiptu!

Matka z niemowlęciem ma udać się w niebezpieczną wyczerpującą drogę.

Ale cóż zrobić?

Pozwolić na śmierć syna?

W końcu to Bóg rządzi w tym małżeństwie.

Bo małżeństwo to wielka trójca, Bóg i małżonkowie.

I wyruszyli. I dotarli. I powrócili. Do Nazaretu.

 

JPII pisze:

+

Tak więc droga powrotna Jezusa z Betlejem do Nazaretu prowadziła przez Egipt. Jak Izrael wszedł na szlak wyjścia „z domu niewoli”, które to wyjście zapoczątkowało Stare Przymierze, tak i Józef, powiernik i współpracownik opatrznościowej tajemnicy Bożej, strzeże również na wygnaniu Tego, który wypełnia Nowe Przymierze.

+

 

I rozpoczęła się zwykła egzystencja. Codzienność.

Maluch rósł. Był coraz piękniejszy, silniejszy, mądrzejszy.

Ale nie przejawiał jakichś wielkich cech. Tych boskich.

Maryja była najlepszą mamą.

Józef był najlepszym tatą.

Na pewno zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności i niezwykłości swego powołania. Ale nie mógł się lękać, bo sparaliżowany strachem, nie byłby w stanie utrzymać rodziny, pracować, kochać żony i wychowywać syna.

 

JPII pisze:

+

prawną podstawą ojcostwa Józefa było małżeństwo z Maryją. Bóg wybrał Józefa na małżonka Maryi właśnie po to, by zapewnić Jezusowi ojcowską opiekę. Wynika stąd, że ojcostwo Józefa — więź, która łączy go najściślej z Chrystusem, szczytem wszelkiego wybrania i przeznaczenia (por. Rz 8, 28-29) — dokonuje się poprzez małżeństwo z Maryją, to znaczy przez rodzinę.

 

Ona porodzi syna — mówi Pismo — któremu nadasz imię Jezus.

 

Syn Maryi jest także synem Józefa, na mocy małżeńskiej więzi, która ich łączy.

 

Bóg wezwał św. Józefa, aby służył bezpośrednio osobie i misji Jezusa poprzez sprawowanie swego ojcostwa: właśnie w ten sposób Józef współuczestniczy w pełni czasów w wielkiej tajemnicy odkupienia i jest prawdziwie „sługą zbawienia”.

Jego ojcostwo wyraziło się w sposób konkretny w tym, że „uczynił ze swego życia służbę, złożył je w ofierze tajemnicy wcielenia i związanej z nią odkupieńczej misji;

posłużył się władzą, przysługującą mu prawnie w świętej Rodzinie, aby złożyć całkowity dar z siebie, ze swego życia, ze swej pracy;

przekształcił swe ludzkie powołanie do rodzinnej miłości w ponadludzką ofiarę z siebie, ze swego serca i wszystkich zdolności, w miłość oddaną na służbę Mesjaszowi, wzrastającemu w jego domu.

 

Bóg powierzył młodość naszego Zbawiciela wiernej straży świętego Józefa

 

Leon XIII podkreśla wzniosłość misji Józefa: „Przewyższa on wszystkich ludzi swoją pozycją, gdyż z rozporządzenia Bożego był opiekunem Syna Bożego i w przekonaniu otoczenia Jego ojcem. Naturalnym następstwem tego było, że Słowo odwieczne z pokorą było św. Józefowi poddane i okazywało mu cześć, jaką dzieci rodzicom okazywać winny”.

 

Wzrastanie Jezusa „w mądrości, w latach i w łasce” (Łk 2, 52) dokonywało się w środowisku świętej Rodziny, pod opieką Józefa, na którym spoczywało wzniosłe zadanie „wychowania”, czyli żywienia i odziewania Jezusa, nauczenia Go Prawa i zawodu, zgodnie z powinnościami przypadającymi ojcu.

 

Ważną rolę w procesie ludzkiego wzrastania Jezusa odgrywała cnota pracowitości, jako że „praca jest dobrem człowieka”, które „przekształca przyrodę” i sprawia, że człowiek „poniekąd bardziej staje się człowiekiem”.

 

„Ojcowska” miłość Józefa z pewnością wpływała na „synowską” miłość Jezusa i wzajemnie — „synowska” miłość Jezusa wpływała na pewno na „ojcowską” miłość Józefa: jakże zatem zmierzyć głębię tej jedynej w swoim rodzaju więzi?

Dusze szczególnie wrażliwe na działanie Boskiej miłości słusznie widzą w Józefie świetlany przykład życia wewnętrznego.

 

W Józefie urzeczywistnia się także idealne przezwyciężenie pozornego napięcia między życiem czynnym i kontemplacyjnym, możliwe dla tego, kto posiadł doskonałą miłość. Idąc za znanym rozróżnieniem między miłością prawdy (caritas veritatis) a koniecznością miłości (necessitas caritatis) możemy powiedzieć, że Józef przeżył zarówno miłość prawdy, czyli czystą, kontemplacyjną miłość Boskiej Prawdy, która promieniowała z człowieczeństwa Chrystusa, jak i konieczność miłości, czyli równie czystą miłość służby, jakiej wymagała opieka nad tym człowieczeństwem i jego rozwój.

+

 

Jan Paweł II pięknie pochyla się nad istotą ojcostwa Józefa. I nadaje kształt tej wyjątkowej więzi między Ojcem a Synem, między Józefem a Jezusem.

Choć obaj dobrze wiedzą, że tak do końca nie jest.

Niewątpliwie! Bóg dla nich obydwu jest Ojcem.

 

Bóg pięknie zaplanował sobie tę historię. Wejścia swego Syna w ludzką rodzinę.

Przez Świętą Rodzinę, która pozwalała Jezusowi spokojnie dorastać, uczyć się i miłować. To niezwykle istotny aspekt.

Gdyby Józef nie był silnym człowiekiem, rodzina z Nazaretu być może nie żyłaby tak normalnie?

A skąd Józef czerpał tę moc?

No właśnie. Z Boga.

Józef był silny wiarą. Nadzieją. Zaufaniem. Wiernością.

On po prostu naprawdę wierzył.

Wiedział, że Bóg jest i pokieruje jego życiem.

Tym bardziej, gdy stał się niejako KUSTOSZEM obiecanego Mesjasza.

Józef był ostoją dla Maryi i Jezusa.

Syn Boży na pewno wiele się nauczył od Józefa. Kochał go.

Tak po prostu.

 

 

JPII pisze:

+

Ponieważ „istota i zadania rodziny są ostatecznie określone przez miłość”, zaś „rodzina … otrzymuje misję strzeżenia, objawiania i przekazywania miłości, będącej żywym odbiciem i rzeczywistym udzielaniem się miłości Bożej ludzkości oraz miłości Chrystusa Pana Kościołowi, Jego oblubienicy”, wszystkie rodziny chrześcijańskie winny upodabniać się do świętej Rodziny, tego pierwotnego „Kościoła domowego”.

W niej bowiem „cudownym zamysłem Bożym żył … ukryty przez długie lata Syn Boży: jest ona więc pierwowzorem i przykładem wszystkich rodzin chrześcijańskich.

 

Wraz z wcieleniem „obietnice” i „figury” Starego Testamentu stają się „rzeczywistością”: miejsca, osoby, wydarzenia i obrzędy splatają się w całość zgodnie ze szczegółowymi poleceniami Bożymi, przekazywanymi za pośrednictwem anielskich posłańców i przyjmowanymi przez istoty szczególnie wrażliwe na głos Boga.

Maryja jest pokorną służebnicą Pańską, przygotowaną od początku czasów do roli Matki Boga;

Józef jest tym, którego Bóg wybrał, aby „strzegł porządku przy narodzeniu się Pana” jego zadaniem jest zatroszczyć się o „uporządkowane” wprowadzenie Syna w świat, z zachowaniem Boskich nakazów i praw ludzkich. Całe tak zwane życie „prywatne” czy „ukryte” Jezusa powierzone jest jego opiece.

+

 

To przy wielkich niepokojach i obciążeniu niezwykły dar. Dla Józefa.

Bowiem zostały mu powierzone dwa najcenniejsze skarby Boga!

Czyż to nie jest powód do samouwielbienia?

Czyż to nie jest powód do pochwały, podzielenia się z innymi?

By wiedzieli.

I by widzieli we mnie ojca Mesjasza?

 

Nie. Józef jest mocny. I zna swoją wartość.

Nie potrzebuje dowartościowania ze strony innych.

On pokłada ufność w Panu.

Robi swoje. Kocha i pracuje. Żyje. Jest szczęśliwy.

Bo żyje zgodnie z wolą Boga.

I to jest prawdziwe szczęście.

Niebo już tu na ziemi!

 

Józef potrzebuje spokoju, normalności przy całej tej niezwykłości zdarzeń.

Jest pokorny. Ubogi duchem.

Czysty sercem.

Nie rozmyśla. Nie naucza. Nie posługuje się słowem.

Ale czynem.

On nie czeka na lepszy moment.

Nie szuka łatwych rozwiązań, na skróty.

Nie ucieka. Nie obraża się.

Jak kocha to naprawdę i bierze z tą miłością wszystko.

Nie tylko to, co mu się podoba.

Nie odkłada na potem.

Ma zadanie. Myśli nad rozwiązaniem. Bóg go wspomaga.

I działa.

 

Nie tchórzy.

Nie upada.

Nie oddala się.

Nie zapomina.

Nie rezygnuje.

 

Taki jest święty Józef.

Prawdziwy mężczyzna.

Wzór do naśladowania dla wszystkich mężczyzn.

Autorytet dla chłopców i starców, dla mężów i ojców, dla księży i zakonników.

 

Takiego “Józefa” każda panna pragnie.

Odpowiedzialnego i sprawiedliwego.

Silnego i decyzyjnego.

Kochającego, który szanuje swoją żonę i troszczy się o swoje dzieci.

Pracowitego, potrafiącego być ojcem rodziny, głową domu.

 

Święty Józef nie bez powodu jest też opiekunem kobiet w ciąży, ale i matek. Jest obrońcą każdego ludzkiego życia!

Od poczęcia do naturalnej śmierci.

 

Jest także wspomożycielem przy ostatnim tchnieniu.

Sam bowiem umarł spokojny, spełniony, przygotowany. Wdzięczny. Kochany.

 

Józef jest patronem czystości.

Któż jak nie on!

 

A także wszystkich ludzi pracy.

Józef Rzemieślnik wspominany 1 maja.

 

JPII pisze:

+

„Św. Józef jest wzorem dla pokornych, których chrześcijaństwo wynosi do wielkich przeznaczeń; dowodzi on, że aby być dobrym i autentycznym naśladowcą Chrystusa, nie trzeba dokonywać” wielkich rzeczy, ale wystarczy posiąść cnoty zwyczajne, ludzkie, proste — byle prawdziwe i autentyczne.

 

Nad pracą Cieśli w domu nazaretańskim rozpościera się ten sam klimat milczenia, który towarzyszy wszystkiemu, co jest związane z postacią Józefa.

Milczenie to równocześnie w sposób szczególny odsłania wewnętrzny profil tej postaci. Ewangelie mówią wyłącznie o tym, co Józef „uczynił”.

Jednakże w tych osłoniętych milczeniem „uczynkach” Józefa pozwalają odkryć klimat głębokiej kontemplacji: Józef obcował na co dzień z tajemnicą „od wieków ukrytą w Bogu”, która „zamieszkała” pod dachem jego domu.

Można zrozumieć, dlaczego św. Teresa od Jezusa, wielka reformatorka kontemplacyjnego Karmelu, stała się szczególną odnowicielką kultu św. Józefa w zachodnim chrześcijaństwie.

 

Całkowita ofiara, jaką Józef złożył ze swego istnienia, aby godnie przyjąć Mesjasza we własnym domu, znajduje wytłumaczenie „w niezgłębionym życiu wewnętrznym, które kierowało jego postępowaniem i było dlań źródłem szczególnych pociech; to z niego czerpał Józef rozwagę i siłę — właściwą duszom prostym i jasnym — dla swych wielkich decyzji, jak wówczas gdy bez wahania podporządkował Bożym zamysłom swoją wolność, swoje prawo do ludzkiego powołania, swoje szczęście małżeńskie, godząc się przyjąć w rodzinie wyznaczone sobie miejsce i ciężar odpowiedzialności, ale rezygnując, mocą nieporównanej dziewiczej miłości, z naturalnej miłości małżeńskiej, która tworzy rodzinę i ją podtrzymuje.

To poddanie się Bogu, będące gotowością woli do poświęcenia się Jego służbie, nie jest niczym innym jak praktyką pobożności, która stanowi jeden z przejawów cnoty religijności.

+

 

Teraz widać lepiej prawdę o świętym Józefie.

Musiał być naprawdę wielkim człowiekiem.

Pełnym cnót i najlepszych zalet.

Posłuszeństwa Bogu.

Wiary.

Pracowitości.

Męstwa.

Sprawiedliwości.

Czystości.

Piękna miłości.

Skromności.

Ubóstwa.

Milczenia.

Opanowania.

 

On wszystko, tak jak małżonka Maryja, rozważał w sercu.

Był wybrańcem Boga.

Niczym Abraham.

 

Dlatego, gdy wspominamy Józefa, pamiętamy również o Abrahamie.

Święty Paweł pisze:

 

Bracia: Nie od wypełnienia Prawa została uzależniona obietnica dana Abrahamowi i jego potomstwu, że będzie dziedzicem świata, ale od usprawiedliwienia z wiary.

I stąd to dziedzictwo zależy od wiary, by było z łaski i aby w ten sposób obietnica pozostała niewzruszona dla całego potomstwa, nie tylko dla potomstwa opierającego się na Prawie, ale i dla tego, które ma wiarę Abrahama.

On to jest ojcem nas wszystkich, jak jest napisane: „Uczyniłem cię ojcem wielu narodów” przed obliczem Boga. Jemu on uwierzył jako Temu, który ożywia umarłych, i to, co nie istnieje, powołuje do istnienia.

On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co było powiedziane: „takie będzie twoje potomstwo”. Dlatego też poczytano mu to za sprawiedliwość.

 

Wierzyć wbrew nadziei to prawdziwa WIARA.

To prawdziwa Maryja i to prawdziwy Józef!

 

 

Jako postać biblijna św. Józef jest zwieńczeniem Starego Testamentu. Święty Józef jest doskonale oddany woli Bożej. Jako głowa Świętej Rodziny z Nazaretu, został przez Boga obdarzony wyjątkową łaską i zaufaniem, wyrażająca się w tym, że Bóg powierzył mu Marię i Jezusa – Syna Bożego pod jego opiekę, w związku z tym Kościół katolicki uważa go za postać wyjątkową, godną kultu i naśladowania.

Św. Józef przez Kościół katolicki jest ukazywany również jako pogromca duchów piekielnych.

 

Na całym świecie istnieją ośrodki badawcze prowadzące studia z zakresu józefologii, tj. refleksji teologicznej na temat świętego Józefa.

W Polsce m.in. w Kaliszu działa Polskie Studium Józefologiczne, a od 1673 tamtejsza bazylika kolegiacka Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny jest narodowym sanktuarium św. Józefa.

 

W każdy Pierwszy Czwartek Miesiąca, dzięki TV TRWAM, można uczestniczyć w pięknych świadectwach i we Mszy świętej właśnie z Sanktuarium Św. Józefa w Kaliszu.

Tam rzeczywiście dzieją się cuda.

Szczególnie wśród małżeństw wyczekujących potomstwa!

 

 

Kończąc tę przydługą refleksję o Józefie.

Niby milczek, a tyle można z jego życia wyciągnąć.

Kończąc pochylmy się nad Józefem, świętym, jako Patronem Kościoła.

 

Bo przecież to oczywiste. Skoro był Opiekunem swej Oblubienicy, Maryi, tak też jest Opiekunem Oblubienicy swego ziemskiego Syna, Jezusa, czyli Kościoła Powszechnego.

Czyli jest opiekunem i moim, i Twoim, nas wszystkich!

Czyż to nie wspaniała wiadomość?

Podziękujmy mu za jego opiekę i przeprośmy za chwilowe nieporozumienia.

Wypraszajmy przez niego niezliczone łaski.

 

JPII pisze:

+

Leon XIII wyjaśnia następująco: „Szczególna przyczyna tego, że św. Józef jest opiekunem Kościoła i że Kościół tak wiele się spodziewa po jego opiece i troskliwości, tkwi w tym, że był małżonkiem Maryi i domniemanym ojcem Jezusa Chrystusa … Józef był prawnym i naturalnym stróżem, opiekunem i obrońcą Rodziny świętej … Dlatego jest rzeczą słuszną i należy się św. Józefowi przede wszystkimi innymi, aby teraz swą niebieską potęgą strzegł i bronił Kościoła Chrystusowego tak, jak ongiś najsumienniej strzegł Rodziny z Nazaretu, gdzie było tego potrzeba”.

 

Jak stwierdza Konstytucja Soboru Watykańskiego II o Objawieniu Bożym, fundamentalną postawą całego Kościoła winno być „nabożne słuchanie Słowa Bożego”, czyli całkowita gotowość wiernego służenia zbawczej woli Boga objawionej w Jezusie. I oto już na początku dziejów odkupienia odnajdujemy wcielony wzór posłuszeństwa — po Maryi — właśnie w Józefie, który wyróżnił się wiernym wypełnieniem Bożych przykazań.

 

Dziś także mamy wiele powodów, aby tak samo się modlić:

 

„Oddal od nas ukochany Ojcze, wszelką zarazę błędów i zepsucia,

przybądź nam łaskawie z pomocą niebiańską w walce z mocami ciemności,

a jak niegdyś uratowałeś Dziecię Jezus od niebezpieczeństwa, które groziło Jego życiu

tak teraz broń Kościoła Bożego od wrogich zasadzek i wszelkiej przeciwności”.

Dziś też mamy nieustanne powody do tego, aby św. Józefowi polecać każdego człowieka.

+

 

Razem z Józefem zaśpiewajmy:

Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie, będą Ciebie wychwalali na wieki.

 

Polecam szczególnie odsłuch utworów z płyty zespołu Guadalupe “Oratorium o św. Józefie”. To istny balsam dla ciała i ducha.

 

 

Na zakończenie o świętym Józefie pragnę włączyć jeszcze jedną myśl.

 

 

Mężczyzna mógłby powiedzieć:

Jak zwykle wszystko przez kobiety.

Ewa i te sprawy.

Tu podobnie.

Wszystko zaczęło się od:

Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie…

 

Tu jednak inaczej.

Kiedyś przez Ewę. Dziś dzięki Maryi.

Ale jak widać to kobiety mają pierwsze słowo.

 

Życzę wszystkim mężczyznom tak mądrych i pięknych wybranek jak Maryja, by dzięki nim mogli okazać swoje męstwo i stanowić opiekę nad swoją rodziną.

Bo nie oszukujmy się.

Józef miał te cnoty i zalety, ale na Jego decyzje i zachowanie miała niemały wpływ jego żona, a potem i syn.

Rodzina jest tkanką zależną. Każdy od każdego.

 

Dlatego też Zwiastowanie Pańskie obchodzimy w miesiącu Józefowym, 25 marca.

 

 

REDEMPTORIS MATER

 

„Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.

 

PEŁNA.

Pełna ŁASKI. Kecharitoméne

Pan jest z Tobą.

Szczęśliwa jesteś między niewiastami.

 

Jak pisze JPII w Encyklice Matka Odkupiciela:

+

Pełna łaski, przy zwiastowaniu anielskim oznacza dar Boga samego; wiara Maryi, którą głosi Elżbieta przy nawiedzeniu, wskazuje na to, jak Dziewica nazaretańska odpowiedziała na ten dar.

Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełniły się słowa powiedziane Ci od Pana.

 

uzasadnieniem podwójnego pozdrowienia jest to, że w duszy tej „Córy Syjonu” odsłonił się niejako cały „majestat łaski” — tej łaski, jaką „Ojciec (…) obdarzył nas Umiłowanym”. Zwiastun mówi wszak do Maryi: „łaski pełna” —

 

W ten sposób, od pierwszej chwili poczęcia, czyli zaistnienia na ziemi, należy Ona do Chrystusa, ma udział w zbawczej łasce uświęcającej oraz w tej miłości, która swój początek znajduje w „Umiłowanym”, w Synu Ojca Przedwiecznego, który poprzez Wcielenie stał się Jej rodzonym Synem. Dlatego, za sprawą Ducha Świętego, w wymiarze łaski, czyli uczestnictwa Bożej natury, Maryja otrzymuje życie od Tego, któremu w porządku ziemskiego rodzenia sama dała życie jako Matka. Liturgia nie waha się nazywać Ją „Rodzicielką swego Stworzyciela” i pozdrawiać Ją słowami, które Dante Alighieri wkłada w usta św. Bernarda: „Córo Twego Syna”. A ponieważ to „nowe życie” Maryja otrzymuje w takiej pełni, jaka odpowiada miłości Syna do Matki, a więc godności Bożego macierzyństwa — stąd przy zwiastowaniu anioł nazywa Ją „łaski pełną”.

+

 

Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga.

 

Nie bój się Maryjo.

Nie bój się Józefie.

Znaleźliście łaskę u Boga!

 

Bóg zadbał o to małżeństwo.

Wiedział, że przychodzi do małżonki. Wybranki Józefa.

 

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida.

 

Nie wybrał samotnej dziewczyny.

Owszem wybrał czystą, najczystszą.

Ale postawił na poślubioną.

A więc zjednoczoną z mężczyzną.

Świętym węzłem małżeńskim.

By łatwiej jej było żyć i pełnić wolę Pana.

Nie zapomniał o niej samej.

Zasługiwała na wsparcie, nie tylko Boże, ale także ludzkie.

Obdarzył ją niejako, Józefem.

Czystym silnym wybrankiem.

 

Bóg postawił na małżeństwo.

By to w nim przyszedł na świat Jego Syn.

Jakże bardzo podniósł rangę związku kobiety i mężczyzny.

Do Sakramentu. Sanktuarium Życia.

Jak bardzo uwielbił Rodzinę.

 

Jakby chciał powiedzieć: tak ma wyglądać rodzina.

To jest najlepsze rozwiązanie.

Dla małżonków i rodziców, i dla dzieci. Dla społeczeństwa. Dla ludzkości.

Jakby Bóg powrócił do Raju, do Ewy i Adama.

I udowodnił, że jeśli tylko jest Miłość i prawdziwa współpraca z Nim, możliwe jest wszystko. Wszystko.

I Bóg się nie pomylił.

Pomylili się pierwsi rodzice.

I wolny wybór, wola człowieka nie stała się pomyłką.

 

Byle tylko chcieć i móc powiedzieć:

 

Przychodzę, Boże, pełnić Twoją wolę.

 

Tak jak Maryja i Józef.

I dzieją się cuda!!!!!

 

„Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!”

 

I po tych słowach świat się zmienił.

I los ludzkości wszedł na tory nadziei.

Począł się Mesjasz. Jezus. W łonie matki.

Dlatego przy Święcie Zwiastowania należy się podwójnie radować.

Z Maryjnego TAK i z Wcielenia Syna Bożego!

 

JPII pisze:

+

Dlatego też wiara Maryi przyrównywana bywa do wiary Abrahama, którego Apostoł nazywa „ojcem naszej wiary”. W zbawczej ekonomii Objawienia Bożego wiara Abrahama stanowi początek Starego Przymierza, wiara Maryi przy zwiastowaniu daje początek Przymierzu Nowemu. Podobnie też, jak Abraham „wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów”, tak Maryja, która przy zwiastowaniu wyznaje swoje dziewictwo („Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”), uwierzyła, że z mocy Najwyższego, za sprawą Ducha Świętego, stanie się Matką Syna Bożego zgodnie z objawieniem anioła: „Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym

 

Jak uczy Sobór: Maryja „zajmuje pierwsze miejsce wśród pokornych i ubogich Pana, którzy z ufnością oczekują od Niego zbawienia i dostępują go”.

 

Zawierało się w tej odpowiedzi wiary doskonałe współdziałanie „z łaską Bożą uprzedzającą i wspomagającą” oraz doskonała wrażliwość na działanie Ducha Świętego, który „darami swymi wiarę stale udoskonala”.

+

 

Warto też chwilę się zastanowić nad często wypowiadaną modlitwą, być może mimochodem, zbyt rutynowo: 

 

Pozdrowienie Anielskie.

Modlitwa ta składa się z:

pozdrowienia archanioła,

radosnego okrzyku św. Elżbiety 

I modlitwy Kościoła.

Na słowach pozdrowienia Gabriela – “łaski pełna” – Kościół oparł wiarę w Niepokalane Poczęcie Maryi. Skoro bowiem Maryja była pełna łaski, to nie mogła jej nigdy być pozbawiona.

Słowa św. Elżbiety: “Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego” zawierają część pozdrowienia anioła (Błogosławionaś Ty między niewiastami). W ten sposób św. Elżbieta jakby chciała podkreślić, że znana jest jej tajemnica Zwiastowania, że w imieniu wszystkich niewiast świata winszuje Maryi tak wielkiej godności.
Do wieku XVI odmawiano w Kościele tylko słowa anioła i Elżbiety.

Papież św. Pius V oficjalnie wprowadził resztę słów, które do dnia dzisiejszego odmawiamy.

Modlitwę Pozdrowienia Anielskiego odmawiały miliony wiernych i wielu świętych wielekroć na dzień.

Do jej rozpowszechnienia przyczyniło się również “nabożeństwo trzech Zdrowaś“. Propagowało je wielu świętych, jak np. św. Leonard z Porto Maurizio (+ 1751), św. Alfons Liguori (+ 1787) i św. Jan Bosko (+ 1888). Jedni rozpowszechniali to nabożeństwo dla uproszenia sobie trzech cnót: wiary, nadziei i miłości; inni dla zachowania potrójnej czystości – niewinności, czystości, celibatu; inni wreszcie dla uproszenia sobie łaski dobrej śmierci i zbawienia duszy.

Do liturgii Pozdrowienie Anielskie zostało wprowadzone w formie antyfony do Mszy świętej w IV Niedzielę Adwentu w wieku XII.

Najwięcej jednak do rozpowszechnienia Zdrowaś Maryjo przyczyniła się praktyka odmawiania różańca świętego, gdzie tę modlitwę powtarza się obecnie aż 200 razy.

 

JPII pisze:

+

Bogu objawiającemu należy okazać «posłuszeństwo wiary», przez które człowiek z wolnej woli cały powierza się Bogu” — uczy Sobór.

+

 

Dlatego i my odmówy tę Zdrowaś Maryjo z większą pobożnością. Chociażby z prośbą o ŚWIĘTOŚĆ ŻYCIA. Z pamięcią, iż w Dzień Zwiastowania Pańskiego obchodzony jest Dzień Świętości Życia. A także początek Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego.

 

Bądźmy świętymi.

Bądźmy jak Maryja. Przyjmujmy każde życie.

Bądźmy jak Józef. Stróżujmy każdemu życiu.

 

Bo Bóg, Pan Życia i Śmierci, osądzi nas przez nasze wybory. Jeżeli będą one nastawione na życie spotka nas ŻYCIE. Jeżeli nie, dotknie nas ŚMIERĆ. Ta wieczna.

 

 

Ave Maria, gratia plena, Dominus tecum;

benedicta tu in mulieribus,

et benedictus fructus ventris tui, Iesus.

Sancta Maria, Mater Dei, ora pro nobis peccatoribus,

nunc et in hora mortis nostrae. Amen.

Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą,

błogosławionaś Ty między niewiastami,

i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus.

Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi

teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen

 

 

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort w swoim dziele “Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” następująco opisuje moc i wartość modlitwy Pozdrowienia Anielskiego:

Zdrowaś Maryjo dobrze odmawiane, czyli uważnie, z nabożeństwem i pokorą, jest według świadectwa świętych nieprzyjacielem szatana, którego zmusza do ucieczki, jest młotem, który go miażdży, jest uświęceniem duszy, radością aniołów, śpiewem wybranych, pieśnią Nowego Testamentu, radością Maryi i chwałą Trójcy Przenajświętszej. Zdrowaś Maryjo jest rosą niebieską, która czyni duszę urodzajną; jest czystym i pełnym miłości pocałunkiem, jaki składamy Maryi; jest czerwoną różą, którą Jej ofiarujemy, kosztowną perłą, którą Jej składamy w ofierze; jest czarą ambrozji i boskiego nektaru, który Jej dajemy. Wszystkie te porównania pochodzą z ust świętych. Błagam więc was usilnie, przez miłość, którą ku wam w Jezusie i Maryi w sercu noszę, odmawiajcie codziennie, o ile wam czas pozwoli, cały Różaniec, a w chwili śmierci błogosławić będziecie dzień i godzinę, kiedyście mi uwierzyli.

+

M.P.