Wspomnienie październikowe

Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!

 

Drodzy,

pragnę powrócić refleksją do czasu przedlistopadowego, a więc do Października.

Z jakiego powodu?

Myślę, że wszyscy go znamy.

Październik 2019 został ustanowiony Nadzwyczajnym Miesiącem Misyjnym!

Z jakiej okazji?

Z okazji 100. Rocznicy napisania Listu Apostolskiego Maximum illud przez papieża Benedykta XV.

Jak pisze papież Franciszek:

(…) pragnął na nowo zdynamizować misyjną odpowiedzialność za głoszenie Ewangelii. Był rok 1919: pod koniec straszliwej wojny światowej, którą nazwał „bezsensowną rzezią” Papież dostrzegał potrzebę ewangelicznego przekształcenia działalności misyjnej na świecie, tak aby została oczyszczona z wszelkiej kolonialnej spuścizny i trzymała się z dala od tych dążeń nacjonalistycznych i ekspansjonistycznych, które spowodowały wiele katastrof. „Kościół Boży jest powszechny i nie jest obcy żadnemu ludowi ani narodowi” pisał, zachęcając także do odrzucenia wszelkich form interesowności, ponieważ tylko głoszenie i miłość Pana Jezusa, potwierdzone świętością życia i czynionym dobrem, są sensem misji. W ten sposób Benedykt XV dał więc szczególny impuls misji ad gentes

 

Jak wiemy, październik już minął, ale jego nadzwyczajne przesłanie nie! Ono dopiero powinno się rozwijać i zyskać na sile w naszych sercach i umysłach. Na pewno nie może ulec zatarciu czy zapomnieniu. Dni przemijają, ale prawdy Chrystusowe i zadania powierzone Kościołowi trwają nieprzerwanie.

Nadzwyczajne Miesiące ogłaszane przez papieży mają na celu zwrócenie szczególnej uwagi na jakieś konkretne zagadnienie. Tak by móc mu się dłużej przypatrzeć, zagłębić się w jego istotę i odnaleźć siebie w tej całej treści.

Mam nadzieję, że poświęciliśmy na to choć trochę czasu, choć trochę chęci i sił. Szczególnie Ci uczestniczący w Nabożeństwach różańcowych. Mali i duzi, codziennie lub tylko “od święta”. A także Ci, którzy modlili się różańcem w domach czy przy kapliczkach. I przede wszystkim Ci, którzy modlą się codziennie.

Owe “zdrowaśki” muszą czemuś służyć.

Rozważanie Tajemnic także.

Wspólne towarzyszenie Maryi na drodze Wiary pomaga lepiej żyć i zobowiązuje do konkretów. Tak jak i Piękna Pani żyła skromnie, pokornie, ale zdecydowanie. Podejmowała wyzwania rzucane przez Boga, nie bała się, lecz ufała. I to w takich druzgocących momentach, kiedy wydawałoby się, że nie można być spokojnym i ufnym.

Jak i Anioł Pański, jak już wspominałam, pierwsza modlitwa misyjna.

Bo otóż Archanioł Gabriel przyszedł do Maryi z najważniejszą misją świata. I dzięki jej “tak” mogło dokonać się Odkupienie świata, wypełniwszy swoją misję zostania Mamą Syna Boga, Jezusa.

Tak więc widzimy, iż każdy ma misję do spełnienia. Nikt nie rodzi się przez przypadek, nikt nie żyje tak po prostu, dla siebie. Przyjście na świat wiąże ze sobą pewne konkretne zadanie, które należy spełnić, by świat stał się lepszy.

Dlaczego w życiu naszym i innych tyle nieporozumień, zawiłości, problemów i tragedii? Główną przyczyną jest przede wszystkim brak podjęcia zagadnienia misyjności, brak wypełniania własnej misji przeznaczonej przez Boga.

Misje kojarzą się nam najczęściej z Czarnym Kontynentem, z wyjazdami zagranicznymi ludzi zakonu i nawracaniu niewiernych, nieznających Chrystusa. Misje kojarzą się nam z trudem i złymi warunkami życia oraz ze zbiórkami i “tacami” na wspomożenie potrzebujących.

Ale brakuje nam tej duchowej łączności, że stanowimy jedno, że wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami. Że kapłan, zakonnik pracujący kilkaset kilometrów od naszych miejscowości może być blisko nas, a my niego. Że dzięki modlitwie i adoracji Jezusa odległość nie ma znaczenia, bo to misja ad gentes, całego Kościoła! A więc duchowieństwa jak i wiernych świeckich.

Dzięki kapłanom, w tym naszemu Księdzu Proboszczowi, mogliśmy się dowiedzieć o Misyjnym Październiku, mogliśmy uczestniczyć w modlitwie adoracyjnej, a nawet procesyjnej.

Bowiem odbyły się także modlitwy różańcowe poza kościołem parafialnym, ulicami miejscowości należących do parafii. Tak, aby Matka Boża wielbiona “Zdrowaś Maryjo” mogła przejść obok wielu domów i gospodarstw, spotkać może tych, którzy nie znaleźli czasu na przyjście do kościoła na modlitwę. Procesja, w której mogli też uczestniczyć Ci, którzy nie mają, jak dotrzeć do świątyni lub po prostu stan zdrowia na to nie pozwala.

Czyż to nie piękna sprawa? Dziękujmy za te pobożne pomysły Księdza Zbigniewa, świadczące o dobrej współpracy i słuchaniu poleceń Szefa z Nieba. Jak i ziemi, bowiem Franciszek także zachęcał do wyjścia poza sferę komfortu i pokonania pokusy zamykania się we własnym gronie wielbiących. Wszyscy musimy się nawzajem uświęcać. Ci wierzący bardziej muszą stawać się natchnieniem dla tych bardziej biednych duchowo. Innej drogi nie ma. To misja.

Dlaczego papież wybrał Październik, skoro Rocznica Listu przypada 30 listopada 2019r.?

Chyba nie mamy wątpliwości, że chodzi o Miesiąc Różańcowy, Maryjny.

Bowiem modlitwa na paciorkach jest jak walka z karabinem, od jednego prawdziwie wypowiedzianego Zdrowaś Maryjo całe piekło się trzęsie, jak mówił św. Ojciec Pio. 

To w październiku obchodzimy Święto NMP Różańcowej.

To w październiku, w ostatnim objawieniu w Fatimie, Maryja sama siebie tak określiła, Matką Różańcową.

Święto to zostało ustanowione na pamiątkę zwycięskiej bitwy morskiej pod Lepanto z 1571r. Bitwy historycznej, jednej z najkrwawszych i najbardziej zaciętych. Boju o nie tylko samo zwycięstwo, ale o wiarę i cywilizację. Bowiem po przeciwnych stronach byli katolicy tworzący Ligę Świętą i muzułmańscy Turcy. Ostatecznie zwyciężyli chrześcijanie. Pius V był pewien. To wszystko dzięki Matce Bożej, dlatego ogłosił w 1. rocznicę glorii święto MB Zwycięskiej, które później zostało przemianowane na Różańcowej.

Dzień MB Różańcowej jest dniem szczególnym, na pewno, dla dominikanów. Bowiem założyciel ich zakonu, św. Dominik dostał różaniec nie od kogo innego jak od samej Maryi. Kojarzymy na pewno słynne obrazy, z tym świętym wydarzeniem. Sami mamy, w naszej świątyni, takie dzieło.

To dzień ważny także dla Sanktuariów jej imienia, szczególnie w Pompejach, Lourdes, Limie, Sao Paulo. W Polsce: w Krakowie, we Wrocławiu i Sandomierzu. A także w Janowie Lubelskim, Sanktuarium MB Różańcowej Łaskawej, dawnej świątyni dominikanów!

Tak więc Różaniec to siła nie do pokonania. Aczkolwiek, czasem trudno się “za niego zabrać”. Czasem się na nim zasypia, czasem nudzi, czasem brak cierpliwości i zapału. To ludzkie.

Dlatego dziękujmy za wszystkich tych, którzy modlą się codziennie na różańcu! To dzięki nim ten świat jeszcze istnieje i dobro ostatecznie zwycięża.

Bo ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierzę w to, że ten świat, nie zginie dzięki nim!

Różaniec rodzi ludzi dobrej woli.

 

Stąd, ważna sprawa, jak misyjność Kościoła, została podjęta w miesiącu Różańca świętego. W miesiącu Maryi, która doskonale rozumie temat głoszenia Chrystusa wszystkim narodom, do narodów. AD GENTES.

 

I dlatego idziemy za słowami św. Jana Pawła II, z jego Encykliki Redemptoris missio, napisanej w 1990r., w 25 lat po pierwszym wydaniu Dekretu Ad gentes divinitus:

(…) w Wieczerniku „z Maryją, Matką Jezusa” (Dz 1, 14), by błagać o Ducha Świętego i otrzymać moc i odwagę do wypełnienia nakazu misyjnego. My również potrzebujemy, o wiele bardziej niż Apostołowie, by Duch nas przemienił i prowadził.

 

Stąd też w październiku Kościół obchodzi Niedzielę Misyjną. Jej tegoroczne hasło brzmiało: OCHRZCZENI I POSŁANI. Kościół Chrystusa z misją w świecie.

 

Światowy Dzień Misyjny został ustanowiony 14 kwietnia 1926 r. przez papieża Piusa XI i każdego roku obchodzony jest w przedostatnią niedzielę października we wszystkich diecezjach i parafiach na świecie. Dzień ten jest również świętem patronalnym Papieskich Dzieł Misyjnych, a szczególnie Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary. W Polsce Światowy Dzień Misyjny, zwany również Niedzielą Misyjną, przedłuża się na cały tydzień. W tym roku Światowy Dzień Misyjny obchodzimy po raz 93. Z okazji Światowego Dnia Misyjnego wydawane są orędzia misyjne. Ukazują się one regularnie od pontyfikatu Pawła VI, a ogłaszane są w uroczystość Zesłania Ducha Świętego.

W tegorocznym Orędziu Franciszek pisze m.in.:

Kościół wychodzący aż na najodleglejsze krańce wymaga stałego i nieustannego nawrócenia misyjnego” – pisze Papież.

Dodaje, że jest to nakaz, „który dotyczy nas bardzo bezpośrednio: zawsze jestem misją; zawsze jesteś misją; każda ochrzczona i każdy ochrzczony jest misją.

Ten kto, miłuje wyrusza w drogę, jest pobudzony, by wyjść ze swoich ograniczeń, jest pociągnięty i pociąga, daje siebie drugiemu i nawiązuje relacje rodzące życie.

Nikt nie jest bezużyteczny i nieistotny dla Bożej miłości.

Każdy z nas jest misją w świecie, ponieważ jest owocem Bożej miłości.

 

A na rozpoczęcie Nadzwyczajnego Października:

Papież przestrzegł przed grzechem zaniedbania, nieczynienia dobra.

Życie bowiem otrzymaliśmy nie po to, by je zachować, ale aby je dawać, nie po to, by je zakopywać, ale je narażać.

Tajemnica życia polega bowiem na dawaniu go.

Grzech zaniedbania, grzech przeciw misji popełniamy, gdy zamiast szerzyć radość, zamykamy się w smutnym użalaniu nad sobą; gdy poddajemy się rezygnacji, lękom; gdy popadamy w narzekanie; kiedy życie traktujemy jako ciężar, a nie dar.

 „Bóg dał tobie talenty, a ty uważasz siebie za tak ubogiego, że nie możesz nikogo ubogacić?” – mówił Franciszek.

(…)

To życie jest nam przekazane w Chrzcie św., który daje nam wiarę w Jezusa Chrystusa, zwycięzcę grzechu i śmierci, odradza nas na obraz i podobieństwo Boga i włącza nas w ciało Chrystusa, którym jest Kościół.

W tym sensie chrzest jest naprawdę konieczny do zbawienia, ponieważ zapewnia, że w domu Ojca jesteśmy synami i córkami, zawsze i wszędzie, a nigdy sierotami, obcymi czy niewolnikami.

To, co u chrześcijanina jest rzeczywistością sakramentalną – której spełnieniem jest Eucharystia – jest zawsze powołaniem i przeznaczeniem każdego mężczyzny i każdej kobiety w oczekiwaniu na nawrócenie i zbawienie.

Chrzest jest bowiem wypełnioną obietnicą Boskiego daru, który czyni człowieka synem w Synu.

Jesteśmy dziećmi naszych rodziców naturalnych, ale w chrzcie otrzymujemy pierwotne ojcostwo i prawdziwe macierzyństwo: nie może mieć Boga za Ojca, kto nie ma Kościoła za Matkę

 

Tak więc: Ochrzczeni i dlatego Posłani!!!

 

 

Skupmy teraz naszą uwagę na danych dotyczących Misji i Misjonarzy.

Jak możemy przeczytać na stronie Episkopatu polskiego:

Aktualnie 1903 Polaków pracuje w 99 krajach. Pośród tych misjonarzy znajduje się 24 biskupów polskiego pochodzenia. Na świecie posługuje 300 księży diecezjalnych, 894 zakonników, 667 sióstr zakonnych i 42 misjonarzy świeckich.

Przewodniczący Episkopatu przypomniał o ofiarach, które poniosła Polska misyjna, m.in. o Helenie Kmieć, która została zabita w Boliwii, czy ks. Szczepaniku w Portoryko.

„To co możemy ofiarować Kościołowi misyjnemu to nasza modlitwa, ofiara cierpienia, nasza świadomość, że jesteśmy blisko tych, którzy są młodym i biednym Kościołem, ale są bliscy naszemu sercu” – powiedział ks. dr Maciej Będziński, sekretarz krajowy Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary i Papieskiego Dzieła św. Piotra Apostoła. Następnie podał, że w zeszłym roku na realizację projektów specjalnych – budowę kościołów, kaplic, sal konferencyjnych, wyposażenie domów zakonnych, pomoc zwyczajną oraz formację katechistów – Kościół w Polsce przekazał 1,196 mln dolarów.

Dodał, iż warto pamiętać o dr Wandzie Błeńskiej, matce trędowatych, która jest jednym z 25 świadków wiary Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego.

Warto odwiedzić stronę jej poświęconą:

https://wandablenska.pl/

 

Tak więc widzimy ilu spośród nas jest naprawdę zaangażowanych.

Zaangażowanych do samego końca, do głębi swojego jestestwa, do oddania życia!

Warto wspominać i modlić się do tych męczenników misji, którzy trwają już na Godach Baranka. I którzy mogą nam wiele wyprosić u Pana.

Trwajmy więc na modlitwie, też różańcowej, a jakże. W tym miesiącu, Listopadzie. Poświęconym wszystkim świętym i wszystkim wiernym zmarłym. Niech ich świat i tajemnica ich życia po życiu przenika nasze, życie ziemskie, pielgrzymujące.

 

Mission impossible is possible.

Jesus.

 +

 

Teraz zachęcam Was, Drodzy, do zwrócenia uwagi i serca na dzieło bohatera, dzięki któremu w ogóle spotykamy się w tej refleksji październikowo-listopadowej.

Spójrzmy na owy Maximum illud, List Apostolski z 1919r., który to zapoczątkował nową erę w misjach katolickich, który zwany jest “wielką kartą misji”. Dzięki któremu nastąpiło wielkie ożywienie misyjne wśród katolików, zwłaszcza świeckich.

Zachęcam do przeczytania całości tego Listu, gdyż naprawdę warto zapoznawać się z myślą papieży minionych lat. Łatwiej jest wtedy zrozumieć Kościół. Zauważyć, że jest on rzeczywistą kontynuacją nauczania Chrystusa.  

 

Benedykt XV, autor Listu, to Papież zapomniany, niedoceniony i zlekceważony przez ówczesnych mu ludzi.

Dlatego warto go odkryć chociażby dziś, bo to człowiek wielkiej myśli i sprawy. Pełen mądrości, rozwagi i wiary. I gorliwości.

Nie dziwię się, dlaczego obecny Papież Senior, określany papieżem rozumu i mądrości, przyjął imię swego poprzednika z lat 20. XX wieku.

To zaskakujące, iż podzielił jego los, jeżeli chodzi o szacunek i docenienie przez ówczesnych, a więc dzisiejszych ludzi…

Ale wracając do tematu.

Benedykt XV doskonale rozumiał tematykę misyjności Kościoła. Wiedział, iż jako Namiestnik Chrystusa musi rozwinąć ten przymiot, aby stał się dziełem żywym i powszechnym.

Dodam, że jest on pierwszym papieżem, który podjął się tego wyzwania i zauważył tę lukę we wspólnocie katolickiej.

Co najbardziej uderza mnie w Maximum illud to waga edukacji ludzi, duchownych, wysyłanych na misje. Do narodów obcych, nieznanych. Do ludzi o danym języku, kulturze, historii, tradycji i konkretnym rozwoju cywilizacyjnym.

Troska o wykształcenie i formację kapłanów.

Misjonarz musi znać język swojego przyszłego ludu, musi orientować się w jego sposobie zachowania, odczuwania. Misjonarz to człowiek Chrystusa, przedstawiciel całego Kościoła katolickiego, na konkretnym terytorium ziemi. Chociażby w małej wiosce, której świat nie zna. Chociażby wśród ludzi nieumiejących pisać ani czytać. Ale żyjący w nowej wspólnocie, która żyje szukając Boga i Zbawiciela poprzez własną kulturę i swoje wierzenia, rytuały, misteria. Typowo ludzkie, może nawet pogańskie, ale z pragnieniem odszukania tej Siły Najwyższej. I dlatego na Misjonarzu spoczywa ogromna odpowiedzialność i troska, aby nie zagubić się w nowym miejscu, aby nie zrazić do siebie i wiary nieznanych mu jeszcze osób, a przede wszystkim, aby znaleźć drogę do ich serc. Aby zobaczyli w nim prawdę, a tym samym prawdę Ewangelii, którą głosi. Aby zechcieli przyjąć Jezusa jako jedynego Pana do swojej wspólnoty, do swojego serca i umysłu. Do swojej historii, którą tworzą dziś. 

Uzmysłowiłam sobie, że misje to naprawdę poważna i ważna rzecz. To nie tylko infantylne, jakieś emocjonalne pragnienia, pomoc Afryce czy nawet odczuwanie wyższości z powodu mojej chęci poświęcenia się dla innych.

Nie w tym rzecz.

Benedykt zwraca uwagę na najważniejsze:

 

  1. Każdy zaś, kto przygotowuje się w sposób właściwy do pracy apostolskiej, koniecznie powinien dbać przede wszystkim o to jedno jako o sprawę najważniejszą i najdonioślejszą, o której wspomnieliśmy wyżej, mianowicie o świętość życia.

Albowiem trzeba, aby ten kto głosi Boga, był mężem Bożym; powinien sam nienawidzić grzechu ten, kto każe grzech nienawidzić.

Zwłaszcza u pogan, którzy kierują się raczej intuicją niż rozumem, o wiele większy osiąga się pożytek; jeżeli głosi się wiarę więcej przykładem niż słowem.

Misjonarz ma więc być wyposażony we wszelkie zalety ducha i umysłu i wykształcony we wszystkich dziedzinach nauki, o wysokiej kulturze. Jeśli te cechy nie idą w parze z czystością obyczajów, okażą się mało skuteczne lub zgoła bezskuteczne dla sprawy zbawienia ludów, a nawet mogą bardzo szkodzić i jemu samemu i innym.

Niech więc daje przykład pokory, posłuszeństwa, czystości, powinien być przede wszystkim pobożny, oddany świętym modłom i trwać ustawicznie w zjednoczeniu z Bogiem, Jemu przedkładając sprawy dusz. O ile bowiem ściślej będzie z Bogiem złączony, o tyle więcej uzyska łaski Bożej i pomocy. Niech wsłuchuje się w upomnienia Apostoła: „Jako więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani – przyobleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość” (Kol 3,12). Dzięki tym cnota zapewni prawdzie łatwy i niechybny dostąp do dusz ludzkich usuwając wszelkie przeszkody. Nie znajdzie się bowiem wola tak uparta, która by się im lekkomyślnie opierała. Misjonarz więc, który płonie miłością właśnie na wzór Pana Jezusa, będzie mógł doprowadzić nawet najbardziej zagubionych pogan w szeregi dzieci Bożych, zwłaszcza że odkupieni są oni za cenę Krwi Boskiej.

Nie zrazi się ani ich brakiem cywilizacji ani nie przerazi się przewrotnością ich obyczajów. Nie będzie nimi gardził ani się nimi brzydził, nie będzie traktował ich surowo ani szorstko, lecz starać się będzie pociągać ich wszelkimi przejawami życzliwości chrześcijańskiej, aby kiedyś doprowadzić ich w objęcia Chrystusa – Dobrego Pasterza.

W tej mierze często rozważać będzie słowa Pisma św.: „O jak dobry i słodki jest, Panie, Duch Twój we wszystkim! Dlatego nieznacznie karzesz upadających i strofujesz przypominając, w czym grzeszą, by wyzbywszy się złości, w Ciebie, Panie, uwierzyli … Potęgą władasz, a sądzisz łagodnie i rządzisz nami z wielką oględnością” (Mdr 12,1 – 2,18).

I jakaż trudność, przykrość lub przeciwność mogłaby odwieść takiego wysłannika Jezusa Chrystusa od rozpoczętego dzieła? – Nic zgoła, gdyż żywiąc największą wdzięczność wobec Boga, który przeznaczył go do tak wzniosłego zadania, wielkodusznie podejmuje wszelkie wyłaniające się przeciwności i przykrości, znosząc trudy, wzgardę, niedostatek, głód a nawet śmierć, choćby i okrutną, byleby tylko wyrwać choć jedną jeszcze duszę z czeluści piekła.

Przepojony i ożywiony takimi zasadami, za przykładem Chrystusa Pana i Apostołów, niech misjonarz przystępuje z ufnością do wypełnienia swojego zadania, całą swą nadzieję pokładając w Bogu. Sprawą na wskroś Boską jest, jak już zaznaczyliśmy, szerzenie nauki chrześcijańskiej, bo tylko sam Bóg przenika dusze, by i umysły oświecić blaskiem prawdy, i wole rozpłomienić ogniem cnót, wlewając odpowiednie moce człowiekowi, aby szedł za tym i to wypełniał, co uzna za prawdę i dobro. Dlatego, jeżeli Pan nie wesprze sługi, próżne będą jego wysiłki. Ufny jednak w pomoc łaski Bożej, której nigdy nie zbraknie temu, kto o nią prosi, niech dzielnie naprzód rozwija swoją działalność.

 

Misje zostawione same sobie nie przeżyją. Wszyscy, Ci posłani do nieznających Chrystusa i my, żyjący chociażby w Polsce, tworzymy naczynia połączone.

Podkreśla to Benedykt XV:

 

Trojakiego rodzaju jest pomoc, jaką nieść mogą misjom, pomoc, o Jaką sami misjonarze nie przestają prosić.

Pierwszym z nich, dostępnym dla każdego, jest wzywanie miłosierdzia Bożego. Już kilkakrotnie stwierdzaliśmy, że daremny i bezskuteczny byłby trud ponoszony przez misjonarzy, gdyby nie użyźniała go łaska Boża, jak świadczy św. Paweł, gdy mówi: „Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost” (1 Kor 3,6).

 

Tak więc modlitwa!

 

Po drugie, to formacja kapłanów, misjonarzy. Gorliwe zachęcanie do podjęcia tej misji, a także ojcowskie wspieranie zdecydowanych.

To wielkie zadanie dla biskupów, dla proboszczów, dla wspólnot zakonnych. Bowiem istnieje rzeczywiście pokusa zamknięcia, bytowania w komforcie znanego i bezpiecznego miejsca. Pokusa współpracy i rozkrzewiania wiary z tymi najbardziej uzdolnionymi, których chcemy chronić i zostawić “u siebie”.

A Papież pisał:

 

W miejsce bowiem jednego [misjonarza], którego poślecie na misje, Bóg wzbudzi na Waszym terenie większą liczbę kapłanów, którzy pracować będą z wielkim pożytkiem.

(…)

W ten sposób realizując obfite żniwo dusz, również swoim rodzinom zakonnym zapewnią przeobfite dary dobroci Bożej.

 

Po trzecie, rzecz oczywiście dotacje, dary, fundusze. Materia, którą ten świat stoi i bez której żaden niestety duch nie wzleci, bo to ziemia, a nie niebo.

Ważna jest hojność, ale także odpowiednia lokalizacja złożenia ofiarowanych dóbr.

 

Z tej też przyczyny pragniemy, aby hojność katolików wspierała przede wszystkim te instytuty, które powołano do życia celem pomocy dla misji świętych.

(…)

Kongregacja Rozkrzewienia Wiary chrześcijańskiej jak najgorliwiej dokładała starań celem osiągania i w przyszłości jak najobfitszych i najlepszych dzięki niej owoców. Dzięki niej bowiem powinny być do dyspozycji bardzo znaczne środki do utrzymywania misji już założonych, jak i tych, jakie powstać mają w przyszłości. Ufamy zaś, że świat katolicki nie pozwoli, aby – podczas gdy inni dla szerzenia błędów obfitują i opływają w bogactwa – nasi siewcy prawdy walczyć mieli z biedą.

Dzieło Św. Dziecięctwa [Jezusowego], którego zadaniem jest czuwanie, aby umierającym dzieciom pogan udzielany był chrzest.

Dzieła Św. Piotra, które dba o wychowywanie i kształcenie kleru rodzimego w Misjach.

 

Obecnie najbardziej znane, chociażby w Polsce, Dzieło Pomocy Ad Gentes.

Warto zajrzeć na stronę: http://www.adgentes.misje.pl/

 

Uderza mnie niezwykła prawda Benedykta XV, która doskonale obserwuje i ocenia świat.

Bowiem prawdą jest, niezwykle poruszającą i alarmującą, że ci, którzy szerzą błędy w świecie obfitują i opływają w bogactwa!

Widać to dziś, np. jakimi środkami finansowymi dysponuje przemysł proaborcyjny…

 

 

Ale na tym smutnym przykładzie nie można zakończyć.

Posłużę się jeszcze jednym dziełem, które ostatnio przeczytałam.

Posłużę się Encykliką naszego papieża, Jana Pawła II, bardzo mądrego, niezwykle przenikliwego prawdą i nadzieją, pasjonata życia. Życia, które daje Chrystus. Papieża niestety też lekceważonego i niedocenionego. Piszę to, bo my naprawdę nie wiemy z kim mamy do czynienia, nie mamy pojęcia jak wielkiej rangi był to człowiek. I jak bardzo jest nieznany, nieodkryty. A jeżeli tak to zapomniany?

Nie, to pytanie prowokacyjne. Ale jeżeli tak naprawdę kochamy JPII to okażmy mu tę miłość przez poświęcenie czasu na spotkanie z jego słowem, z jego myślą, chociażby tą z encykliki, listu czy innych dzieł. Jeżeli bowiem kogoś naprawdę kochamy to pragniemy z nim przebywać jak najdłużej, prawda? Życzę tego każdemu z osobna i sobie samej oczywiście.

 

A więc, Redemptoris missio, o której już wcześniej wspomniałam. Słowa Jana Pawła II na potwierdzenie i uwypuklenie słów Benedykta XV, a także na uzmysłowienie nam wszystkim, jak bardzo widoczna jest ta swoista kontynuacja Kościoła, jeżeli chodzi o głoszenie prawd Bożych.

Misja Odkupiciela skupia się jak można dostrzec w tytule na misji samego Chrystusa, a przez to na misji Kościoła, Ciała Chrystusowego. To także zwrócenie uwagi na współczesne pojmowanie Królestwa Bożego w Kościele katolickim, które musi być utożsamiane z osobą Jezusa.

 

Postaram się zebrać wybrane słowa papieża w jedną całość. Zobaczymy tę samą myśl, podobne spostrzeżenia i jedną wiarę w Prawdę, którą należy głosić. Tak jak Jezus narodził się, byle tylko iść i głosić Dobrą Nowinę. I żeby dać świadectwo Prawdzie, aż po krzyż.

Zachęcam oczywiście do przeczytania całej Encykliki JPII, która jest niesłychanie wielowymiarowa i wciągająca.

+

Jan Paweł II zwraca na nową świadomość:

 mianowicie, że misje dotyczą wszystkich chrześcijan, wszystkich diecezji i parafii, instytucji i organizacji kościelnych.

Misje bowiem odnawiają Kościół, wzmacniają wiarę i tożsamość chrześcijańską, dają życiu chrześcijańskiemu nowy entuzjazm i nowe uzasadnienie. Wiara umacnia się, gdy jest przekazywana! Nowa ewangelizacja ludów chrześcijańskich znajdzie natchnienie i oparcie w oddaniu się działalności misyjnej.

Jednakże, również z powodu współczesnych przemian i rozprzestrzeniania się nowych idei teologicznych, niektórzy pytają: Czy misje wśród niechrześcijan są jeszcze aktualne? Czyż nie zastąpił ich może dialog międzyreligijny? Czy ich wystarczającym celem nie jest ludzki postęp? Czy poszanowanie sumienia i wolności nie wyklucza jakiejkolwiek propozycji nawrócenia? Czy nie można osiągnąć zbawienia w jakiejkolwiek religii? Po cóż zatem misje?

“Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14, 6)

 Jeśli wrócimy do początków Kościoła, znajdziemy jasne stwierdzenie, że Chrystus jest jedynym Zbawicielem wszystkich, Tym, który sam jeden jest w stanie objawić Boga i do Niego doprowadzić.

W tym ostatecznym Słowie swego Objawienia Bóg dał się poznać w sposób najpełniejszy: powiedział ludzkości kim jest. To ostateczne samoobjawienie się Boga jest podstawowym motywem, dla którego Kościół „jest misyjny ze swej natury”. Nie może on nie głosić Ewangelii, czyli pełni prawdy, jakby Bóg dał nam poznać o samym sobie.

+

Wiara w Chrystusa jest propozycją skierowaną do wolności człowieka.

+

Misje są sprawą wiary, są dokładnym wskaźnikiem naszej wiary w Chrystusa i w Jego miłość ku nam.

Ci, którzy są włączeni w Kościół katolicki, powinni czuć się uprzywilejowani, a przez to bardziej zobowiązani do dawania świadectwa wiary i życiu chrześcijańskiego jako służby braciom i należnej odpowiedzi Bogu, pamiętając, że „swój uprzywilejowany stan zawdzięczają nie własnym zasługom, lecz szczególnej łasce Chrystusa; jeśli zaś z łaską tą nie współdziałają myślą, słowem i uczynkiem, nie tylko zbawieni nie będą, ale surowiej jeszcze będą sądzeni.

(…)

Pierwszym „areopagiem” współczesnym jest świat środków przekazu, który jednoczy ludzkość i czyni z niej, jak to się określa, „światową wioskę”. Środki społecznego przekazu osiągnęły takie znaczenie, że dla wielu są głównym narzędziem informacyjnym i formacyjnym, przewodnikiem i natchnieniem w zachowaniach indywidualnych, rodzinnych, społecznych.

Rozdźwięk między Ewangelią a kulturą jest bez wątpienia dramatem naszych czasów.

+

Królestwo ma na celu przekształcenie stosunków między ludźmi i urzeczywistnia się stopniowo, w miarę jak ludzie uczą się kochać, przebaczać i służyć sobie wzajemnie.

Przez Jego oddziaływanie Dobra Nowina przyobleka się w ciało Ludzkich serc i sumień i rozszerza się w historii. We wszystkich tych wymiarach Duch Święty daje życie.

+

Misjonarz wezwany jest do wiary w przemieniającą moc Ewangelii i do głoszenia tego, co Łukasz tak dobrze ukazuje w swej Ewangelii, mianowicie otwarcia się na miłość i miłosierdzie Boga, doświadczenia całkowitego wyzwolenia, sięgającego aż do korzenia wszelkiego zła, do grzechu.

Owartości misjonarza decyduje przede wszystkim to, kim on jest, a potem dopiero to, co on mówi lub czyni.

Misja przeto nie opiera się na zdolnościach ludzkich, ale na mocy Zmartwychwstałego.

+

Jest to jedna jedyna misja, mająca to samo źródło i cel, ale w jej obrębie istnieją różne zadania i działania.

Przede wszystkim istnieje działalność misyjna, którą nazywamy misją ad gentes w nawiązaniu do soborowego Dekretu; chodzi tu o podstawową działalność Kościoła, zasadniczą i nigdy nie zakończoną. Kościół bowiem „nie może uchylać się od stałej misji niesienia Ewangelii ludziom — milionom mężczyzn i kobiet, którzy do tej pory nie znają Chrystusa, Odkupiciela człowieka. Właśnie to jest zadaniem specyficznie misyjnym, które Jezus powierzył i codziennie na nowo powierza swojemu Kościołowi”.

Do niektórych krajów misjonarze mają wzbroniony wstęp; w innych, zabroniona jest nie tylko ewangelizacja, ale również nawrócenie, a nawet kult chrześcijański. Gdzie indziej trudności są natury kulturowej: przekazywanie ewangelicznego orędzia wydaje się mało znaczące czy niezrozumiałe, a nawrócenie traktowane jest jako porzucenie własnego narodu i własnej kultury.

+

Misja ad gentes mocą powszechnego mandatu Chrystusa nie ma granic.

+

Nasze czasy są dramatyczne i zarazem fascynujące. Podczas gdy z jednej strony wydaje się, iż ludzie zabiegają o dobrobyt materialny i pogrążają się coraz bardziej w konsumistycznym materializmie, to z drugiej strony ujawnia się dziś pewne niepokoju poszukiwanie sensu istnienia, potrzeba życia wewnętrznego, pragnienie nauczenia się koncentracji i modlitwy. Nie tylko w kulturach przepojonych religijnością, ale również w społeczeństwach zeświecczonych poszukuje się duchowego wymiaru życia jako środka zaradczego na odczłowieczenie. Zjawisko to, zwane „nawrotem do religii”, nie jest pozbawione wieloznaczności, ale zawiera też jakieś wezwanie.

 

Kościół proponuje, niczego nie narzuca: szanuje ludzi i kultury, zatrzymuje się przed sanktuarium sumienia.

Człowiek współczesny bardziej wierzy świadkom, aniżeli nauczycielom, bardziej doświadczeniu, aniżeli doktrynie, bardziej życiu i faktom, aniżeli teoriom.

Świadectwo życia chrześcijańskiego jest pierwszą i niezastąpioną formą misji.

+

Przepowiadanie jest pierwszym zadaniem misji: Kościół nie może uchylać się od wyraźnego nakazu Chrystusa, nie może pozbawiać Dobrej Nowiny ludzi umiłowanych i zbawionych przez Boga.

Wiara rodzi się z przepowiadania, a każda kościelna wspólnota bierze początek i życie z osobistej odpowiedzi każdego wiernego na to przepowiadanie.

Przepowiadanie ożywione jest wiarą, która budzi w misjonarzu entuzjazm i żarliwość.

+

Najwyższą próbą jest złożenie daru z życia, aż do przyjęcia śmierci, by dawać świadectwo wierze w Jezusa Chrystusa.

Jak zawsze w dziejach chrześcijaństwa, wielu jest męczenników (czyli świadków), i są oni niezbędni dla dzieła ewangelizacji. Również w naszej epoce bardzo liczni są biskupi, kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz osoby świeckie, często nieznani bohaterzy, którzy oddają życie, by złożyć świadectwo wierze. Są oni głosicielami i świadkami w pełnym tego słowa znaczeniu.

+

Nie możemy przepowiadać nawrócenia, jeśli mv sami nie nawracamy się każdego dnia.

+

Celem misji wśród narodów jest zakładanie wspólnot chrześcijańskich, rozwijanie Kościołów aż do całkowitej dojrzałości.

Kościół katolicki jest zwyczajną drogą zbawienia i tylko on posiada pełnię zbawczych środków.

 

Dziś misjonarze, bardziej niż w przeszłości, są uznawani także za krzewicieli rozwoju przez rządy i ekspertów międzynarodowych, którzy nieraz zadziwieni są faktem, że znaczne rezultaty są osiągane przy znikomych środkach.

Kościół i misjonarze są krzewicielami rozwoju także przez prowadzone przez siebie szkoły, szpitale, drukarnie, uniwersytety, doświadczalne gospodarstwa rolne. Jednakże na rozwój danego narodu nie wpływa w pierwszym rzędzie ani pieniądz, ani pomoc materialna, ani też struktury techniczne, ale formowanie sumień, dojrzewanie mentalności i obyczajów.

Protagonistą rozwoju jest człowiek, a nie pieniądz czy technika. Kościół wychowuje sumienia, objawiając narodom tego Boga, którego szukają, ale nie znają, wielkość człowieka stworzonego na obraz Boga i przez Niego umiłowanego, równość wszystkich ludzi jako dzieci Bożych, panowanie nad przyrodą stworzoną i oddaną na służbę człowieka, obowiązek zaangażowania się na rzecz rozwoju człowieka i wszystkich ludzi.

 

Wkład Kościoła i ewangelizacji w rozwój narodów dotyczy nie tylko Południa globu, by zwalczać tam nędzę materialną i niedorozwój, ale również Północy narażonej na nędzę moralną i duchową, spowodowaną przez „nadmierny rozwój”.

 

Kościół, wierny duchowi Błogosławieństw, jest wezwany do dzielenia się swoimi dobrami z wszelkiego rodzaju ubogimi i uciśnionymi. Zachęcam zatem wszystkich uczniów Chrystusa i wszystkie wspólnoty chrześcijańskie, od rodzin do diecezji, od parafii do wspólnot zakonnych, do szczerej rewizji własnego życia pod kątem solidarności z ubogimi.

+

O miłości, która jest siłą pobudzającą misji.

Tylko miłość powinna rozstrzygać, czy coś ma być wykonane czy zaniechane, zmienione czy nie zmienione. Miłość jest zasadą działania oraz celem, do którego należy dążyć. Cokolwiek się szczerze uczyni dla niej i zgodnie z nią, nigdy nie będzie niewłaściwe.

+

Wszyscy chrześcijanie, członkowie Kościoła, na mocy Chrztu świętego są współodpowiedzialni za działalność misyjną. Udział wspólnot i poszczególnych wiernych w tym prawie i obowiązku nazywa się „współpracą misyjną”.

+

Skuteczność działania na polu misyjnym Kościoła zależy od świętości życia każdego chrześcijanina.

Udział w misji powszechnej nie ogranicza się zatem do niektórych szczególnych działań, ale jest oznaką dojrzałości wiary i życia chrześcijańskiego, które przynosi owoce. W ten sposób wierzący rozszerza granice swej miłości, okazując troskę o tych, którzy są daleko, tak jak i o tych, którzy są blisko: modli się za misje i o powołania misyjne, pomaga misjonarzom, śledzi z zainteresowaniem ich działalność, a kiedy wracają, przyjmuje ich z taką samą radością.

 

Misjonarzowi w jego ofierze winni towarzyszyć wierni i podtrzymywać go własną ofiarą. Dlatego też proszę tych wszystkich, którzy pełnią posługę duszpasterską wśród chorych, by pouczali ich o zbawczej wartości cierpienia i zachęcali do ofiarowania go Bogu za misjonarzy. Przez taką ofiarę stają się również sami misjonarzami.

+

Gdy chodzi o pomoc materialną, ważne jest zwracanie uwagi na ducha, w jakim się daje. Dlatego trzeba poddać rewizji własny styl życia: misje wymagają nie tylko pomocy, ale współuczestniczenia w przepowiadaniu i w miłości względem ubogich. Wszystko, co otrzymaliśmy od Boga — tak życie, jak i dobra materialne — nie jest nasze, ale zostało nam dane do użytku. Wielkoduszność w dawaniu musi być zawsze oświecona i natchniona wiarą: wówczas — naprawdę — „więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu”.

+

Powołanie misyjne ze swej natury wypływa z powołania do świętości. Każdy misjonarz jest autentyczny jedynie wówczas, gdy wchodzi na drogę świętości: „Świętość jest podstawową przesłanką i niezbędnym warunkiem do tego, aby Kościół mógł realizować swoją zbawczą misję”.

 

 Narody wszystkie, otwórzcie drzwi Chrystusowi!

+

 

Dlatego też „Kościół wzmocniony obecnością Chrystusa (…) pielgrzymuje w czasie do końca wieków, idąc na spotkanie Pana, który przychodzi, ale na tej drodze (…) kroczy śladami wędrówki odbytej przez Maryję Dziewicę.

 

Każdy ma misję. Jeden większą, donioślejszą, bardziej słynną, docenioną, splendorową. Drugi mniejszą, może niezbyt znaczącą, taką zwykłą, codzienną, prostą. Jeden formalną, drugi nieoficjalną. 

Jedna i druga, czy to nawracanie pogan, czy uczenie dziecka pacierza, jest w oczach Pana, misją życiową, powołaniem, odpowiedzią na Jego wezwanie. I Jego ocena opiera się tak naprawdę na miłości, która sprawia, że każda najmniejsza, a może największa misja dokonuje się w poświęceniu, cierpieniu, a przede wszystkim, w wierze i miłości. Miłość Ducha, który niesie misję poprzez świat, poprzez nasze domy i prace, sprawia, że stanowimy jedno. My, z wioski Batorz i ci, chociażby z jakiegoś buszu w Afryce. Ci, pełni żywej nowej wiary i ci, którzy są czasem zmęczeni wiarą. Ci, u władzy i ci, co nie mają żadnego głosu i posłuchu.

Tylko ten, kto nie miłuje, a bardziej nienawidzi, złorzeczy, zazdrości, okrada, wyśmiewa, fałszuje, rzuca plotkę i oszczerstwo, zdradza, morduje, kto nie okazuje szacunku drugiemu człowiekowi, kto zachęca do grzechu, do odwrócenia się od Boga, ten nie ma żadnej misji. Bo misja dotyczy człowieka, stworzonego na obraz Boży. A ten, który sieje zło nie jest z Boga, a więc zatracony, na ordynansach szatana, wysługuje się nicości, małości, potępieniu. Misja ma w sobie nadzieję, która przywraca do życia. Także tych, wymienionych wyżej. Stąd widać, jak wielka to rzecz. Misja katolicka. Ta, która daje światu i ludziom prawdziwą nadzieję, niezawodną, życiodajną, wieczną. Ją warto rozgłaszać na cały świat. Dla niej życie poświęcać.

Pamiętajmy o Misjonarzach, zwracajmy uwagę na wiadomości, które dosyć często informują o problemach świata misji, o śmierci misjonarzy, którzy są likwidowani przez właśnie ludzi zła, przestraszonych, że jedna postać głosząca Dobrą Nowinę może przemieniać ludzi, którymi dotąd rządzili, którzy odtąd nie znają lęku i rozpaczy. Którzy żyją w wolności. I za cenę wolności potrafią oddać życie, bo wiedzą, że ono i tak należy do Pana. Stąd tak wielka nienawiść do misjonarzy i wyroki śmierci, nieoficjalne, przez kartele narkotykowe, przez wszystkich tych, którym burzy się świat, zbudowany na przemocy i wyzysku, bezprawiu i bezbożności. Myśląc naiwnie, że to wystarczy. A nie wiedzą, że śmierć męczenników naprawdę użyźnia ziemię całkowicie nieurodzajną i nie można tego już cofnąć, zasypać i żyć dalej tak samo. Zaczyna się walka. O coś więcej niż wpływy i pieniądze. Zaczyna się batalia o Królestwo Boże. Kto wygra? Formację znamy. Ale jeżeli chodzi o ludzi, to nie wiemy. Bowiem każdy ma szansę. Każdy. Nawet ten, kto musi dużo nadrobić i zadośćuczynić…  W misji chodzi też o to, by ten walczący z misjonarzami, wiedział, że MOŻE ZAWRÓCIĆ.

I że Ktoś na niego czeka…

 

M.P.