XXVIII Niedziela Zwykła “C”

PIERWSZE CZYTANIE (2 Krl 5, 14-17)

Uzdrowienie Naamana

Czytanie z Drugiej Księgi Królewskiej.
Wódz syryjski Naaman, który był trędowaty, zanurzył się siedem razy w Jordanie według słowa proroka Elizeusza, a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony.
Wtedy wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc: «Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem. A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi». On zaś odpowiedział: «Na życie Pana, przed którego obliczem stoję, nie wezmę!». Tamten nalegał na niego, aby przyjął, lecz on odmówił. Wtedy Naaman rzekł: «Jeśli już nie chcesz, to niechże dadzą twemu słudze tyle ziemi, ile para mułów unieść może, ponieważ odtąd twój sługa nie będzie składał ofiary całopalnej ani ofiary krwawej innym bogom, jak tylko Panu».

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 98 (97), 1. 2-3ab. 3cd-4)

Śpiewajcie Panu pieśń nową, *
albowiem uczynił cuda.
Zwycięstwo Mu zgotowała Jego prawica *
i święte ramię Jego.

Pan okazał swoje zbawienie, *
na oczach pogan objawił swoją sprawiedliwość.
Wspomniał na dobroć i na wierność swoją *
dla domu Izraela.

Ujrzały wszystkie krańce ziemi *
zbawienie Boga naszego.
Wołaj z radości na cześć Pana, cała ziemio, *
cieszcie się, weselcie i grajcie.

DRUGIE CZYTANIE (2 Tm 2, 8-13)

Jeśli trwamy w cierpliwości, będziemy królowali z Chrystusem

Czytanie z Drugiego Listu świętego Pawła Apostoła do Tymoteusza.
Najmilszy:
Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida. On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą.
Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.

EWANGELIA (Łk 17, 11-19)

Wiara uzdrowionego cudzoziemca

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
Stało się, że Jezus zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami». Na ich widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom». A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec». Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła».

 

ROZWAŻANIE

WSZYSCY ZOSTALI UWOLNIENI

 

To dobra wiadomość. To zawsze jest dobra wiadomość.

Wiele razy można było usłyszeć, chociażby w mediach, o jakimś porwaniu, ataku terrorystycznym. I o zakładnikach…

I od razu wewnętrzne, pełne dramatyzmu pytanie, ilu, czy zostaną wypuszczeni, czy wyjdą z tego cali, żywi. Czy są wśród nich dzieci, starsi.

Trzymanie kciuków, błagania modlitewne rodzin, akcja służb, policji. Każdy w jakimś stopniu zostaje wciągnięty i zaangażowany, mimowolnie, bo ludzka wrażliwość, a także zwykła ciekawość, nie potrafi przejść obojętnie wobec takiego zdarzenia. Wydarzenia, które sprowadza życie do podstawowych wartości i pytań. Do rachunku sumienia, rozliczenia czy podsumowania. Pewnego stanięcia w prawdzie. Takiej retardacji, zwolnienia i zwrócenia uwagi na rzeczy najważniejsze. I powrotu do pamięci i wybiegu w przyszłość, za czym gonię i do czego dążę. Takie fundamentalne zderzenie z rzeczywistością w tak dramatycznych chwilach, kiedy ktoś pragnie zwrócić na siebie uwagę kompletnym złem.

Co możemy zrobić dla tych uwięzionych? Przecież realnie nie możemy pomóc. Oczywiście, wyłączając z tej niemożności, modlitwę i duchowe wsparcie. Ale możemy także, powinniśmy, ofiarować pewną własną refleksję, nad swoim losem, nad losem całego świata. I podwziąć z tych przemyśleń konkretne zmiany, poprawę postępowania, wyborów i decyzji. I większą wrażliwość, lepszą uwagę nakierowaną na drugiego człowieka, i jego potrzeby serca. Tak by już nikt nie krzyczał nienawiścią i złem czynionym na innych niewinnych.

Takie to o to postanowienia i przemyślenia.

A co powiedzielibyśmy, gdyby atak terrorystyczny był bliżej nas niż myślimy? Gdyby atak dotknął naszego serca, ciała i ducha?!

Co z nami? Może cały czas jesteśmy zakładnikami? My sami? I nawet tego nie zauważamy, a więc nie mamy szansy na uwolnienie? Inni może też nie wiedzą, więc nikt nam nie rzuci się na pomoc.

A więc, jesteśmy w gorszej sytuacji niż potencjalni sterroryzowani.

I nie jest to przypuszczenie, zmyłka. To RZECZYWISTOŚĆ MOJA I TWOJA!

A kimże jest ten głośny, krzykacz, pragnący uwagi? Kimże jest zniewalający, zakładający kajdany?

Jest wiele takich rzeczy. Każdy ma swoje słabości. Dążenia, które zamieniają się w zniewolenia. Które zamiast radości dają ciężar, obciążają nie dając wolności. A wszystkie te rzeczy wychodzą od jednej postaci, Złego. I to jest największy terrorysta wszystkich czasów, który atakuje każdego z nas. Codziennie. Zły, który nie bierze ani jednego dnia wolnego. Tym samym trzeba być CZUJNYM, świadomym zagrożenia i ZDETERMINOWANYM do walki. Nie można być uległym, obojętnym. Nie można od tej walki, ucieczki uciec. Nie można zmylić przeciwnika, nie można ominąć zasadzek Szatana. Należy podjąć walkę i zwyciężyć. Nie wpaść w sidła, do więzienia ducha.

Jest to jednak niemożliwe, dla nas śmiertelników. Sami w sobie nie możemy nic. Będziemy upadać, damy się zwodzić, mamić, będziemy obiecywać poprawę, ale i tak bez widocznych zmian. Będziemy jak w tym “tańcu chocholim”, biec, ganiać się, tańczyć, jak zagra diabeł. I będzie nam się wydawało, że jesteśmy w porządku, nawet nowocześni. I wszystko jest ok. I tak oszukani przez złego brniemy w coraz głębszą otchłań.

 I gdy zamkną się nam oczy, wtedy zobaczymy nasze życie z innej perspektywy. Tej lepszej. Która będzie ukazywała albo życie-wolność, albo życie-więzienie.

To trudne do zbadania, wykrycia i zaatakowania, by uwolnić w sobie pokłady DOBRA. Miłości.

Jedynym Gwarantem, Który pozwala nam prowadzić walkę godnie i mężnie, i Który czyni nas zwycięzcami, choć z ludzkiej perspektywy nie wygląda to tak zachęcająco, Który uwalnia nas z więzów zła, Który przywraca wolność zakładnikom grzechu jest On. JEZUS CHRYSTUS.

I nie jest to postać wyimaginowana. Gdzieś kiedyś. Odległa. Niedzisiejsza. Nie dla nas.

On całą swoją, SWOJĄ wolność, oddał nam. I dzięki Jego nieskończonej wolności, którą nas obdarzył i zobowiązał, wyzwolił nas od wiecznego potępienia. Sam jednak zginął śmiercią krzyżową.

Umarł dla nas z wolności i w wolności. Ku PRAWDZIWEJ WOLNOŚCI.

 

Jednak, aby ta moc faktycznie zadziałała i stała się Ciałem w naszym ciele i Duchem w naszej duszy, musi zadziałać pewna prawidłowość. 

 

Paweł w dzisiejszym Drugim Czytaniu świetnie rozjaśnia:

Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy.

Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze.

Dobrze, że nie na tym, jeśli- jeśli, kończy. Byłoby to takie swoiste “oko za oko”.

Trwanie, a więc wieczne królowanie.

Zapieranie, a więc wieczne zaparcie.

 

Ale uwaga, jest zaskakująca perspektywa.

Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.

Bo Bóg to WIERNOŚĆ, a nasza odpowiedź na Wierność, WIARA.

 

Dlatego Paweł zapewnia:

Nauka to zasługująca na wiarę:

Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy.

Chrześcijaństwo zasługuje na wiarę!

Zasługuje na nasze umieranie, bo i tak śmierć nie ma ostatniego zdania. Bo Bóg jest ŻYCIEM!  

Pan Bóg okazał ludom swe zbawienie.

Bo

Wspomniał na dobroć i na wierność swoją.

Obyśmy przekonali się w swoim życiu o tej dobroci i wierności Najwyższego.

I byśmy zawołali za wodzem Naamanem:

Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem.

Poza Izraelem, z którego wywodził się i Jezus. Jezus, który wypełnił wszystkie obietnice dane Izraelowi.

 

Warto jeszcze zatrzymać się nad słowem dzisiejszej Ewangelii Łukaszowej.

…wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych.

Naprzeciw Niego. Tak jakby zagrodzili Mu drogę. Zaatakowali swoją determinacją i pragnieniem zmiany swego tragicznego losu.

Bo być trędowatym…

Opowiedzieliby nam coś o tej chorobie wspominani ostatnio: Matka Teresa i Jan Beyzym.

Może to dla nas wskazówka, by czasem z większą determinacją, z większym zaangażowaniem wyjść naprzeciw, stanąć na drodze Jezusa.

I zawołać: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami.

 

A On nie uzdrowił ich na oczach gapiów, nie zrobił tego na zawołanie. Ale koniec końców uwolnił ich ciała od trądu. Dopiero jednak w drodze. Bowiem najpierw kazał im wyruszyć, wyjść poza siebie. 

 A gdy szli, zostali oczyszczeni.

Czasem trzeba nie czekać w miejscu, ale podjąć działanie. By dostąpić cudu.

Jezus daje znaki, drogowskazy. Na drogę. Nie zostawia nas samych sobie. Zachęca do zaufania. I mówi:

Idźcie, pokażcie się kapłanom.

Czemu akurat kapłanom? Czemu nie kazał im pójść pokazać się lekarzom, zielarzom, magikom?

Bo Jezus miał na celu uzdrowienie nie tylko ciała, choć dla samych chorych było to najważniejsze, ale duszy. Całego człowieka.

Kapłani uważali, iż trąd dotyka złych. Widocznie na to zasłużyli. Kara Boska.

A jednak oni wyruszyli i zostali oczyszczeni. I dzięki temu okazali moc Bożą, która była w Jezusie. By dali o Nim świadectwo tym, którzy mieli być blisko Boga, a jednak ich dusze i umysły mogły być także dotknięte pewnego rodzaju trądem.

 

I jeszcze chwila na wdzięczność. Powrót do Źródła. Źródła wolności.

Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga. A był to Samarytanin.

Jeden. I to obcy, spoza Narodu Wybranego, który potencjalnie nie musiał mieć styczności z Bogiem Izraela. A jednak doświadczył Jego Miłości najbardziej. I umiał na nią odpowiedzieć. Miłością.

Jezus każe wstać mu z kolan i mówi:

Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.

 

Zapewne i Karol Wojtyła usłyszał te słowa. Wstał i poszedł. W nieznane. A jednak czuł się bezpieczny, jakby zaopiekowany i prowadzony.

I stąd kolejny, XIX Dzień Papieski, z zawołaniem: WSTAŃCIE, CHODŹMY!

 

Pamiętajmy o polskiej młodzieży. W modlitwie i datkach.

Możemy zawsze wysłać SMS: STYPENDIA pod nr 74 265.

 

Tak jakby zawołał do nas z Nieba święty JPII i powiedział: Wstańcie, chodźmy! Dziś każe pójść na Wybory i spełnić swój obywatelski obowiązek. Bowiem to nasza powinność. Od naszego głosowania zależeć będą kolejne 4 lata.

Od naszego głosowania zależeć będzie przyszłość Polski. Naszej ziemskiej Matki-Ojczyzny, którą tak ukochał święty Polak. Jesteśmy jej wiele winni i wiele jej zawdzięczamy. Zdobądźmy się na odwagę, wyjście i oddanie krzyżyka przy wybranym kandydacie. A nie na kandydacie?

Wstańcie, chodźmy!

Należy tu jeszcze przytoczyć słowa Przewodniczącego KEP, abp Gądeckiego:

(…)

Zachęcając do udziału w wyborach pragnę najpierw przypomnieć, że z moralnego punktu widzenia miłość Ojczyzny i odpowiedzialność za dobro wspólne wymagają od wszystkich korzystania z prawa wyborczego. Nic – poza nadzwyczajnymi okolicznościami – nie usprawiedliwia nieobecności katolików w sprawach publicznych.

(…)

Jak to wielokrotnie przypominali papieże, m.in. św. Jan Paweł II, a ostatnio Papież Franciszek, katolicy powinni popierać programy broniące prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, gwarantujące prawną definicję małżeństwa jako trwałego związku jednego mężczyzny i jednej kobiety, promujące politykę rodzinną, wspierające dzietność, gwarantujące prawo rodziców do wychowania własnego potomstwa zgodnie z wyznawaną wiarą i moralnymi przekonaniami. W związku z tym katolicy nie mogą wspierać programów, które promują aborcję, starają się przedefiniować instytucję małżeństwa, usiłują ograniczyć prawa rodziców w zakresie odpowiedzialności za wychowanie ich dzieci, propagują demoralizację dzieci i młodzieży. Nie mogą się decydować na wybór kandydata, który wyraża poglądy budzące zastrzeżenia z punktu widzenia moralnego oraz ryzykowne z punktu widzenia politycznego.

 

+

 

Zawołanie: Wstańcie, chodźmy! To zawołanie Jezusowe. Z Ogrójca.

A więc powinno być dobrze znane, tym spośród z nas, którzy czuwają z Panem w czwartkowe noce.

 

Zawołanie to znane było na pewno:

 Małgorzacie z Alacoque, świętej Francuzce, którą też i my powinniśmy już kojarzyć. Pochodziła z zamożnej rodziny. Jednak śmierć jej ojca w wieku dziecięcym naznaczyła jej dzieciństwo tułaczką po zakonach i domach krewnych, u których doznała wiele przykrości. W końcu jednak wstąpiła do zakonu wizytek, wypełniając swoje powołanie, przyjmując imię Teresa. Dużo wcześniej złożyła ślub czystości Jezusowi. A więc jako Jego wierna służebnica odczuła szczególne umiłowanie Mistrza. Bowiem doznawała widzeń i objawień samego Jezusa Chrystusa, w szczególności przed Najświętszym Sakramentem i w czasie przyjmowania Komunii Świętej. Została przez Niego zobligowana do rozpowszechnienia Nabożeństwa ku Czci Najświętszego Serca Jezusowego. A jednocześnie od sióstr nie otrzymała wsparcia, lecz bardziej odrzucenia i niezrozumienia. Faustyna, na pewno by ją zrozumiała. Z czasem pełniła ważne funkcje w zakonie. Zmarła w wieku 46 lat. Małgorzata i Serce Jezusowe!  

I mnogość łask udzielanych tym, którzy odprawiają nabożeństwo oraz członkom ich najbliższych rodzin, a przede wszystkim wzrastanie duchowe w miarę jego odprawiania. To wszystko zostało zawarte w obietnicach:

Dam im wszystkie łaski potrzebne w ich stanie.

Zgoda i pokój będą panowały w ich rodzinach.

Będę sam ich pociechą we wszystkich smutkach i utrapieniach życia.

Będę ich ucieczką najbezpieczniejszą w życiu, a szczególnie w godzinę śmierci.

Błogosławić będę wszystkim ich zamiarom i sprawom.

Grzesznicy znajdą w Mym Sercu źródło i całe morze niewyczerpanego nigdy miłosierdzia.

Dusze oziębłe staną się gorliwymi.

Dusze gorliwe szybko dostąpią wielkiej doskonałości.

Zleję obfite błogosławieństwo na te domy, w których obraz Serca Mego Boskiego będzie zawieszony i czczony.

Kapłanom dam moc zmiękczania serc najzatwardzialszych.

Imiona osób, które rozpowszechniać będą nabożeństwo do Mego Boskiego Serca, będą w nim zapisane i na zawsze w nim pozostaną.

Przystępującym przez 9 z rzędu pierwszych piątków miesiąca do Komunii Świętej dam łaskę pokuty ostatecznej, że nie umrą w stanie niełaski ani bez sakramentów świętych, a to Serce Moje stanie się dla nich ucieczką w godzinę śmierci.

 

W jej wspomnienie obchodzone jest Święto Edukacji Narodowej. A więc módlmy się za wszystkich ludzi służących nauce i jej przekazywaniu najmłodszym w narodzie. Za całe polskie szkolnictwo!

 

 

Teresie z Avili. Świętej. Karmelitance-Hiszpance. Dziewicy. Doktor Kościoła.

Kobieta-gigant. Wiary, która została zaszczepiona w jej sercu dzięki kochanej mamie. Która to niestety zmarła, gdy Teresa była dzieckiem. I tak została oddana pod opiekę sióstr augustianek. Od wczesnych lat pociągały ją zagadnienia wiary, mistycyzm i męczeństwo. Po lekturze książek, świadectwie spotkanych osób postanowiła wstąpić do karmelitanek. I tak zaczęła się choroba, która nie pozwalała jej wstawać z łóżka. Cały klasztor przygotowany był na jej śmierć. A jednak, dzięki św. Józefowi, odzyskała siły. Twierdziła, że okres cierpienia pomógł jej wzrosnąć duchowo i przejść ze skupienia modlitewnego do kontemplacji, a nawet ekstazy. Widzenia swojego Mistrza miała często. Oddana sztuce mistycznej i ascetycznej. Stała się “Doktorem Modlitwy”. Opierała się na nauce Ignacego z Loyoli. Dalej postanowiła zmienić regułę zakonu, gdyż była zbyt lekka. Siostry miały za duży kontakt ze światem zewnętrznym, a wewnętrzny, świat ducha był zaniedbany. I tak zaczęła się walka z przeciwnościami, wrogami i obojętnością. Mówiła: Panie, pozwól mi cierpieć z Tobą albo umrzeć. W końcu zreformowała zakon karmelitanek według swojego rozeznania, opartego na inspiracji Ducha Świętego. Podróżowała po całym kraju, by zakładać nowe klasztory. Konsultowała działania m.in. ze św. Janem od Krzyża. W końcu jej propozycje zostały odrzucone. Ostatnimi słowami, które wypowiedziała były: „Mój Panie, nadszedł czas by ruszyć dalej. Niechaj więc spełni się Twoja wola. O mój Panie i Małżonku, godzina, której pragnęłam nadeszła. Nadszedł czas by spotkać się twarzą w twarz. Nadszedł czas i dla nas, by przeczytać Twoje dzieła: autobiograficzną Księgę życia czy Twierdzę wewnętrzną.

To dzięki Tobie, Tereso od Jezusa, zrodziła się na nowo Teresa Benedykta od Krzyża.

Teresa mówi dziś do mnie i do Ciebie:

Nie trwóż się, nie drżyj
Wśród życia dróg,
Tu wszystko mija,
Trwa tylko Bóg.
 
Cierpliwość przetrwa
Dni ziemskich znój,
Kto Boga posiadł
Ma szczęścia zdrój:
Bóg sam wystarcza.

 

A Jan Paweł II:

Trzeba, by bogate dziedzictwa pozostawione przez Teresę od Jezusa zostało dogłębnie przemyślane i by skutecznie wpłynęło na odnowienie życia wewnętrznego narodu, a przez to na odrodzenie całego życia kościelnego w jego różnorakich przejawach. Gigantyczna postać Wielkiej Teresy, nie tylko w skali lokalnej czy narodowej, ale w skali powszechnej, powinna być silną zachętą w tym kierunku.

 

Jadwidze Śląskiej. Świętej. Księżnej. Urodzonej w Bawarii. Wstąpiła w związek małżeński z księciem Henrykiem Brodatym, z którym to doczekała się wielu dzieci. Ale przede wszystkim oboje stanowili parę ludzi bogobojnych i pobożnych. Oboje złożyli śluby czystości, a więc ślub z samym Mistrzem był najbardziej wiążący. Fundatorzy kościołów, m.in. u cysterek w Trzebnicy. Dbający o Kościół. Zaangażowana w pomoc chorym i ubogim, twórczyni wędrującego szpitala, placówki dla trędowatych. Po śmierci męża postanawia zamieszkać u znajomych zakonnic. I tak też się dzieje. Po chwili refleksji zaczyna się angażować w życie Śląska. Czczona jako patronka pojednania polsko-niemieckiego. Niezwykle skromna, często chodziła boso. Od samego bp, rozumiejąc jej zmartwienie, dostała parę butów, które zawsze nosiła przy sobie, na sznurku. Przy sobie. Nie na stopach.  

 

16 października już na zawsze będzie szczególnym dniem dla narodu polskiego, ale i całego świata. Gdyby nie wybór na Stolicę Piotrową Polaka, Karola Wojtyły, nasz kraj dalej byłby pogrążony w mroku komunizmu. I nie tylko Polska. 41 lat temu rozpoczął się wielki cud dla świata wiary. I dlatego dziękujmy, w modlitwie dziękczynnej, za dar Jana Pawła II! Poznawajmy jego nauczanie i dziedzictwo, a dzięki temu żyjmy lepiej, piękniej! Nie pozwólmy na zapomnienie i obrażanie jego osoby. Niech ma w swojej opiece nasz Naród, a także rodzinę katolicką z całego świata. Przede wszystkim błagajmy go o pokój serc, pokój dla Ojczyzny, pokój dla wszystkich ludzi świata.

Dzięki Ci, Boże, za Twój zamysł i jego spełnienie. W osobie Polaka, JPII>

Na zawsze dumni. Na zawsze zobowiązani.

 

 

Ignacemu.  Z Antiochii. Drugiemu lub trzeciemu biskupowi. Ojcowi Kościoła z pierwszych wieków. Męczennik, dla Chrystusa. Sam oczekiwał cierpienia i poświęcenia. Autor listów do wiernych. Naśladując Mistrza chciał doznawać udręk i żyć aż do poniesienia najboleśniejszych konsekwencji swojej wiary.

 

Łukaszowi. Świętemu. Ewangeliście. Towarzyszowi w podróżach misyjnych św. Pawła. Lekarzowi. Legenda głosi, iż uczeń Pawłowy był malarzem ikon. I twórcą słynnego Marii Theotokos, Czarnej Madonny czy wizerunku Matki Boskiej Kostromskiej. W ikonografii przedstawiany jest z wołem jako symbolem ofiary. Łukasz jest patronem ludzi Służby Zdrowia.

Wypraszaj łaski ludziom, od których zależy życie i zdrowie wszystkich ludzi! 

 

Jerzemu Popiełuszce. Błogosławionemu. Polskiemu prezbiterowi. Męczennikowi. Kapelanowi warszawskiej “Solidarności”.  

Co by nie napisać o kochanym Księdzu Jerzym, to wciąż za mało.

Niby znany, a jednak niepoznany. Szczególnie jego życie, pełne wiary i zawierzenia, ufności, w mrokach czasów komunizmu, zdrady i opuszczenia. Tego sentymentalnego PRL. Niepoznane także okoliczności jego tragicznej śmierci i właściwej daty. Zbrodnia bez kary!

Patrząc na jego świadectwo i nauczanie uczymy się ciągle na nowo, co to znaczy zniewolenie, a prawdziwa wolność. Uczymy się przebaczać i ZŁO ZWYCIĘŻAĆ DOBREM! Uczymy się wrażliwości i dobroczynności. Uczymy się kochać. Upominać się o drugiego człowieka, mimo wszelkich konsekwencji.

Polecam każdemu przeczytanie książki Lobotomia 3.0 Wojciecha Sumlińskiego!

A teraz, módlmy się za jego wstawiennictwem za Ojczyznę i wszystkich Polaków. A także prośmy gorąco Boga Najwyższego o rychłą kanonizację księdza Jurka.

Dla niego słowa Rafała Wojaczka. I dla wszystkich ofiar PRL-u. Zapomnianych, nigdy niewyjaśnionych. Bolesnych do dziś.

 

żyję nie widując gwiazd
mówię nie rozumiejąc słów
czekam nie licząc dni

aż ktoś przebije ten mur

 

Zostańmy ze słowami Jerzego:

 

Nie jest to rana śmiertelna, bo nie można zadać rany śmiertelnej czemuś, co jest nieśmiertelne. Nie można uśmiercić nadziei.

 

Zasadniczą sprawą przy wyzwoleniu człowieka i narodu jest przezwyciężenie lęku.

 

Mamy wypowiadać prawdę, gdy inni milczą. Wyrażać miłość i szacunek, gdy inni sieją nienawiść. Zamilknąć, gdy inni mówią. Modlić się, gdy inni przeklinają. Pomóc, gdy inni nie chcą tego czynić. Przebaczyć, gdy inni nie potrafią. Cieszyć się życiem, gdy inni je lekceważą.

 

+

 

MB Fatimska, dziś kolejny 13. Miesiąca! Módl się za nami!

Ofiarowujemy Ci naszą modlitwę różańcową. Październikową.

Wspieraj Polskę. Miej w swojej opiece wszystkich Misjonarzy świata.

 

 

Pamiętajmy w tę Niedzielę.

I nie tylko.

WSZYSCY ZOSTALI UWOLNIENI.

Za wszystko dziękujcie Bogu!

 

 

Wołaj z radości na cześć Pana, cała ziemio,
cieszcie się, weselcie i grajcie.

 

 

 

DRODZY BRACIA I SIOSTRY,

Wszyscy Parafianie, Solenizanci i Jubilaci,

 

Bądźmy zakładnikami… MIŁOŚCI>

 

 

Z Panem Bogiem

+

W sercu i na ustach.

M.P.