Słowo Boże – XXIV Niedziela Zwykła “C”

PIERWSZE CZYTANIE (Wj 32,7-11.13-14)

Bóg przebacza grzesznemu ludowi

Czytanie z Księgi Wyjścia.

Gdy Mojżesz przebywał na górze Synaj, Bóg rzekł do niego: ”Zstąp na dół, bo sprzeniewierzył się lud twój, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej. Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulany z metalu, i oddali mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: »Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej«”.
I jeszcze powiedział Pan do Mojżesza: ”Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem”.
Mojżesz jednak zaczął usilnie błagać Pana, Boga swego, i mówić: ”Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką mocą i silną ręką? Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, Twoje sługi, którym przysiągłeś na samego siebie, mówiąc do nich: »Uczynię potomstwo wasze tak liczne jak gwiazdy niebieskie i całą ziemię, o której mówiłem, dam waszym potomkom, i posiądą ją na wieki«”.
Wówczas to Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 51,3-4.12-13.17 i 19)

Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, *
w ogromie swej litości zgładź moją nieprawość.
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy *
i oczyść mnie z grzechu mojego.

Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste *
i odnów we mnie moc ducha.
Nie odrzucaj mnie od swego oblicza *
i nie odbieraj mi świętego ducha swego.

Panie, otwórz wargi moje, *
a usta moje będą głosić Twoją chwałę.
Boże, moją ofiarą jest duch skruszony, *
pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz.

DRUGIE CZYTANIE (1 Tm 1,12-17)

Chrystus przyszedł na świat zbawić grzeszników

Czytanie z Pierwszego Listu świętego Pawła Apostoła do Tymoteusza.

Dzięki składam Temu, który mię przyoblekł mocą, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę. Dostąpiłem jednak miłosierdzia, ponieważ działałem z nieświadomości, w niewierze. A nad miarę obfitą okazała się łaska naszego Pana wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie Jezusie.
Nauka to zasługująca na wiarę i godna całkowitego uznania, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy. Lecz dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą dla życia wiecznego.
A Królowi wieków nieśmiertelnemu, niewidzialnemu, Bogu samemu cześć i chwała na wieki wieków. Amen.

EWANGELIA DŁUŻSZA (Łk 15,1-32)

Radość z nawrócenia grzesznika

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”.
Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła».
Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.
Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam».
Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca”.
Powiedział też: „Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: «Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada».
Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie.
A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Wtedy zastanowił się i rzekł: «Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników».
Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.
A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem». Lecz ojciec rzekł do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się; ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się bawić.
Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego».
Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę».
Lecz on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się»”.

ROZWAŻANIE

Wstanę i wrócę do mojego Ojca!

 

To niby prosty zwrot. Wstanę sobie i wrócę.

Żeby powstać trzeba leżeć lub siedzieć albo klęczeć.

Z jakiej pozycji wstajemy?

 

No dobrze. Wstajemy. To postanowione. I co dalej?

Po co wstaję? Dlaczego? Dla kogo?

Jaki mam cel? Co jest moją siłą napędzającą działanie?

Postanawiam wrócę.

Ważne, oprócz celu, mieć dobre postanowienie.

Decyduję się na słowo, na ruch, na jakiś zwrot.

Wrócę!

 

A więc powroty. Skąd muszę, pragnę powrócić, nawrócić?

A raczej, dokąd chcę wrócić? Do kogo tęsknię?

Do mojego ojca. Ojca.

Chcę do taty! Tak często słyszymy krzyk dziecka.

U niego mi najlepiej. Weź mnie na kolana. Przytul.

Co prawda skrzyczałeś mnie i ukarałeś, a ja się obraziłem. I odszedłem.

Ale miłość jest silniejsza niż krótkotrwała emocja.

Miłość to więcej niż przywiązanie, bo czasem wcale nam się nie uśmiecha wrócić. Ale wiem, że powinienem. Bo miłość to postawa wierności. Wytrwać do końca. Pomimo wszystko.

Tatuś, ten z Nieba. Abba, Ojcze! Jest zawsze w porządku, choć nie zawsze miły i pobłażliwy. Bo my nie zawsze jesteśmy w porządku wobec Niego. Za często odwracamy się, uciekamy, nie słuchamy.

Nie chcemy przemyśleć swojego postępowania, zrozumieć, co miał na myśli.

Nie mamy woli, by zobaczyć miłości w Jego spojrzeniu, zamartwieniu.

Nie umiemy przyznać się do błędu i powiedzieć: miałeś rację.

Czasem wystarczy sam powrót, bez słów…

Nie silimy się na przeprosiny. Nie mamy w sobie potrzeby podziękowania za ostrzeganie, wychowanie, uwrażliwianie, napominanie.

I tak dryfujemy w nieznane, bez celu, byle z dala od źródła naszego złego samopoczucia. I dalej, nie umiemy zapomnieć. Coś się w nas tli, tłucze, kołata. A my tłumimy, udajemy, że nie słyszymy. By w końcu przyszedł taki czas, kiedy mimowolnie zawołamy: Wstanę i wrócę do mojego Ojca!

I zapragniemy tego jak nigdy dotąd.

Bo im dalej od źródła, tym większe przyciąganie. Tęsknota. Nawet za pewnym ścieraniem czy dyskusją.

Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej,
w ogromie swej litości zgładź moją nieprawość.

Tak, z miłością wejrzyj na mnie, Ojcze. Błagam o Twoją litość.

Byś zgładził mój grzech. A uczynił mnie prawym.

Jezu, Jesteś tym Barankiem, który gładzi grzechy świata.

Wiem bowiem, że:

W Chrystusie Bóg pojednał świat ze sobą, nam zaś przekazał słowo jednania.

Dzięki Tobie, Jezu, Bóg i świat zostali pojednani. Ofiara została spełniona. Wielka jak wielkie grzechy i przewinienia. Bezkresna. Wieczna.

Każdy kto sprzeciwia się Temu, który zjednał i który nam każe codziennie się jednać. Każdy, kto niszczy miejsce ofiary, a więc Krzyż Pański, jest na służbie diabła. Każdy, kto uznaje i dziękuje za to pojednanie, jest cząstką pokoju światowego. I dostanie dużo więcej niż tylko Pokojową Nagrodę Nobla…

Tylko Chrystus daje pokój, ten prawdziwy, rzeczywisty i trwały!

A więc zrozumiałem to jak Paweł.

Dzięki składam Temu, który mię przyoblekł mocą, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę.

I dlatego postanowiłem wstać i wrócić do Ojca.

Dusza moja pragnie tego. Choć wiem, że nie będzie łatwo.

Bowiem nie jest łatwo spojrzeć w oczy zranione i odepchnięte.

Trudno też postawić na pokorę i posłuszeństwo. Na błaganie o wybaczenie. Na żałowanie za popełnione błędy. Na pragnienie zadość czynienia, a więc zrobienia wszystkiego, byle tylko uzyskać przebaczenie, wynagrodzić cierpienie i by móc rzeczywiście wrócić. Wrócić do serca, do miłości…

Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem.

Naprawdę trudne słowa dla, niegdyś, pełnego dumy i zadowolenia człowieka. Trudna decyzja powrotu. Na warunkach nie swoich. Z pragnieniem serca szczerym i czystym. Z prawdziwą skruchą i prawdziwym żalem.

Chcemy choć trochę. Poczekamy, ile trzeba. Weźmiemy, co dasz. My już nie możemy stawiać warunków. Pretensje nie należą już do nas.

Jesteśmy gotowi na gorzką polewkę.

Tak! Jestem gotowy. Wiem, że nie jestem godzien. Nie jestem godzien, byś przyszedł do mnie…

A jednak. Nie słyszymy wyrzutów czy odrzucenia.

Boże, moją ofiarą jest duch skruszony,
pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz.

Szczery żal zawsze owocuje w szczere oczyszczenie i natychmiastowe przebaczenie. Czyli powrót do miłości.

Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się; ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się.

Tak Ojcze, odnalazłem się i ożyłem. Ożyłem i odnalazłem się.

I Ty dalej:

Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła.

Mamy cieszyć się z powrotu innego, z jego nawrócenia i ponownego umiłowania.

Czy praktykujemy taką postawę? Czy umiemy się radować z odzyskania tego, który odszedł i wybrał zupełnie inny styl życia. Tak bardzo wygodny. I tak bardzo odmienny od naszego.

Czy czujemy jakąś niesprawiedliwość? Jakąś zazdrość, złość? Czy czujemy się niedocenieni? Czy to po prostu wyrzucane pieniądze w błoto?

Takie dylematy nie są nam obce. Powiedzmy sobie to szczerze. Nie jesteśmy tak szlachetni i tak wspaniałomyślni jak nasz Ojciec. Miłosierny.

Ale najważniejsze, mieć cel. Pragnąć i czynić wszystko, byśmy byli jak On.

Nie możemy być zniesmaczeni tą ucztą, wydaną na cześć grzesznika. Bo nie o samą zabawę chodzi. To tylko forma wyrazu radości.

Ale właśnie chodzi o tę pełnię radości wynikającą z wyczekanego spotkania. Ponownego. Twarzą w twarz. A nie plecami.

Chodzi bowiem tu o coś ostatecznego, wiecznego. O życie wieczne, zbawienie.

Gra toczy się o wielką stawkę! I potrzeba nam porzucić jakiś cień zła. A bardziej, potrzeba nam miłości. Miłości do tego straconego grzesznika, który nawrócił się. Nawraca się codziennie. Czyż święci i aniołowie nie cieszą się z naszych powrotów?

Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się.

Oni wiedzą, że wszystko co Ojca, należy także i do nich. Wejdźmy w tę perspektywę myślenia!

Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i odnów we mnie moc ducha.

Bo inaczej przystaniemy na sprawiedliwą propozycję Ojca:

Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem.

W sumie to nie jest taki zły pomysł. Pozbędę się przeciwników. A sam będę wielki.

Idźmy jednak bardziej za Mojżeszem, który widzi wciąż w ludziach swoich braci i swoje siostry. Nie jakichś rywali. I choć wie, że:

Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulany z metalu, i oddali mu pokłon.

Wie, że Bóg ma rację. To on pełen miłości do Boga, jest także pełen miłości do swoich rodaków. Wierzy przecież mimowolnie, iż Bóg jest też Miłosierny.

Mojżesz jednak zaczął usilnie błagać Pana, Boga swego, i mówić:

Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu?

I dalej:

Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, Twoje sługi.

Sięgnij do pamięci Panie. Sięgnij do swej Miłości, która uczyniła Abrahama.

Wiem. Pogubiliśmy się teraz. Oddajemy hołd bożkom, naszym sprawom i problemom, naszym smartfonom i używkom. Nasz posąg to zwykły metal. Przeminie wraz z nami.

Prosimy Cię o szansę. Na zmianę myślenia i postępowania. Na powrót do Miłości. Nieśmiertelnej.

Wołam:

Nie odrzucaj mnie od swego oblicza
i nie odbieraj mi świętego ducha swego.

Bo gdy Ty, Panie, zabierzesz mi Swą świętą cząstkę, to jak powrócę?

 

Wówczas to Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud.

I Pan dał szansę. Daje ciągle na nowo.

Nie oznacza to jednak, że wolno ją lekceważyć lub podchodzić do niej lekko. Bo kiedyś przyjdzie koniec. Owa weryfikacja.

Tak. Pan zaniechał zła. Bo Bóg jest Dobrem.

Jednak dwa przymioty: Sprawiedliwość i Miłosierdzie ciągle ścierają się i walczą o pozycję. Który wygrywa?

Może spytajmy się tych, na których wspomnienie Bóg zmienia decyzję. Na tych i na ich modlitwę, która wstawia się za nami. Chroni nas przed zasłużoną karą, a uprasza nam łaskę.

 

Dlatego przejdźmy do przeglądu świętych wspominanych w tym tygodniu. Być może ktoś z nich i nam pomógł, pomaga lub pomoże. 

Wszyscy uważali się za puste naczynia, do których nalewa Bóg wino obfitości. Wszelkich łask, zdolności i umiejętności.                                                    

Wszystko dzięki Bogu, mogliby rzec…

 

Korneliusz. Święty. Włoski męczennik. Papież. Biskup Rzymu, pochodzący ze sławnej rodziny. Przeszedł wszystkie szczeble hierarchii kościelnej, co zaowocowało wyborem na Stolicę Piotrową. W czasie prześladowań, nieładu i trudności Kościoła pierwszych wieków. W tym samym czasie, w cieniu przekupstwa, został wybrany drugi papież, Nowacjan. Obaj ścierali się długo, lecz w końcu Korneliusz zakończył misję antypapieża, który został zesłany na banicję. Jako pierwszy pisał listy po łacinie. Był człowiekiem miłosiernym, jako że pozwalał na powrót do wspólnoty apostatom, po uprzednim odbyciu pokuty. Po krótkim okresie pokoju, w Rzymie wybuchła epidemia i ludzie zaczęli odwoływać się do wyznawanych bogów. Chrześcijanie nie czyniwszy tego samego zostali obarczeni winą za rozprzestrzenianie się zarazy. I stąd wynikła śmierć pierwszego z pośród wyznawców Jezusa. Los dosięgnął go w ten sam sposób jak jego poprzednika i przyjaciela, św. Fabiana.

Cyprian. Święty. Biskup Kartaginy. Tunezyjczyk. Pochodził z pogańskiej, bardzo wpływowej rodziny. Jako młodzieniec prowadził życie pełne uciech. Po spotkaniu biskupa Cyceliusza postanowił zmienić swój styl życia i przyjął chrzest oraz imię swojego mentora. Odbywał pokuty, w samotności, byle tylko zadośćuczynić Bogu za swe występki. Gorliwy i pełen zapału został wybrany głosem ludu na kapłana i wreszcie biskupa. Swoje zadania traktował niezwykle poważnie. Z wielką odpowiedzialnością i odwagą uzdrawiał obyczaje, rozjaśniał niepewności, rozwiązywał konflikty. I cały czas zmagał się z prześladowaniem chrześcijan. Raz postanawia skryć się przed bezbożnym cesarzem. Działa w ukryciu przez swoich wysłanników. Gdy wraca do swojej diecezji w Afryce Północnej ludzie są rozbici i słabi, gdyż wyparli się swojej wiary. Pragną wrócić do Kościoła, ale część duchownych nie zgadza się. Przeciwnie do nich biskup Cyprian daje im szansę, oczywiście pod konkretnymi warunkami. Pisze liczne traktaty, m.in. “O upadłych”. Popiera papieża Korneliusza. W Kartaginie przez swoją działalność i mądrość darzony jest wielkim szacunkiem ze strony kapłanów jak i możnych świeckich. Z czasem, i na jego ziemiach, wybucha epidemia. Pojawia się ten sam problem, co u papieża w Rzymie. Potem ponownie nastaje pokój. Biskup wykorzystuje go do wyświęcania nowych księży i zakładania nowych gmin. Po jakimś czasie ponownie nastaje okres prześladowań i zakazu odprawiania Mszy św. Tym razem biskup zostaje zesłany do innego miasta. Wykorzystując względną swobodę, działa duszpastersko pisząc listy do swoich zastępców. W końcu zostaje ścięty. W tym czasie, w Rzymie, zostają przeniesione relikwie św. Korneliusza…

 

Hildegarda z Bingen. Święta Niemka. Doktor Kościoła. Benedyktynka. Ascetka. Mistyczka. Prorokini. Uzdrowicielka. Reformatorka. Pisarka. Naukowiec. Filozof. Artystka. Kompozytorka. Kobieta sławna, szanowana. Prawdziwy autorytet swoich czasów i wzór dla kolejnych pokoleń. Może być natchnieniem dla wszystkich kobiet, walecznych i mądrych. Poślubiona Jezusowi. Pochodziła z zamożnej rodziny. Jako dziesiąta została oddana na służbę Panu. W zakonie uczona podstaw. Bystra i zdolna dziewczynka umiała wyciągać wnioski i zdobywać wiedzę. Z czasem stała się naprawdę dobrze wykształconą kobietą. Jednak, oprócz wiedzy, a raczej przed wiedzą, był On, Jezus Chrystus. Jej Oblubieniec, który wypełniał puste naczynie jak się określała. Ufundowała dzięki rodzicom nowy budynek klasztoru, dla samych mniszek. Od 3. roku życia miała wizje, w których to rozmawiała z Panem. Widziała wielki ogień, który nie spalał jej, a bardziej ocieplał jej duszę. Bóg jak i spowiednik nakazał jej spisywać widzenia. Czemu była posłuszna. Wyszła nawet dalej i robiła rysunki. Święta tworzyła kompozycje muzyczne. Z czym natomiast Hildegarda najbardziej nam się kojarzy? Ze zdrowiem. Tak! Interesowała się i zgłębiała wiedzę z medycyny, natury i ziołolecznictwa. Główne natchnienie czerpała z wizji. Była zapraszana na wykłady do innych klasztorów. Hildegarda wiele uwagi poświęcała kwestiom duchowym i kładła nacisk na jedność duszy i ciała w aspekcie podejścia do zdrowia – harmonia duszy i ciała podstawą naszego zdrowia. Zgodnie z medycyną św. Hildegardy głównym celem terapii jest zachowanie lub odzyskanie harmonii między ciałem, duszą i duchem poprzez wprowadzenie w życie 6 złotych reguł życiowych. Znana jest także z postu opartego na orkiszu. Wyprzedzała swoją epokę, pojmując leczenie człowieka w sposób holistyczny.  Wiedziała, że należy czerpać siły z przyrody, gdyż to w niej siła uzdrawiania, swoista apteka Boga. Jako przeorysza, z doskonałą retoryką, umiała rozwiązywać konflikty, namawiać i mobilizować. Była wspaniałą dyplomatką, którą cenili wielcy jej ówczesnego świata. Zwolenniczka śpiewu podczas Mszy św. jako nieodłączny element modlitwy. Napisała liczne utwory, w tym pieśni religijne. Uważała muzykę jako czyste wspomnienie raju, gdzie Adam wraz z aniołami śpiewał psalmy na cześć stwórcy. Wierzyła, że twórcze natchnienie pochodzi wprost od Boga, a dzieło artysty jest w rzeczywistości boskim przekazem.

 

Stanisław Kostka. Święty. Jezuita. Polak. Patron Polski. Młodzieniec, pochodzący ze szlacheckiej rodziny, dodajmy bardzo religijnej. Wysłany na nauki wraz z bratem, do Wiednia. Uczył się pilnie i wytrwale. Znał kilka języków obcych. Cechowała go niezwykła pobożność, szczególnie maryjna. Był wzorem dla swoich rówieśników. Uwielbiał spędzać czas przed Najświętszym Sakramentem, nawet w nocy! Pewnego razu ciężko zachorował. W trakcie miał widzenie św. Barbary z dwoma aniołami, przynoszącej mu Komunię św. Następnie ujrzał Matkę Bożą z Dzieciątkiem, które złożyła na jego ramionach. Wtedy także otrzymał polecenie wstąpienia do jezuitów. I tak przeszedł do realizacji tego planu. Potrzebował zgody rodziców. Jednak plany ojca nie przewidywały pójścia syna do zakonu, który odwodził go od tego zamiaru. A nawet zabronił. Kategorycznie i nieodwołalnie. Stąd, Stasiu postanowił wbrew wszystkim pójść za głosem Pana. Droga była kręta, niełatwa i realizacja celu niepewna. Aczkolwiek dotarł na miejsce i wstąpił do Nowicjatu w Rzymie. Tam zdobywał wiedzę i realizował swoje powołanie. Był wobec siebie surowy, prowadził ascetyczny styl życia. Czas spędzał na duchowych rozmyślaniach i modlitwie kontemplacyjnej. Bóg tak go bardzo ukochał, iż postanowił nie czekać, i powołał Go ponownie. Tym razem do Siebie. We Wniebowzięcie NMP. Ten 18-latek został kanonizowany wraz z Alojzym Gonzagą, równie młodym zakochanym w Jezusie. Stasiu patronuje przede wszystkim dzieciom i młodzieży, ministrantom oraz Katolickiemu Stowarzyszeniu Młodzieży. Stasiu Kostko, wyproś ten dar wspólnoty dla naszej parafii.

 

Józef z Kupertynu. Święty. Włoski franciszkanin. Mistyk. Wielce nieudolny, pochodził z biednej rodziny. Miał słabe zdrowie. Matka Boża uzdrowiła go ze śmiertelnej choroby. Nie był uzdolnionym uczniem, z trudem nauczył się pisać i czytać. Wstąpił do kapucynów, skąd został wyrzucony. Za wrodzoną nieporadność. Uważano, że nie nadawał się nawet do pomocy współbraciom. Jednak Józef nie poddawał się. Został przyjęty do franciszkanów, którzy szukali opiekuna zwierząt. Tu faktycznie odnalazł swoje powołanie i zdolności. Kochał swoich “mniejszych przyjaciół”. Wspaniale się nimi zajmował. Sam zwał się bratem-osłem. Jednak ciągle mu było za mało. Pragnął zostać kapłanem. Problemem było jednak dostanie się na studia. Nikt mu nie wróżył sukcesu, gdyż mówi się, iż Józef nie potrafił wyjaśnić prawie żadnej Ewangelii. Oprócz tej jednej, w której znajdowały się słowa: „Błogosławione wnętrzności, które Cię nosiły”. I oczywiście, ten fragment miał zinterpretować. Komisja była zachwycona jego odpowiedzią. I tak stał się studentem, który miał ogromne trudności w nauce. Jednak, dzięki łasce Boga, zdał wszystkie egzaminy i został kapłanem. Chwała Panu! Z czego jest znany najbardziej, ten patron uczniów i studentów? Z lewitacji! Podczas widzenia Pana, w czasie ekstazy święty unosił się nad ziemią, czego świadkiem był sam papież. Lewitacje miały miejsce bardzo często. Oczywiście, jak to w takich przypadkach, Józef był posądzany o kłamstwo i obłudę. Aczkolwiek specjalne śledztwo oddaliło zarzuty. W trakcie był przenoszony do innych miejscowości, by nie wzbudzać sensacji. Ukryty m.in. u … kapucynów. Z czasem jego sława rozprzestrzeniała się, a do jego zakonu zaczęli pielgrzymować wierni, biskupi i władcy. Wśród nich był i przyszły król Polski Jan Kazimierz Waza, który, podobno, chcąc dowiedzieć się, czy kiedykolwiek zostanie królem, zapytał o to świętego w 1646 r. i uzyskał następującą odpowiedź: Ach, będziesz, ale ani tobie pożądanem, ani dla poddanych twych użytecznym królowaniem. Oczywiście, święty Józef, jest także patronem lotników i wszystkich związanych z pracą w powietrzu. No bo kto jak nie on?!

 

Andrzej Kim Tae-gŏn,
Paweł Chŏng Hasang                                                                                                        i 101 Towarzyszy. Święci. Koreańczycy. Męczennicy.

Andrzej to pierwszy kapłan katolicki w Korei Południowej. Jego dziadek i ojciec również zginęli za wiarę. Sam musiał pokonać niemałą odległość do Chin, by tam móc wstąpić do seminarium. By zostać kapłanem. I powraca. I zostaje aresztowany. I zabity.

Paweł to tłumacz i współpracownik kapłanów. Przez 20 lat przewodził wspólnocie katolickiej w Korei. Zginął za wiarę, będąc klerykiem.

Największe prześladowania uczniów Jezusa miały miejsce w XIX w. Zginęli i biskupi, i prezbiterzy, i świeccy wierni.  A sama wiara katolicka na ziemiach koreańskich stała się prawdziwym fenomenem. Przyszła z Chin, w XVI w. Nastąpiły nawrócenia, przyjęcia chrztu św. Ludzie edukowali się, czytali Biblię, religijne książki. Pogłębiali swoją wiarę w Chrystusa. Bez kapłana. Gdy przybył do tej wspólnoty chiński kapłan liczba katolików wynosiła 4 tysiące! I ciągle rosła. Dziś Kościół w Korei Południowej jest prawdziwą siłą i piękną rzeczywistością. A jak wygląda, w Korei Północnej? Oficjalnie nie ma w niej żadnego kapłana katolickiego. Sam św. JPII nazwał tę wspólnotę “Kościołem milczenia”. Miejmy nadzieję, iż Duch Święty zstąpi i na tę ziemię.

 

Mateusz. Święty. Apostoł. Ewangelista. Żyd. Celnik z Kafarnaum. A więc bogaty urzędnik państwowy. Znienawidzony przez rodaków. Uważany za zdrajcę, gdyż pracował dla okupanta. W dodatku pazerny na pieniądz i na pewno nieuczciwy. A jednak Pan go wybrał. Tego nieczystego poganina. Z pozycją, a jednak odartego z szacunku. Bo Jezus lubił wyzwania. A w tym przykładzie jest nim Mateusz, czyli dar Jahwe. Uczeń Pana napisał jedną z czterech Ewangelii, która wybrała sobie za cel wyznawców judaizmu oraz nawróconych chrześcijan. Myślą przewodnią jego Ewangelii jest: w osobie, życiu, czynach i nauce Jezusa spełniły się wszystkie proroctwa mesjańskie Starego Testamentu, Jezus jest więc Mesjaszem, a założony przez Niego Kościół to prawdziwe królestwo mesjańskie. Zginął w Etiopii lub w Persji. Jego grób znajduje się we Włoszech. W ikonografii, często w głównych ołtarzach, przedstawiany jest jako człowiek stary, z księgą Dobrej Nowiny w ręku, w towarzystwie uskrzydlonej postaci ludzkiej. Miejmy nadzieję, że powrócisz już niedługo do swojej wnęki w naszej świątyni. A na razie, można zapatrzeć się w sklepienie. Tam też jesteś Mateuszu.

 

 

Drodzy,

pamiętajmy także o 17 września. O napadzie na naszą Ojczyznę przez wschodniego sąsiada. Bez oficjalnego wypowiedzenia wojny. Tak bardzo po tchórzowsku. Zadając ból i dobijając nadzieję.

Szkoda, że do dziś Rosja nie powstała i nie powróciła do Ojca. I stąd nie umie stanąć w prawdzie, pokorze i skrusze. Stąd także brak prawdziwego pojednania.

Dlatego musimy się gorąco modlić za Rosję, za władze i cały naród rosyjski. To także nasi bracia i siostry. Wołajmy tak jak Mojżesz, prośmy miłych Bogu o wstawiennictwo. Sami błagajmy o Miłosierdzie w tej ważnej intencji. Sprawie, o której już dosyć dawno mówiła Matka Boże z Fatimy.

Za siostrą Faustyną, świętą, ukochajmy Boga Ojca, Koronką do Bożego Miłosierdzia. Modlitwą, która 84 lat temu została przykazana wybrance Jezusowej i wyjawiona jej zbawienna moc. Bowiem Koronka ta uśmierza gniew Najwyższego. Pozwala dojść do takiego punktu w życiu, by móc rzec: WSTANĘ I POWRÓCĘ DO MOJEGO OJCA!

 

 

Drodzy Bracia i Drogie Siostry,

wszyscy Solenizanci i Jubilaci,

pięknego Tygodnia.

 

Z Panem Bogiem,

W sercu i na ustach.

M.P.