Wydarzenie tygodnia

Piątek 19 czerwca: 

W tym Dniu należy także pamiętać o zmarłym Księdzu Kanoniku Tadeuszu Prejsie, dawnym Proboszczu naszej parafii.

Wypraszajmy łaskę nieba dla niego i jego najbliższych.

Niech opiekuje się swoją dawną parafią. Niech wspomaga nas w kontynuacji renowacji naszej świątyni.

+

 

Boże Ciało. Inne niż zawsze.

 

Każda procesja Bożego Ciała podąża zawsze drogą prowadzącą do świata. Ulicami naszych miast niesiemy w niej Chrystusa, obecnego pod postacią chleba i Jego dobroci zawierzamy ulice, domy, nasze życie codzienne.

W procesji Bożego Ciała przedstawiamy Chrystusowi cierpienia chorych, samotność młodych i starych, nasze pokusy, lęki – całe nasze życie i pragniemy, aby nasze drogi stały się Jego drogami. Aby nasze domy stały się Jego domami.

Aby nasze życie codzienne zostało przeniknięte Jego obecnością.

 

 

Te słowa z homilii abp Gądeckiego idealnie podsumowują każdą procesję eucharystyczną.

Także i naszą parafialną. Procesję Bożego Ciała 2020.

 

Dzięki Bogu, że się odbyła. Że mogli w niej uczestniczyć wierni bez żadnego limitu. Oczywiście w duchu odpowiedzialnego zachowania. Ale jednak bez większych obostrzeń.

Był to moment ponownego spotkania wielu z nas, spotkania także z samym Chrystusem. Powróciliśmy niejako do życia sprzed epidemii, kiedy mogliśmy gromadzić się na uroczystości razem jako wspólnota wiernych.

 

Dotychczasowy czas nie był łatwy dla ludzi Chrystusa. I nie chodzi w tym wszystkim o lęk, chorobę, zagrożenie, ale obostrzenia, które tak bardzo dotknęły kościoły. Nie wszystkim było dane uczestniczyć w niedzielnej Mszy świętej, szczególnie osobom starszym czy ogólnie z grupy ryzyka. Większość korzystała z udzielonej przez biskupów dyspensy i brała udział w Eucharystii przez środki masowego przekazu. Świątynie, a w nich Pan Jezus, gorąco oczekiwał na swoich wiernych, z utęsknieniem czekano na “lepszy czas”. I choć epidemia jeszcze się nie skończyła, a w naszym rejonie, nie było znaczącej liczby zarażonych, to sytuacja dalej wymaga naszej troski i czujności.

Czas epidemii i wielkiego rygoru odbiły się na nas samych, na nas jako wspólnocie. Na naszej jedności. A przede wszystkim na jedności z Bogiem żywym, w Eucharystii.

 

Dokładnie o tym mówił Przewodniczący KEP:

 

Dlatego też to, co dzieje się ze Mszą świętą z powodu koronawirusa ma dramatyczne skutki dla jedności Kościoła. Jest tym czas braku Eucharystii dla wielkiej ilości chrześcijan w niespotykanej dotąd skali.

Jeśli hasło bieżącego roku duszpasterskiego brzmi „Eucharystia daje życie”, to warto zauważyć, że dla wielu z nas ciągle jeszcze tego życia eucharystycznego brakuje.

Warto zwrócić uwagę na ten brak, pomimo szlachetnych skądinąd prób rekompensowania go różnymi racjonalizatorskimi pomysłami w Internecie.

Wprawdzie w dziejach Kościoła mamy przykłady wspólnot katolickich, które potrafiły przetrwać, a nawet się rozwijać, w sytuacjach skrajnych, pośród prześladowań, pozbawione kapłanów i Eucharystii, to jednak – jeśli Kościół jest zdrowy – wówczas robi on wszystko, aby Eucharystię celebrować.

Jeśli „Eucharystia daje życie”, to warto o nią walczyć w sposób odpowiedziany, mimo rzucanych haseł, że zdrowie jest ważniejsze od Mszy św., albo że zakupy są konieczne a Msza święta nie.

Róbmy wszystko, aby się nie okazało, że my bez niedzielnej Eucharystii żyć możemy.

(…)

Byliśmy przyzwyczajeni do tego, że Eucharystia była zawsze na wyciągnięcie dłoni. Nawet jeśli ktoś uczestniczył w niej nieregularnie, to zawsze miał świadomość jej powszechnej dostępności.

Być może z tej racji nieraz zbyt mało ją ceniliśmy, może nawet popadliśmy w rutynę. Tymczasem jej brak uświadomił nam, że bez Eucharystii – w sensie duchowym – usychamy.

Być może – na skutek epidemii – hasło tego roku duszpasterskiego przestanie być pobożnym sloganem, a stanie się zadaniem, z którym utożsami się nasze serce.

 

Wskutek epidemii w nasze życie codzienne wkradło się wiele lęków i obaw. (..) Nie wiemy nawet, czy bardziej boimy się o siebie, czy też o naszych bliskich. Trwożymy się wobec niewidzialnego wirusa, zaczęliśmy bać siebie nawzajem i panicznie uciekać od wspólnoty.

Te lęki dotknęły także świątyni, tj. przestrzeni, która stworzona jest do życia wspólnotowego.

Troska o to, aby nie zarazić się wirusem w kościele, stała się w niektórych sytuacjach nieporównywalnie większą, aniżeli obawy przed ryzykiem zarażenia w innych miejscach publicznych, jak np. w supermarkecie, poczcie, bankach, pociągach czy tramwajach. Stąd niektórzy nazwali ironicznie obecny koronawirus wyjątkowo pobożnym, który trzyma się tylko kościoła, a w innych przestrzeniach nie istnieje. Prawdopodobnie dlatego niektórzy protestują przeciwko procesji Bożego Ciała, ale nie protestują np. przeciwko zebraniom wiecowym na Placu Wolności.

 

 

Bierzemy udział w procesji Bożego Ciała nie po to, by pielęgnować tradycję dla niej samej.

Ktoś powiedział: wszyscy potrzebujemy trochę zmiany i trochę ciągłości, chociaż w różnych proporcjach. Gdybyśmy nie mieli w tym świecie niczego trwałego, zwariowalibyśmy, ale gdyby kompletnie nic się nie zmieniało, stalibyśmy się jak kamień. Dlatego musimy wciąż szukać równowagi między ciągłością i zmianą.

 

 

Biorąc pod uwagę powyższe aspekty Ksiądz Proboszcz postanowił zorganizować uroczystą procesję Bożego Ciała, ale inną niż zawsze.

Procesję jako wyraz naszej wiary, zjednoczenie wspólnoty, odważne i pełne dziękczynienia pójście za Chrystusem, obecnym w Najświętszym Sakramencie, także w celu kontynuacji tradycji.

Ale była inna. Nie jedna. Bliska kościoła parafialnego. A cztery. Jak Cztery Ołtarze. Jak cztery kierunki świata.

4, a więc: Kolonia Batorz, Batorz Pierwszy, Batorz Drugi i Wólka Batorska.

Cztery główne miejscowości parafii.

Czyli harmonia zmiany i ciągłości została zachowana.

 

Jak widać, nawet niełatwy i przygnębiający czas pandemii, może wyznaczyć pewne novum, oczywiście pod warunkiem, że ktoś współpracuje z Duchem Świętym, najlepszym natchnieniem człowieka.

A więc jak widać, nasz Duszpasterz umie usłyszeć Jego głos.

 

I tak Procesja została zorganizowana, dzięki zaangażowaniu i entuzjazmowi wielu. Tych wszystkich, którzy odpowiadali za organizację techniczną, przejazd lektorów, organisty, ministrantów, feretronów czy dzieci sypiących kwiaty. Zabezpieczenie całego pochodu. I oczywiście samego Pana Jezusa w monstrancji wraz z czuwającym przy Nim kapłanem.

Procesja odbyła się również dzięki samym uczestnikom-wiernym, scholii i chórowi, członkom wspólnot parafialnych, ochotniczej straży pożarnej, władzom samorządowym czy rodzinom przystrajającym swoje domy, a przede wszystkim ubierającym ołtarze dla każdej miejscowości.

 

Była to Procesja inna, a więc i inne emocje, typowo ludzkie, w nas się rodziły. Oczekiwanie na przyjazd Boga w Hostii, tym razem prawie do naszych domów i gospodarstw, do naszej ziemi, do naszych miejsc pracy, odpoczynku. W końcu danie świadectwa w Procesji pełnej skupienia i adoracji, a na końcu błogosławieństwo przy pięknym Ołtarzu.

I tak Pan Jezus zwiedził, a raczej odwiedził, prawie całą parafię, osobiście! Witali Go liczni, szczególnie ci, którzy już Go dawno nie widzieli. Chorzy, starsi, niepełnosprawni, samotni. Wszyscy, którzy mogli i którzy chcieli.

Tak jakby Chrystus chciał udowodnić swoim dzieciom, że Ojciec czuwa, że jest blisko, że jeżeli nie dzieci, to On sam przyjdzie je odwiedzić. Pokaże, że JEST i wciąż tak samo kocha. Bez względu na wszystko.

Bóg nie mógł już znieść tęsknoty, tych obostrzeń, tego lęku i wyszedł ze swojego Domu, by nawiedzić domy swoich parafian. Przede wszystkim domy ich serc!

Była to Procesja niejako podzielona, ale świadcząca, że choć parafianie z czterech miejscowości, odległych o jakiś odcinek czasu i przestrzeni, to jednak stanowiący JEDNĄ PARAFIĘ, jeden batorski Dom Boży.

Bo jeden jest Bóg, który nas wszystkich scala. W miłości.

 

My wszyscy jesteśmy kimś jednym! W tych słowach – mówi papież Benedykt – wyczuwa się moc chrześcijańskiej rewolucji, najgłębszej rewolucji w dziejach ludzkości, którą przeżywa się wokół Eucharystii. Na Eucharystii gromadzą się w obecności Pana ludzie różniący się wiekiem, płcią, położeniem społecznym, ideami politycznymi.

Eucharystia nigdy nie może być sprawą prywatną, przeznaczoną wyłącznie dla tych, którzy się dobrali ze względu na wspólne cechy czy przyjaźń. Eucharystia jest kultem publicznym, w którym nie ma nic wyłącznego.

Również dzisiaj nie wybraliśmy sobie osób, z którymi się spotykamy na procesji, lecz przyszliśmy i wszyscy razem stoimy tu, złączeni jedną wiarą, aby stać się jednym Ciałem.

(…) Należy zawsze czuwać, by często powracające tendencje do partykularyzmu, nawet w dobrej wierze, nie prowadziły nas w przeciwną stronę.

 

 

I tak może poświęćmy jeszcze chwilę na rozważenie tej niepojętej Uroczystości Krwi i Ciała Pańskiego, które poświadcza jak ważna i wyjątkowa jest KAŻDA Msza święta. Każda Eucharystia.

 

 

Ziemski chleb mógł stać się miejscem obecności samego Chrystusa, ponieważ zawierał on w sobie tajemnicę Męki i Zmartwychwstania. Chleb zakłada przecież, że ziarno rzucone na ziemię „umarło”, a z jego rozkładu wyrósł nowy kłos.

Tym sposobem „chlebem z nieba” było już nie samo Prawo, ale stała się nim osoba Jezusa Chrystusa, dawana każdemu, kto dzięki wierze otworzył się na przyjęcie tego daru. Nie chodziło już o Prawo, które wyraża się w pojęciach i regułach, ale o osobę, która jest ostatecznym słowem, jakie Bóg kieruje do ludzkości, z którą człowieka wiąże miłość, czego trudno oczekiwać po Prawie.

W tej perspektywie można zrozumieć, dlaczego „u początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”.

 

 

„Spożywanie” Chrystusa polega więc na przyswajaniu sobie Jego sposobu widzenia świata, a co za tym idzie, również Jego postępowania. „Spożywać” ciało Chrystusa znaczy uczyć się nieustannie Jego sposobu życia.

Nic nam nie przyjdzie z uczestniczenia we Mszy świętej, z przystępowania do Komunii, jeśli nasza pobożność będzie się zaczynać i kończyć na progu kościoła. Wtedy nic w nas się nie zmieni. Jeśli nie uwierzymy, że najpewniejszym miejscem, w jakim żyje Jezus jest cały świat, a nie tylko niektóre fragmenty tego świata.

 

 

Jezus mówi także do nas, także dziś, mijając pola, uprawy, zioła, kwiaty i drzewa, mijając wszelkie zwierzęta domowe i polne, pomagając nam dostrzec nie tylko stworzenie, ale i samego Stwórcę. I Jego ojcowską moc, dobroć i troskę:

 

 „Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać.

Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?

Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi.

Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?

A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie?

Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich.

Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary?

Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane”.

 

 

Pamiętać należy nie tylko o spotkaniu Boga w Eucharystii czy w przyrodzie, ale także w Słowie:

 

Jezus odparł wszystkie pokusy szatana wyłącznie przy pomocy tarczy Słowa Bożego. Jezus nie wypowiedział żadnego własnego słowa.

 

 

 

I na koniec refleksji eucharystycznej warto zwrócić uwagę na te DWA kierunki, obecne także w naszej parafii.

 

W odpowiedzi na nakaz „pamiętaj” obserwujemy od wieków ruch ludzkości zmierzający w dwóch przeciwstawnych kierunkach.

 

Pierwszy z nich mówi: nie będę posłuszny Bożym przykazaniom, ponieważ one krępują moją wolność; ponieważ nie pozwalają mi czynić tego, na co mam ochotę;

 W takim nastawieniu odchodzą do wieczności niezliczone pokolenia ludzi, odchodzą w zapomnienie potężne imperia, bogate kultury, różne ziemskie potęgi oraz najrozmaitsze filozofie i światopoglądy, które uważały się za ostateczne i jedynie słuszne, a okazały się tak bardzo nietrwałym wytworem ludzkiej wyobraźni. Na śmietniku historii lądują – walczące z Bogiem – różnego rodzaju ideologie wraz ze swoimi twórcami i wodzami.

Dla wszystkich, którzy chcieliby urządzać życie społeczne, polityczne, ekonomiczne i kulturalne narodów bez odwołania do tego Bożego prawa, strasznym ostrzeżeniem pozostanie na zawsze lekcja, jaką otrzymały narody w wieku XX.

 

Ale istnieje też drugi kierunek postępowania, właściwy ludziom, którzy starają się iść wiernie posłuszni Bożemu Prawu.

Wiedzą oni o tym, że zaspokojenie potrzeb doczesnych człowieka jest ważne; ważny jest chleb dla nich i ich rodzin, od którego zależy ich życie fizyczne, ale ważniejszy jest duchowy chleb Bożych przykazań, którym karmi nasze dusze i daje nam życie wieczne. Człowiek ma obowiązek posilać się tym chlebem każdego dnia, w każdej godzinie i minucie, bez względu na to, czy ktoś jest ministrem, profesorem, lekarzem, nauczycielem, urzędnikiem, rolnikiem, robotnikiem, czy kimkolwiek innym. Istnieje konieczność słuchania prawa Bożego nie w sposób wybiórczy, ale w każdej sytuacji.

Po ludzku wiele rzeczy może nam nie odpowiadać, ale w naszym żywotnym interesie leży, abyśmy – jak Chrystus – umieli powiedzieć:

„Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty”.

 

 

Życzę wszystkim, aby właśnie ta wyjątkowa Procesja Eucharystyczna 2020 pozostała w naszej pamięci na długo i nauczyła nas mówić z zaufaniem i miłością: „Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty Boże.”

 

 

<EUCHARYSTIA DAJE ŻYCIE>

Pamiętaj.

Dziękuj.

Żyj.