BATORZ POD KRZYŻEM

14 września 2019r. był pięknym dniem.

Z inicjatywy wiernych świeckich, we współpracy z duchowieństwem powstała ogólnopolska akcja „Polska pod Krzyżem”, której centralne wydarzenia odbyły się we Włocławku.

Organizatorzy tak motywowali swoje przedsięwzięcie:

W ostatnim czasie wzmogły się ataki na Kościół ze strony antychrześcijańskich środowisk. Bluźnierstwa zaczęły szerzyć się na nieznaną nam skalę. Usłyszeliśmy o księżach popełniających samobójstwa i porzucających stan kapłański. Na całym świecie ma miejsce masowe odejście od wiary. To co dotychczas było jasno nazywane grzechem staje się przedmiotem debaty. Płoną kościoły i katedry. Tę listę moglibyśmy jeszcze wydłużać. Lepiej jednak zadać sobie pytanie: co możemy teraz zrobić? Jesteśmy chrześcijanami, ludźmi nadziei i znamy siłę modlitwy. A znakiem zwycięstwa jest dla nas Krzyż Chrystusa. Dlatego zapraszamy wszystkich na wspólną modlitwę w blasku Krzyża Chrystusowego.

 

Stąd i my, chrześcijanie z Batorza, jako ludzie nadziei, znający siłę modlitwy. Jako ludzie uważnie obserwujący zmiany zachodzące na całym świecie, a w szczególności w naszej Ojczyźnie. Coraz większe ataki na Kościół święty, brak szacunku do sacrum i odejścia od wspólnoty napawają niepokojem i przygnębieniem. Jednak naszym znakiem zwycięstwa, rzeczywistym wieńcem laurowym, jest Krzyż Chrystusa, naszego Pana i Mistrza. Z Nim nie tracimy wiary ani nadziei na lepsze jutro. Dzięki Niemu już dziś możemy działać, przeciwdziałać laicyzacji i relatywizmowi moralnemu. By ratować przed upadkiem cywilizację europejską opartą na chrześcijaństwie. Na Dekalogu, Ewangelii, wartościach moralnych, kulturze dialogu Boga z człowiekiem.

I my, stanęliśmy w blasku Krzyża Chrystusowego, w naszej parafialnej świątyni. Łącząc się duchowo z pielgrzymami we Włocławku, na Świętym Krzyżu, z wiernymi uczestniczącymi w tej modlitewnej akcji w całej Polsce, a nawet i świecie.

 

Stanę pod krzyżem, bo krzyż moja wiara
Moja nadzieja, miłość i ofiara
Stanę pod krzyżem, krzyż moją mądrością,
Krzyż moim życiem i śmierci radością.

Stanę pod krzyżem, bo krzyż światło moje
Bez krzyża ciemno, tęskno, marne boje.
Stanę pod krzyżem, bo krzyż moje męstwo,
Krzyż moja siła i moje zwycięstwo.

 

Wiemy, że z Polski ma wyjść ta iskra. I teraz także niech wychodzi z naszego kraju, tak bardzo umiłowanego przez Jezusa. Bo nasze narodowe trwanie i obecność na mapach świata to zaświadczenie, że jesteśmy w rękach kogoś większego od zwykłych ludzi czy od mocarzy świata. Jesteśmy w rękach Jego.

Dlatego pierwsze przyszliśmy na Mszę Świętą. Bo:

Pan Wieczernik przygotował, swój zaprasza lud.

Dla nas wszystkich dom otworzył i zastawił stół.

Dom otwarty. Stół zastawiony. Świece już płoną.

Wieczernik przygotowany. Pan posłużył się swoim synem, Zbigniewem. Czyli naszym Księdzem Proboszczem, który usłyszał głos wołającego na pustyni, rozważył w sercu i postanowił zorganizować, w naszej parafii, uroczystość: Batorz pod Krzyżem. Jego wiernymi pomocnikami stała się służba ołtarza, a więc Ministranci i Lektorzy.

Przed rozpoczęciem Świętej Liturgii Ksiądz Proboszcz przywitał Chrystusa na kolanach, kłaniając się przed ołtarzem i modląc się do Krzyża Pańskiego. Po czym ucałował go serdecznie wraz ze Służbą Liturgiczną. I tak właśnie mogliśmy  poczuć, że ten dzień, a raczej już wieczór, będzie szczególny i niezapomniany. Święto Podwyższenia Krzyża obchodzone tak jakoś BARDZIEJ, tak jakoś LEPIEJ, tak jakoś PIĘKNIEJ. Święto, którego ranga wreszcie została zauważona przez lud, podkreślona przez duchownych. Święto Krzyża, które było dla każdego z nas świętem i dziękczynieniem. Łączyliśmy się także z tymi, duchowo czy przez kamerkę, z tymi, którzy nie mogli przybyć do Wieczernika. Z chorymi, niepełnosprawnymi. Ale także z tymi zniechęconymi, obojętnymi, a nawet z przeciwnikami. Może w tym czasie i oni poczuli w sercu Dotyk Boga.

Dotknął mnie dziś Pan

I radość ogromną w sercu mam

 

 Wysłuchaliśmy uważnie słów Jezusa, m.in. tych:

A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony   

Rzeczywiście Jezus, Syn Boga Niewidzialnego, został wywyższony! I to w pięknym celu, by każdy wierzący pozyskał szczęście wieczne. Jednak nikt z nas, ludzi, nie chciałby TAKIEGO wywyższenia. Takiego po śmierci. Tak jak często bywa ze świętymi albo z prawdziwymi artystami. I nie w piękny sposób, gdzie tylko ból, krew i obelgi. Gdzież był obraz Boga w niepodobnej do człowieka twarzy Jezusa? Czy trzeba być wbitym na pal, jak wąż przez Mojżesza, by świat zobaczył nas i uwierzył, wysłuchał i docenił?

Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.

Chyba coś w tym jest, bo każdy z nas wie doskonale, że nic co wartościowe, nie przychodzi mimochodem, z łatwością. Wszystko, co piękne i bezcenne jest okupione ciężką pracą, wyrzeczeniem, a nawet cierpieniem! Nie ma róży bez kolców. I w tym przypadku, w najważniejszym wydarzeniu dla ludzkości, różą był Jezus, a kolcem Krzyż. Miejsce kaźni, okrutnej. Jak zaznacza Apostoł Narodów:

…uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.   

Ale czy Jezus wypiera się krzyża, czy nie chce do niego wracać? Nie. Bo wie, że nie ma innej drogi. Że nie było także dla Niego samego.

I stąd droga Jezusowa jest jedyną autentyczną, skuteczną i ostateczną, by móc dojść do wrót krainy szczęśliwych.

Wiedział, że trud i wyrok dosięgnął Go tylko dlatego, że Jego Ojciec tak bardzo ukochał człowieka. I stąd potępił bardziej swojego Jedynego Syna, obarczając Go całym złem ludzkości! Okrutna ta Miłość ojcowska. Można by rzec. Ale czy Jezus wyrzeka się miłości do Ojca? Czy obraża się śmiertelnie, czy ucieka przed powołaniem? Nie. Bo kocha tak samo, jak Ojciec, swojego przyjaciela ludzkiego. I widzi w nim wartość, godność niepodważalną. Dostrzega w nim obraz samego Boga i podobieństwo. Chociaż my sami, stworzeni, szukamy celu istnienia i powodu swojego przyjścia na świat, a nie umiemy spojrzeć na siebie z tą samą miłością, jaką patrzy na nas Bóg. On, bardziej niż nasz grzech, widzi naszą duszę. Nieśmiertelną. Jego tchnienie.

Ojciec miał też świadomość, że sam człowiek nigdy się nie wykupi z niewoli. Trzeba go odkupić. Bo niewola niewątpliwie nastała. Grzech obarcza, brudzi. Grzech rani miłość, zastępuje jej miejsce i dalej zniewala. Tworzy życie pełne lęku, nienawiści i złej woli. Bezbożne terytorium. Stąd Bóg, zakochany w Swoich córkach i synach, powołuje na świat Jezusa, by to On został Odkupicielem. Misja ta nad wyraz szlachetna, wiekopomna, zaszczytna. Nie dla każdego. Tylko dla Niego! A jakże okrutna.

Dlatego też Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych, i aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca.  

I my dlatego przyszliśmy zgiąć kolano i przyszliśmy wyznać językiem, że Jezus Chrystus jest Panem. Ku chwale Boga Ojca!

Śpiewane było bowiem w Aklamacji:

Uwielbiamy Cię, Chryste, i błogosławimy Ciebie,
bo przez Krzyż twój święty, świat odkupiłeś.

 

Uwielbiamy i błogosławimy Ciebie.

Jednak zmagamy się cały czas. Nie tyle z problemami, pokusami, czyli z życiem, co z przyjęciem, ze zgodą na krzyż. Ze zrozumieniem, sposobem patrzenia i odczuwania aż dochodząc do pełnego zaakceptowania i pokochania!

To naprawdę nie przychodzi łatwo i przyjemnie. Różne są krzyże. I, gdy patrzymy z zewnątrz, często myślimy, że ten to ma jakiś lekki, mały ciężar. W porównaniu z naszym to pestka. I dokładamy sobie na barki poczucie niesprawiedliwości. Jednak każdy z nas jest inny i każdy ma inne słabości, a także zdolność do wytrzymania, do niesienia ciężaru. Czasem widzimy jak ktoś leży i nie może się podnieść. I nie ma wokół żadnego Szymona. A czasem omijamy krzyż lub jakoś „szczęśliwie” unikamy niczym Barabasz. Ale ważne, by zrozumieć, że każdy ma krzyż odpowiedni dla siebie. Dla jednego dana rzecz jest nie do przejścia, jest swoistym wyzwaniem, nawet ciężarem. A dla drugiego ta sama rzecz nie stanowiłaby żadnego wyzwania. Stąd różnimy się krzyżami. Są one niejako spersonalizowane, osobiste. Najważniejsza jest postawa. By podjąć wyzwanie, by iść, nawet powoli, wstać, gdy się upadnie i iść dalej. Nie poddawać się i nie zniechęcać. Nawet, gdy brak sił. Wtedy może faktycznie Bóg podeśle jakiegoś Szymonowego anioła. I by dojść na tę górę, która stała się fundamentem dla Krzyża Pańskiego. Który stanowi okaz miłości i swoiste przejście. Jezus każe wziąć swój krzyż i iść za Nim. Nie umierać tak jak On. Bo de facto umierania już nie ma. Jest tylko i aż pascha. Nie aż tak ważne są efekty, bo najważniejsza jest droga i poświęcenie. Zaświadcza o tym Faustyna, która dobrze poznała Jezusa. Dodając do tego, iż każdy dostaje takie krzyże, które będzie potrafił unieść siłą Miłości. Im większa MIŁOŚĆ, tym większy…

Jezus miał w sobie największą Miłość, bo to Syn Boga samego. Stąd dostał największy krzyż jaki jest do uniesienia. Ja, człowiek, zostałbym przywalony ciężarem Jego krzyża, spod którego nigdy bym się nie podniósł. I tak Jezus walczył. On, niósł drzewo krzyża siłą miłości, którą zbijały grzechy ludzkości. I powalały. Ale ta sama miłość pozwalała jednak na ponowne powstanie i TRWANIE. Wytrwanie. I tak Jezus przelał całą swoją miłość na to święte drzewo, ukochał je do samej śmierci. I ono pozostało pewne, niewzruszone, do końca na swoim miejscu. Krzyż stał i świadczył. Bo to Miłość w nim została zawarta. A ciało śmiertelne oddało ducha i zostało zdjęte. I złożone do grobu. Wraz z siłą i konsekwencją wszystkich grzechów świata. Wraz z potępieniem i karą wieczną!

 Miłość nieśmiertelna jednak nie umarła i powstała z martwych. I powróciła dusza do Ciała. Tym razem Wiecznego. A Krzyż zawiera w sobie drogę pod górę i wejście na szczyt, i oddanie się w ręce kogoś potężniejszego. I przejście przez bramę, którą tworzy. Za którą jest… wszystko warte naszego starania.

 

Co znaczy krzyż zesłan od Boga nam?

On chce powiedzieć, Bóg Syn się cały dał:

 

Dał słodkie słowo swej pociechy;

„Jam winy twe na barkach nosił!”

Powiada wielkie słowo prawdy:

„Tyś winien krzyż dla Boga znosić!”

On dał nam słowo swej mądrości;

„Krzyż niesie Cię do szczęśliwości!”

 

I jako katolicy powinniśmy sobie zdawać z tego sprawę. Jako też uczestniczy tej sobotniej Mszy Świętej.

Jak wspomniał Ksiądz Proboszcz, wierny sługa Pana, Polska jest usłana krzyżami. Jest tak wiele miejsc, w których znajdziemy ten święty znak. Tak często mijamy go po drodze. Krzyże, które postawili nasi przodkowie. Krzyże, które upamiętniają tragedie, ważne rocznice, wydarzenia. Krzyż przy tamie we Włocławku, krzyż na placu Piłsudskiego w Warszawie, krzyż Katyński pod Wawelem, krzyż, ocalały z pożaru, krzyż Trybunalski w Lublinie, krzyż na Giewoncie. Krzyże na grobach i pomnikach, krzyż ks. Skorupko i młodego chłopaka Jakuba Baryły. Krzyżyki na piersiach, w różańcach. Krzyże na ścianach domów i instytucji publicznych. Krzyże w polach, przy drogach, jako świadkowie ofiar wypadków. Relikwie Krzyża Pańskiego. Ile warta jest niepodległość Polski? Pójdź na cmentarze wojskowe i policz krzyże…

Gospodarz Wieczernika zachęcał do nowego spojrzenia na Krzyż, z większym uszanowaniem, z większą wdzięcznością, ale przede wszystkim z miłością. Z zakochaniem. Mówił o codziennej adoracji, rano i wieczorem, by popatrzeć oczami miłości na Krzyż Święty. Bowiem ten prosty gest jest w stanie przewyższyć niejedną modlitwę, wypełnioną słowami.

 

I nastała Liturgia Eucharystyczna, w której celebrujemy Śmierć i Zmartwychwstanie Pana Jezusa. Dzięki niej uczestniczymy już w wieczności. I przyjmujemy pokarm niebiański, pokarm na życie wieczne.

Ja wiem, w kogo ja wierzę stałością duszy mej:
Mój Pan w tym Sakramencie, pełen potęgi swej.
To ten, co zstąpił z nieba, co życie za mnie dał
I pod postacią Chleba pozostać z nami chciał.

 

Umocnieni i Słowem, i Ciałem Pana, rozpoczęliśmy Adorację Chrystusa. Z Tabernakulum wyjęty i umieszczony w Monstrancji, by się pokazać. Nam wszystkim.

Bądźże pozdrowiona, Hostio żywa,
W której Jezus Chrystus Bóstwo ukrywa!

Witaj Jezu, Syny Maryi,
Tyś jest Bóg prawdziwy w świętej Hostii!

Bądźże pozdrowione drzewo żywota,
Niech kwitnie niewinność, anielska cnota.

 

I w ten sposób wyruszyliśmy w Procesji Eucharystycznej. I nie do czterech Ołtarzy. Ale do czternastu! Bowiem weszliśmy z Panem na Drogę Krzyżową!

 

Mój Mistrzu, przede mną droga,

Którą przebyć muszę tak, jak Ty.

Mój Mistrzu, wokoło ludzie,

Których kochać trzeba, tak jak Ty.

Mój Mistrzu, niełatwo cudzy ciężar

Wziąć w ramiona, tak jak Ty.

Mój Mistrzu, poniosę wszystko,

Jeśli będziesz ze mną zawsze Ty.

 

Ta Droga była historyczna dla naszej parafii. Ta Droga była inna, szczególna i nie do zapomnienia. Żałujcie, Wy, których na niej nie było!

Wyruszyliśmy w nieznane, w ciemność wielką. Szliśmy drogą polną, zmierzającą do gęstwiny lasu. To w nim, 14 Krzyży-Stacji, świadczyły o Męce Baranka Bożego, który zgładził grzechy świata.

Na początku rozważań usłyszeliśmy:

Jeden wybitnych ojców duchowych trapista Thomas Merton w swoim dziele 7

stopniowa góra, ukazał że droga do wiary to droga pod górę, i tak jak przy każdym wchodzeniu pod górę, za każdym stawianym przez nas krokiem zmienia się krajobraz, widoczność, pogoda, pole widzenia, tak z każdym krokiem postępowania na drodze wiary, zmienia się widok, zmienia się nasz obraz patrzenia na Pana Boga, nasza relacja z Nim, kroczymy do wiary, może małymi kroczkami, ale wytrwale, skutecznie i z nadzieja, że dojdziemy, choć może często zniechęcamy się i błądzimy.

Chciałbym w imieniu Pana Jezusa zaprosić dzisiaj Ciebie nie na 7, ale na 14 kroków Jezusa Chrystusa zmierzających do śmierci, dzieli nas tylko 14 kroków od śmierci. Jezus ma swoje dzieło, które brzmi 14 stopniowa góra, czyli Golgota.

I odpowiedzieliśmy na to zaproszenie obecnością, ale także ciszą i skupieniem, otwartym sercem. By móc usłyszeć Jego głos, a więc by odkryć prawdę o sobie. By stanąć twarzą w twarz, a nie odwróconymi plecami!

 

Atmosfera była niesamowita. Służba Liturgiczna niosła kadzidło i pochodnie. Dwójka z niej stanowiła niejako tron dla Hostii. A za nią kroczył Ksiądz Proboszcz niosąc z największym umiłowaniem Ciało Chrystusa w zdobnej złotem Monstrancji, wokół której szły wierne z pochodniami. A za nimi szliśmy i my, w pochodzie świec i modlitwy. A ciszy towarzyszyły nabożne śpiewy. Pod każdym krzyżem wszyscy kłaniali się. Kapłan stawiał na tronie Pana Jezusa w Monstrancji i okadzał jego majestat. My trwaliśmy na kolanach. I słuchaliśmy rozważań. By po każdym słowie znowu klękać przed błogosławiącym Panem. I znów ruszaliśmy na coraz to wyższy stopień Tajemnicy Wiary. A towarzyszyła temu prawdziwie filmowa sceneria. Bowiem otaczały nas tylko drzewa, ich gałęzie, które nagle pokazywały się przed nami, jakby chciały zaznaczyć i swoją obecność.

I

Może w Tobie również jest jakiś lęk, może skazał Ciebie na śmierć w swoim życiu?

Bóg mówi nie bój się, to nie znaczy że zabierze ci krzyż, że wyrok skazania zostanie odwołany, bo Jezusowi krzyża nie zabrał.

II

Co widzisz Jeremiaszu? Odrzekłem: Widzę gałązkę drzewa czuwającego.

Być może masz w swoim życiu niespełnione obietnice, może wiele w życiu nie dostrzegasz, a może dostrzegasz tylko drzewo, które więdnie. Krzyż jest drzewem życia.

 Otaczała nas ciemność nieprzenikniona, tworząca nastrój niepewności. Jakby i ona chciała otulić nas wszystkich i poświadczyć, ze nie jest ostateczna i nieprzejednana.

III

Łatwo mówić innym no co ty nie poddawaj się, będzie dobrze, gorzej kiedy nie będzie dobrze. Być może również upadłeś, może w taki grzech który ci nie za bardzo pozwala powstać.

Jezus uczy nas, by nie trwać w upadku, bo przepasane biodra to gotowość do drogi, do zmiany sytuacji.

 Bowiem Źródło Światła idzie przed nami, niesione co prawda przez człowieka, aczkolwiek to Ono prowadzi. I daje moc oświecania drogi pochodniom i świecom. Dzięki czemu tworzyliśmy jedną wielką pochodnię Pana, a niebo rozgwieżdżone przyglądało się tej scenie i widziało coś więcej.

IV

Maryja jest Matką swojego Stworzyciela.

Pozwólmy, by przez Maryję Bóg kształtował nasze ludzkie życie, nasze życie z jej Synem.

Warto pomyśleć o mamie, o tej w której Bóg nas ukształtował, o tej którą Bóg dla nas wybrał, nim przyszliśmy na świat.

 

 Być może i Ci, co odeszli, tam do góry, przypatrywali się tej rzece ludzkich istnień, płynących za Światłością oceanów. I być może stworzenia ukryte w ziemi i w ściółce i w drzewach usłyszały kroki ludzkich braci i Krok Tego, przed Którym i one zadrżały i złożyły pokłon.

V

Ty zaś chcesz szukać wielkich rzeczy dla siebie? Nie szukaj!

Czy Szymon poczuł się wielkim, pomagając Zbawicielowi? Czy poczuł się wyjątkowy, że w wydarzeniu dramatu drogi Krzyżowej, przyczynił się do poniesienia krzyża?

Być może w twoim życiu również były sytuacje, w których ktoś cię do czegoś przymuszał, w których musiałem robić coś, na co w ogóle nie miałem ochoty. Jeżeli tak, to zaufaj, że zdobyłeś życie, bo poszedłeś dokądkolwiek, a nie tam gdzie chciałeś.

VI

Oblicze Boga odciśnięte na chuście, by nieustannie na nie patrzeć i uświadamiać sobie, że nie ma tam cienia pretensji, gniewu, złości, żalu, ale jest miłość i pogoda, pogodne oblicze z krzyżowej drogi.

Być może straciłeś sprzed swoich oczu obraz Boga.

Ciężko spojrzeć w twarz komuś, komu się wyrządziło krzywdę i przykrość,

ale jednocześnie jest taka osoba, której się wiele wyrządziło, a na której oblicze zawsze można popatrzeć i nigdy się nie zniechęcić, to Miłosierne oblicze Ojca – pozostawione w bladości twarzy Jezusa.

 

I coraz cięższy to był ruch, coraz mniej sił. Zmęczenie dawało się coraz bardziej we znaki. Cisza została przeszyta ujadaniem psów, tak jakby nastał gwar uliczek Jerozolimy. A w oddali śpiewy i muzyka, radość wesela.

VII

Kolejny upadek jest zawsze kolejnym powodem do niechęci, jest koleją utratą sił. Grzech jest upadkiem.

Ale Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustana i nie zwyciężą.

VIII

Ileż to ludzi płakało nad losem innych?

On nie lituje się nad sobą, nie użala.

Być może jesteś w takiej sytuacji, że też chce ci się płakać, albo chce ci się nad sobą użalać, bo może wiele cię przerasta. Przed kim będę wylewał łzy, przed sobą czy przed Bogiem.

 

Może ktoś chciał zawrócić, może ktoś się pytał: ile przed nami? Kiedy koniec i czy dotrwamy?

Usłysz, Panie, głos wołania i ulituj się.

Serce me do Ciebie wznoszę, Panie, szukam Cię!

 

Choć jak wędrowiec sam idę przez noc,
w Tobie niech siłę mam i w Tobie moc,
gdy czuwam i wśród snu,
czy słońce jest, czy mrok
niechaj mnie strzeże Twój, o Panie, wzrok.

 

IX

Dzisiaj ludzie bardzo szybko się zniechęcają, szybko się poddają.

Powstanie Jezusa jest dowodem zwycięstwa nad marazmem i szarością, jest dowodem zmierzania do celu, że pomimo porażki nie wszystko stracone, że jeszcze jest wiele przed tobą, bo życie nie kończy się na upadku, ale zaczyna się w momencie powstania.

X

Miał piękna szatę, tunikę, którą z niego odarto, by odkryć czy jest prawdziwym Bogiem.

Kiedy dzisiaj ściąga się szaty, to po to, by ukryć nimi płaszcz grzechu.

Pozwól Bogu, by przywdział cię w nowe szaty łaski, nawet jeżeli się obnażyłeś.

 

Czy świat nam sprzyja, temu pochodowi?

XI

Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją.

Młoty, gwoździe, uderzenia, ból, krzyk, krew, łzy.

Zasadzili drzewo, by puściło korzenie, by z niego wytrysnęła woda ku życiu wiecznemu, woda, która jest Duchem Świętym, która orzeźwia, która sprawia że liście zachowują swój zielony kolor, soczystość, świeżość.

Obietnica jest jedyna, zaufasz będziesz błogosławiony tzn. szczęśliwy.

 

Czy wygodnie zawisnąć na drzewie krzyżowym? Ta nieprzejednana, naiwna miłość. Boska.

XII

Śmierć wtargnęła przez nasze okna, weszła do naszych pałaców, zgładziła dziecko z ulicy, a młodzieńców z placów.

Skoro śmierć weszła ukradkiem przez okno do domu naszego życia, potrzeba było kogoś kto by ją przepędził, kto by ją zwyciężył.

I znalazł się ktoś, i znalazła się taka miłość.

Bóg jest życiem i pragnie życia.

 

I coś mnie gryzie. Czy to natura, czy moje sumienie?

XIII

Martwe ciało, zdjęte z drzewa życia, korzenie uschły, woda przestała tryskać,

nieszczęście. Drzewo bez owocu, na nic się nie przydaje, może daje cień, ale któż chce się pod nim schronić.

W życiu trzeba na coś się zdobyć, może trzeba pójść tam gdzie się nie chce.

Wtedy Bóg obiecuje że wszystko przywróci, tak jak przywrócił życie Synowi.

 

XIV

Ostatni krok to już szczyt, to miejsce schronienia, koniec wędrówki.

Grób generalnie nie niesie za sobą większej perspektywy.

Może w swoim życiu coś pogrzebałeś?

Jest dobry czas, żeby to odkopać, żeby do tego wrócić i zaprosić Jezusa, jak do otchłani, niech zejdzie tam i zrobi porządek, który nazywa się Zmartwychwstanie.

I w ten pojawiasz się ponownie. Na swym tronie, przy kolejnej stacji. Już wysoko. Mój krajobraz też się zmienił. Bom ujrzał Twe ciało, przy płonącym ogniu, światłodajnym. Bom ujrzał Ciebie, bezpiecznego, w cudownym naczyniu, otulonym kamieniami. Szlachetnymi. Spojrzałem i uwierzyłem w Twoją obecność. I już się nie bałem, i już nie czekałem. Już wiedziałem, że nic złego nie może mnie spotkać. Bo Ty jesteś ze mną. Tyś Wieczność. Przyciągasz mnie do Siebie Miłością, skazaną na ukrzyżowanie. Ale już teraz wiem, że to nie naiwność, lecz Zmartwychwstanie.

 

Ja wiem, w kim mam nadzieję, w słabości mojej moc:
To Ten, przed Którym światło pali się w dzień i w noc.
On moim szczęściem w życiu, On światłem w zgonu dzień.
Zwycięża mroki grzechu, rozprasza śmierci cień.

 

Wiem, przez to, że jak Ty zmartwychwstałeś tak i ja. Przejdę. I wejdę do Domu, którego drzwi Ty sam otwierasz, w którym to stół nakrywasz dla mnie.

 

Końcowe stacje Drogi Krzyżowej są naszymi stacjami. Stacjami smutku, tęsknoty, strachu? Zdjęcie z krzyża i złożenie do grobu czyni nas naprawdę zależnymi. W kim pokładaliśmy ufność, Temu zostaniemy ofiarowani… Drogę tę można by nazwać śmiało typowo ludzką, choć dotyczyła tak bardzo Boga. Jednak 14 stacji jest związane z życiem ziemskim, a wszyscy zmierzamy czy już oczekujemy 15. stacji! Tej, dotyczącej niesamowitej przygody, życia wiecznego.

 

Dlatego, gdy pokonaliśmy drogę i wyszliśmy z lasku, opuściliśmy przyrodę, która stała się świadkiem i uczestnikiem Drogi Zbawienia.

Z wielką radością, mogliśmy wychwalać Pana i Jego Matką, śpiewając pieśni dziękczynne.

Zmartwychwstał Pan i żyje dziś,
blaskiem jaśnieje noc
Nie umrę, nie lecz będę żył,
Pan okazał swą moc
Krzyż to jest brama Pana,
jeśli chcesz przez nią wejdź
Zbliżmy się do ołtarza,
Bogu oddajmy cześć.

 

Na zakończenie usłyszeliśmy:

Prorok Jeremiasz, który nas prowadził zapowiadał i ostrzegał przed upadkiem Jerozolimy było to w VI wieku przed Chrystusem. I co z tego, że Jerozolima upadła, że ktoś ją ostrzegał przed bałwochwalstwem, odstępstwem, nie przyniosło to żadnej poprawy względem narodu, opór Judejczyków był jeszcze większy. Droga krzyżowa, w ogóle droga pod górę to zmaganie się ze swoim uporem, ze swoim buntem. Co ciekawe Jeremiasz też był zbuntowany musiał podporządkować siebie sile Słowa Bożego, nawet za cenę największych cierpień, wymagań i wyrzeczeń. Wystarczy popatrzyć na Jezusa, całkowita wolność, posłuszeństwo i pokora, te cnoty idące w parze dały życie. Miłość Boże nie zna granic, ona leczy, Bóg nie jest tylko miłośnikiem Izraela, ale jest miłośnikiem Ciebie.

 

Choć Droga Krzyżowa dobiegła końca, to Procesja Eucharystyczna trwała.            I doszła pod Krzyż, i Pomnik Ofiar II wojny światowej, i figurę Matki Bożej. I znów Jezus w Monstrancji został ustawiony na tronie z ramion dwóch młodzieńców, a my złożyliśmy pokłon i trwając na kolanach ponowiliśmy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana!

 

…Wyznajemy wobec nieba i ziemi, że Twego królowania nam potrzeba. Wyznajemy, że Ty jeden masz do nas święte i nigdy nie wygasłe prawa. Dlatego z pokorą chyląc swe czoła przed Tobą, Królem Wszechświata, uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem, żyjącym w Ojczyźnie i w świecie. Pragnąc uwielbić majestat Twej potęgi i chwały, z wielką wiarą i miłością wołamy: 

Króluj nam Chryste!

 W naszych sercach , rodzinach, parafiach, szkołach i uczelniach, w środkach społecznej komunikacji, w naszych urzędach, miejscach pracy, służby i odpoczynku, w wioskach i miastach. W całym Narodzie i Państwie Polskim.

Błogosławimy Cię i dziękujemy Ci Panie Jezu Chryste:

Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Za: niezgłębioną Miłość Twojego Najświętszego Serca, łaskę chrztu świętego i przymierze z Narodem zawarte przed wiekami, macierzyńską i królewską obecność Maryi w naszych dziejach, Twoje wielkie Miłosierdzie okazywane nam stale.  Za Twą wierność mimo naszych zdrad i słabości.

Świadomi naszych win i zniewag zadanych Twemu Sercu przepraszamy za wszelkie nasze grzechy, a zwłaszcza za odwracanie się od wiary świętej, za brak miłości względem Ciebie i bliźnich. Przepraszamy Cię za narodowe grzechy społeczne, za wszelkie wady, nałogi i zniewolenia. Wyrzekamy się złego ducha i wszystkich jego spraw.

Pokornie poddajemy się Twemu Panowaniu i Twemu Prawu. Zobowiązujemy się porządkować całe nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe według Twego prawa:

Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

Bronić Twej świętej czci, głosić Twą królewską chwałę. Pełnić Twoją wolę i strzec prawości naszych sumień. Troszczyć się o świętość naszych rodzin i chrześcijańskie wychowanie dzieci. Budować Twoje królestwo i bronić go w naszym narodzie. Czynnie angażować się w życie Kościoła i strzec jego praw.

Jedyny Władco państw, narodów i całego stworzenia, Królu królów i Panie panujących! Zawierzamy Ci Państwo Polskie i rządzących Polską. Spraw, aby wszystkie podmioty władzy sprawowały rządy sprawiedliwie i stanowiły prawa zgodne z Prawami Twoimi.

Chryste Królu, z ufnością zawierzamy Twemu Miłosierdziu wszystko, co Polskę stanowi, a zwłaszcza tych członków Narodu, którzy nie podążają Twymi drogami. Obdarz ich swą łaską, oświeć mocą Ducha Świętego i wszystkich nas doprowadź do wiecznej jedności z Ojcem.

W imię miłości bratniej zawierzamy Tobie wszystkie narody świata, a zwłaszcza te, które stały się sprawcami naszego polskiego krzyża. Spraw, by rozpoznały w Tobie swego prawowitego Pana i Króla i wykorzystały czas dany im przez Ojca na dobrowolne poddanie się Twojemu panowaniu.

Panie Jezu Chryste, Królu naszych serc, racz uczynić serca nasze na wzór Najświętszego Serca Twego.

Niech Twój Święty Duch zstąpi i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi. Niech wspiera nas w realizacji zobowiązań płynących z tego narodowego aktu, chroni od zła i dokonuje naszego uświęcenia.

W Niepokalanym Sercu Maryi składamy nasze postanowienia i zobowiązania. Matczynej opiece Królowej Polski i wstawiennictwu świętych Patronów naszej Ojczyzny wszyscy się powierzamy.

Króluj nam Chryste! Króluj w naszej Ojczyźnie, króluj w każdym narodzie – na większą chwałę Przenajświętszej Trójcy i dla zbawienia ludzi. Spraw, aby naszą Ojczyznę i świat cały objęło Twe Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju.

Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen. 

 

Bóg nad swym ludem zmiłował się

I Zbawiciela nam zesłał.

Miłość nam daje, usuwa grzech,

Prowadzi w bramy Królestwa.

 

Chryste króluj, Chryste zwyciężaj,

Swoją miłość odnów w nas!

 

Miłość Chrystusa przemienia świat,

Wyznacza szlaki wciąż nowe,

Kruszy nienawiść, wprowadza ład,

Jednoczy z ludźmi i Bogiem.

 

I tak wyznaliśmy miłość Miłości Największej. Pełni Ducha Świętego, który został zesłany wczoraj do naszego batorskiego Wieczernika, w czasie Bierzmowania.

I tak uznaliśmy Panowanie Króla nad wszystkich królów. Panowanie nad całym światem, a w szczególności nad naszą Ojczyzną, a także nad naszym życiem. Oddając do Jego Korony nasze serce.

Ja wiem, kogo miłuję nad wszelki świata czar,
Kto poi duszę moją, kto zna miłości żar:
To Król nad wszystkie króle, wielki i słodki Pan,
Co karmi dusze głodne Ciałem i Krwią swych ran.

 

Bo zdajemy sobie sprawę, że ten czas wymaga od nas takich aktów. Czas, który błaga o świadectwo Miłości, o znak, o głos. O wskazanie Drogi, która prowadzi tam, gdzie Skarb Prawdziwy.

Jesteśmy świadomi, że są miejsca na naszym kontynencie, w których ta Droga uległa zapomnieniu, zarosła chwastami i oddana na pastwę losu bezbożnych.

Że i w naszym kraju ten światowy, modny NIEURODZAJ chce zebrać swoje „plony”. I zasiać śmierć prawdziwą, wydrzeć miłość z naszych serc.

Czekając na zbawienie i nie dając świadectwa Prawdzie może zadziać się powtórka z Kalwarii. Gdzie ukrzyżowano Sprawiedliwego.

I płacz, i lęk, i wołanie o pomoc nastanie. Nawracanie. Do kogo. Do siebie samych? Nie! Do Niego. Bo On za nami powstanie.

 

Gdy ich zabijał, wtedy Go szukali, *

nawróceni garnęli się do Boga.

Przypominali sobie, że Bóg jest ich opoką, *

że Bóg Najwyższy ich Zbawicielem.

 

Dlatego pamiętając refren dzisiejszego Psalmu i proroctwo Jeremiasza:

Wielkich dzieł Boga nie zapominajmy!

 

Bo On wie, że niektórzy:

… oszukiwali Go swymi ustami *

i kłamali Mu swoim językiem.

Ich serce nie było Mu wierne, *

w przymierzu z Nim nie byli stali.

 

Wierność Przymierzu to klucz do sukcesu chrześcijańskiego!

 

I tak powstaliśmy, i powróciliśmy do naszego Wieczernika. Droga Krzyżowa była trudna. Bo i taka miała być. Lecz o niebo lepiej idzie się z Tym, którego prowadzimy na ukrzyżowanie, choć On już cały Zmartwychwstały prowadzi nas. Do Swej chwały!

 

I gdy ktoś myślał, że to już koniec i może iść, to był w dużym błędzie. Na nowo poczuliśmy smak, a raczej ból klękania.

Bowiem nie mogliśmy tak odejść od naszej Mateczki, Maryi Panny, która pod Krzyżem Syna stała. I płakała.

Stąd na otarcie najczystszych łez ofiarowaliśmy Jej róże Zdrowaś Maryjo, rozważając Tajemnice Chwalebne.

Łącząc się w bólu, który przynosi cześć i uwielbienie, z Matką Bożą Bolesną, w wigilię jej niedzielnego wspomnienia.

Bo wiemy, że:

Jeśli masz chwile smutne w swym życiu
powiedz to Matce
Kiedy rozpacz rozdziera Twe serce
ofiaruj się Jej

Matce która pod krzyżem stała
Matce która się z Synem żegnała
Która uczyć cię będzie pokory
Cierpienia znieść ci pomoże
Ona Matka która pod krzyżem stała
Matka która się z Synem żegnała
Która uczyć cię będzie pokory
Cierpienia znieść ci pomoże

Kiedy ruszysz w daleką wędrówkę
powierz się Matce
Gdy na szlaku zaskoczy cię burza
ofiaruj się Jej

Jeśli zgubisz swą drogę do Boga
powierz się Matce
Gdy w twym sercu znów gości trwoga
ofiaruj się Jej

 

Kończąc Nabożeństwo Różańcowe zakończyliśmy adorację Pana w Najświętszym Sakramencie.

I z Jego Błogosławieństwem, na wzór naszego Przewodnika w wierze, poszliśmy złożyć pocałunek uwielbienia na Krzyżu Pańskim.

Naucz patrzeć w Twe oczy, mój Boże
Naucz Krzyż Twój całować i nosić.

Swoista Adoracja Krzyża niech zaistnieje w naszych domach, w naszej codzienności!

 

Drzewo krzyża surowe,

Tyś ciało Chrystusowe dźwigało.

Marii Panny lamenty

I bok święty rozcięty widziało.

 

Na Ciebie krew i woda

I łaska Chrystusowa spłynęły.

Na Tobie Kościół święty

I wiary fundamenty stanęły

 

Potężnym majestatem

Wysoko ponad światem górujesz.

Przemija postać świata,

A Ty po wszystkie lata królujesz.

 

Tak wiemy, że wszystko przeminie, a Ty pozostaniesz. Bo taka istota wiecznego trwania!

Panie, pozwól, że zostaniesz tu z nami, a jutro będziemy wzrastać w Miłości. W Wieczności.

 

Bogu niech będą dzięki!

Za to, że z Twojej łaski mogliśmy stanąć przed Twym Ołtarzem i pod Twym Krzyżem.

Jak cała „Polska. POD KRZYŻEM.”

 

Krzyż został uwielbiony.

Krzyż został adorowany.

Krzyż został wywyższony.

 

Serdeczne Bóg zapłać wszystkim pomysłodawcom tej Akcji, jej Organizatorom. Pospolitego ruszenia.

Bóg zapłać szczególnie naszemu Księdzu Zbigniewowi za podjęcie pałeczki i włączenie parafii Batorz w ogólnopolskie dzieło oddania hołdu Krzyżowi Świętemu.

 

KRÓLUJ NAM CHRYSTE!

Zawsze i wszędzie.

 M.P.