Godzina Święta – teksty wspólne

O duszo moja, * jakoż się opierasz tak wielkiej miłości? * Jak możesz, wierząc,* kochać co innego jak Jezusa?*  Rzuć się do nóg Boga Twego i mów: * Ukochany mój Odkupicielu, * jakże mogłeś miłować tego, * co Cię tak ciężko i często obrażał? * I przewidując niewdzięczność moją, *  jak chciałeś za mnie umierać? * Daj mi być uczestnikiem *  boleści Twojej w Ogrójcu. * Brzydzę się teraz * wszystkimi grzechami moimi. * O miłości Jezusa, * moją jesteś miłością. * Panie kocham Cię, * i z miłości ku Tobie *  ofiaruję  wszelkie cierpienia moje. * Przez zasługi konania Twego w Ogrójcu * daj mi świętą wytrwałość! * O Maryjo nadziejo moja* proś Jezusa za mną.

***

  1. Oto Jezus umiera, * Uważaj grzeszniku, * Śmierć Mu oczy zawiera,
    Zapłacz niewdzięczniku.

Ref: O grzechy ludzkie, wyście to sprawiły, * Pana swojego,  * Złośliwie zabiły.

  1. Oczy krwią zasłonione * Twarz pięściami starta, * Włosy potem zwarzone * Głowa cierniem zdarta.
  2. Ręce gwoźdźmi przeszyte, * Serce rozpłatane, * Nogi na krzyżu przybite,  * Żyły poszarpane.

***

  1. Zmiłuj się nad nami Panie, zmiłuj się nad nami.

***

     ROZMYŚLAJMY DZIŚ, WIERNI CHRZEŚCIJANIE – Jako Pan Chrystus za nas cierpiał rany; – Od pojmania nie miał odpocznienia – Aż do skonania.

Naprzód w Ogrójcu wziął pocałowanie, – Tam Judasz zdrajca dał był katom znamię: – Oto patrzajcie, mego Mistrza macie, – Tego imajcie!

Wnet się rzucili jako lwi zaciekli. Apostołowie od Niego uciekli. On zaś był śpiesznie wiedzion do Annasza, – Pociecha nasza!

Przed sąd Piłata gdy był postawiony, – Niesprawiedliwie został oskarżony; – Rozkazał Piłat, by był biczowany Ten Pan nad pany.

Koronę z ciernia żołnierze uwili. – Naszemu Panu na głowę wtłoczyli. – Naśmiewając się przed Nim przyklękali. – Królem Go zwali.

Krzyknęła potem tłuszcza zbuntowana: – „Nie chcemy Tego za swego mieć pana! – Niechaj na krzyżu swój żywot położy – Ten to Syn Boży!”

Krzyż niosąc, na śmierć szedł nieustraszenie; – Oprawcy niecni zwlekli zeń odzienie. – Do krzyża Zbawcę okrutnie przybili, – Octem poili.

Z wołaniem głośnym po tak srogiej męce – Skonał, oddając ducha w Ojca ręce: – Zagasło słońce, strach ludzi oniemia. – Trzęsła się ziemia.

 

***

Kocham Cię Panie * Tylko Ty znasz całą prawdę * o mojej miłości *

Ja jej nie oceniam * Staram się kochać jak mogę * Ty Panie wiesz *

Ty wiesz że Cię kocham *

 

Kiedy jestem ślepy *  Ty otwierasz mi oczy * Kiedy jestem smutny *

Ty dajesz mi radość *  Z rzeczy niewielkich*  Kiedy jestem spragniony *

Ty zapraszasz mnie na ucztę *

 

Idziemy * Ufam że idziemy razem *  I kocham Cię Panie *  I chcę abyś wiedział *  że Cię pragnę *

 

Czasami Cię krzywdzę * To bardziej boli * Gdy wiem że Ty mnie pragniesz  *  bardziej

 

***

Oto wylewam serce * u Twoich stóp. * Ty znasz Panie, te chwile, * w których brakowało miłości * potrzebnej mojemu sercu. * Są one dla mnie * nieustannie bolesnym ciężarem, * chociaż na co dzień  * staram się o nich nie myśleć. * Oddaję Tobie te wszystkie sytuacje, * w których czułem się nieakceptowany:
***

Dziękuję Ci, * że mnie rozumiesz. * Ty najpełniej doświadczyłeś * ciężaru odrzucenia. * Przyszedłeś do swojej własności, * ale swoi Cię nie przyjęli.* W Betlejem nie było miejsca * godnego Twoich narodzin. * Gdy głosiłeś Królestwo Boże,* wielu Tobą wzgardziło. * Nawet mieszkańcy rodzimego Nazaretu  * wyrzucili Cię z miasta. * Arcykapłani i uczeni w Piśmie * bez skrupułów wydali na Ciebie wyrok. * A serca uczniów * odwróciły się od Ciebie * przez zdradę i strach. * Tak niewielu * pozostało Ci wiernych do końca. * Przez Twoje odrzucenie * ulecz ranę zadaną mi brakiem miłości. * Tylko Ty przełamujesz *  ludzką samotność * . Dzisiaj dotknij mego serca, * zaszczep w nim pamięć o tym, * że Ty nie opuszczasz człowieka. * To właśnie w Tobie * spełnia się słowo Bożej obietnicy dla mnie:
***

Tak Jezu, * Twoja miłość nie odstąpiła ode mnie… * Powierzam Tobie wszelkie upokorzenia,* których doświadczyłem:
***

Twój Krzyż mówi mi, * że dla Ciebie zawsze byłem ważny. * Ani ułomności mojej natury, * ani małe zdolności *  nie przeszkodziły Ci * w pełnym przychylności patrzeniu na mnie. * Co więcej, * właśnie ze względu na moją małość *  przyjąłeś tak straszne poniżenie: *oszpecenie, wyszydzenie i haniebną śmierć.

Dziękuję Ci, *  że Ty – Boży Syn, * ogłaszasz, że jestem tak cenny. * Że jestem wart Twojej Krwi.*  Myślałeś o mnie nawet wtedy,*  gdy nikt o mnie nie pamiętał. * Wyryłeś mnie na swoich rękach,*  a gdy to * wydawało Ci się za mało, * naznaczyłeś mną głęboką ranę w swoim sercu. * Nigdy tego nie zrozumiem, * że Ty – Bóg, chciałeś ratować mnie * za cenę ogołocenia samego siebie, * aby cieszyć się moją obecnością przy Tobie * przez całą wieczność.

Nigdy Ci się nie odwdzięczę Zbawicielu. * Składam wreszcie*  pod Twoim Krzyżem Jezu, * wszystkie sytuacje, * które zrodziły we mnie nieuporządkowane poczucie winy:
– nieprawdziwe doświadczenie Boga i Jego przykazań, przekazane mi przez rygorystyczną lub pruderyjną atmosferę w moim domu;
***

To Ty Panie, * wydobywasz mnie z dołu zagłady! * Ty mnie ratujesz z błotnego grzęzawiska! * Ty wkładasz mi w usta pieśń nową! * Dzięki Tobie będę śpiewał*  dla mojego Boga! *
Gdy patrzę w raz z Tobą, * ukrzyżowany Zbawco, * na całą moją

historię, *  jeszcze raz ponawiam decyzję * przebaczenia tym, * którzy mnie skrzywdzili: *  którzy mnie odrzucili, * którzy upokorzyli, * którzy zasłonili mi Ciebie. *  Wraz z Tobą ogłaszam im przebaczenie. * Wraz z Tobą pragnę dla nich Miłosierdzia.*  Nie rozumiem trudu mojego życia. * Nie rozumiem tajemnicy zła, * którego doświadczyłem. * Ale skoro Ty rozumiesz *  i skoro Ty ten trud przezwyciężasz, *  zgadzam się * na tę moją niełatwą do pojęcia drogę. ( w ciszy potwierdzamy tę zgodę)
***

Choć nieraz buntowałem się * na porządek stworzenia i na Boże dopusty, * dzisiaj – pod Krzyżem mojego Zbawiciela –*  przyjmuję je *i przebaczam Bogu to, czego nie rozumiałem. * Zgadzam się na moje życie!

Jezu nie pozwól mi odejść! * Nie pozwalaj mi * zakończyć tej rozmowy z Tobą! * Jest między nami pewna tajemnica. *  Jest skaza na moim życiu, * z której mocy nikt inny poza mną i Tobą * nie zdaje sobie sprawy. * To znamię jest chyba gorsze * od całego przedstawionego Ci „podziurawienia”, * którego doświadczyło moje serce. * Może dlatego, że to ja sam sprawiłem. * Czymże bowiem są wszystkie zdrady, * zawody i krzywdy,*  które uderzyły we mnie z zewnątrz, * w porównaniu z tym zawodem, * który sprawiłem sobie ja sam.
Dzisiaj mam już tyle lat. * Podobno czas goi rany. * A przecież żywe jest we mnie to niespełnienie,*  które znam ja i znasz Ty. * Tętni we mnie * wygaszony pozornie wulkan, * który w każdej chwili może wybuchnąć * i zniszczyć mocne na zewnątrz struktury,*  okazując swoje prawdziwe, * pełne destrukcji oblicze. * Świadomość straconych talentów * jest tak okrutnie żywa, * jakby one były w tej chwili rozrzucone*  pomiędzy mną, a Tobą,*  na dowód mojej niewierności samemu sobie,*  temu co we mnie złożyłeś * i czego się po mnie spodziewałeś.
***

– Ogłaszają *  moją podłość i nędzę.
Chwila ciszy

Zostałeś tylko Ty i ja. *Ja – jak tamta kobieta, *którą schwytano na cudzołóstwie * i pozostawiono przy Tobie. * Jak Nikodem, * który strwonił życie za dnia*  i – po zachodzie słońca, nocą – nadrabiał * zaległe spotkanie z Tobą. *  Jak Samarytanka, * która tyle razy przegrała życie,*  a od Ciebie dowiedziała się, * że jeszcze może je wygrać. * Jak Dobry Łotr,*  któremu brakło czasu * na zaczynanie od nowa, * ale podarowałeś mu umieranie w Godzinie Miłosierdzia.*
Wiem, że mnie nie potępiasz. * Twój sługa w konfesjonale * ogłosił i przekazał mi Twoje przebaczenie. * Dzisiaj jeszcze raz przyjmuję, * że Ty się mną nie brzydzisz. * Ty się ode mnie nie odsuwasz, * gdy ja podchodzę do Ciebie. * A skoro Ty mnie nie oskarżasz,*  poddany Twojej miłości * i ja się nie chcę oskarżać. *  I nawet jeśli jesteś jedyny, * który nie patrzy na mnie ze wzgardą, * przyjmuję dzisiaj * Twoją przebaczającą miłość * i wraz z Tobą przebaczam samemu sobie.*  Przebaczam Twoją miłością. * Przebaczam Twoim przebaczeniem. * Przebaczam mocą Twojego Krzyża.*  Przebaczam potęgą Twojej Krwi –*  tego Talentu Szatan * nigdy nie zdołał wykraść z mojego życia! * Wiem, że Twój Krzyż * został tak mocno wbity przez Boga w moją drogę, * że nic Go nie wyrwało i nie wyrwie. * Dlatego mogłem do Niego wrócić. * Jezu dziękuję Ci za Twoją wierność. * Ty nigdy ze mnie nie zrezygnowałeś.*  Inni – zwątpili, * ja – zniechęciłem się już nieraz do siebie. * Ale Ty – nie. * Ty nigdy nie zgodziłeś się * z zagrabieniem mojego życia przez zło.*  Niech będzie uwielbiona zapłata Twojej Krwi, * wołająca wobec nieba i ziemi, * że tylko Ty masz do mnie prawo. * Niech tak będzie dzisiaj * i już na zawsze. * Amen.

  1. W każdym strapieniu i o każdej porze,
    Czuwa nad nami Miłosierdzie Boże.
    Kto Miłosierdziu Bożemu zaufa,
    Wesprze go Pan Bóg i modlitw wysłucha .

    2. Gdy krew i woda z Serca się polały,
    Bóg miłosierdziem okrył świat ten cały.
    Więc uwielbiajmy miłosierdzie Boże,
    W każdym strapieniu i o każdej porze.

    3. Gdy Serce Boskie włócznią wskroś przeszyto,
    Krew z wodą trysły falą przeobfitą.
    Krew zmywająca tego świata grzechy,
    Woda kojąca – balsamem pociechy.